Ona lat trzydzieści i kilka. Włosy ciemne bądź blond. Wykształcenie coraz częściej wyższe. Dochody – dobre. On lat trzydzieści bądź trochę więcej. Blondyn, brunet, szatyn, lubi fotografie i sport. Wykształcenie wyższe. Praca – ciekawa i dochodowa. Samochód i mieszkanie też ma. I ona, i on szukają drugiej połówki.
– I teraz wkraczamy my, bo musimy zrobić wszystko, aby ich ze sobą połączyć – mówią właściciele warszawskich biur matrymonialnych. I zaraz dodają, że coraz częściej muszą nosić strzały za Kupidyna.
Ile osób w Warszawie korzysta z ich pomocy?– Jeśli w ubiegłym roku w stolicy na ślubnym kobiercu stanęło ponad osiem tysięcy par, to na pewno kilkaset poznało się dzięki nam – mówi Adam Grzesiak, współwłaściciel Ogólnopolskiego Ośrodka Wychodzenia z Samotności Czandra, jednego z kilkunastu tradycyjnych biur matrymonialnych.
Do tego należy doliczyć jeszcze tych szczęśliwców, którzy powiedzieli sobie sakramentalne „tak” dzięki poznaniu się w wirtualnych biurach.Joanna Pietrzak-Malinowska zaczęła zaglądać na randkowe strony kilka lat temu. Czatowała, pisała na forach. W końcu została jedną z aktywniejszych użytkowniczek nieistniejącej już strony Przyjaciele.
– Zaczęłam korespondować z Darkiem – opowiada Joanna. – Przesyłaliśmy do siebie po kilka e-maili dziennie – opowiada. Bardzo szybko pisanie przestało im wystarczać, wtedy zaczęły się telefony.