W piątek o godz. 10 samochody miały ruszyć odbudowaną estakadą przy Lasku Bielańskim. Co prawda dla kierowców nie oznaczało to żadnej poprawy, bo jednocześnie miała zostać zamknięta stara estakada. Powód do świętowania jednak był – ten etap prac zakończył się kilka tygodni przed czasem.
W padającym śniegu wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz przeciął wstęgę. Chwilę później auta powinny pojechać nową estakadą w obu kierunkach. Zamiast tego zdziwieni dziennikarze zobaczyli, że oficjele rozpoczynają kilkusetmetrowy spacer estakadą – jak na deptaku – Z powodu pogody mamy problem z wyklejeniem na jezdni tymczasowych żółtych pasów – przyznał Piotr Cieszewski ze Skanskiej, szef warszawskiego oddziału tej firmy. – W stronę Łomianek auta pojadą za kilkadziesiąt minut, a do centrum nawet za kilka godzin – zapowiedział zmieszany.
Jak by tu uratować uroczystość? Dyrektor Zarządu Dróg Miejskich Anna Piotrowska zapewniła, że także przebudowa drugiej estakady powinna się skończyć przed czasem. Przypomnijmy – w umowie wykonawca ma czas na zakończenie głównych prac na Wisłostradzie do listopada przyszłego roku. Cieszewski obiecał publicznie, że nie będą bez potrzeby przeciągali prac. Przypomnijmy: tak zrobił, ku wściekłości kierowców, konkurencyjny Strabag na rondzie Starzyńskiego. Mimo że mógł otworzyć estakadę wcześniej, przerzucił ludzi na inne budowy, roboty zakończył w terminie przewidzianym w umowie.
Po chwili po oficjeli przyjechały służbowe samochody, które wciąż były jedynymi autami jeżdżącymi po nowiutkiej estakadzie. Dopiero kilkadziesiąt minut po przecięciu wstęgi na estakadę zostały w końcu wpuszczone zwykłe samochody (ale tylko w stronę Łomianek). Jako pierwsza przejechała Wioletta Olszewska z Ciechanowa. Od drogowców dostała parasolkę.
Auta pojechały estakadą w stronę centrum przed godz. 13. Czyli dopiero trzy godziny po przecięciu wstęgi.