Spotkamy się w sądzie i tam udowodnimy swoje racje – mówił były prezydent w czerwcu, tuż po ukazaniu się książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”. – Nie macie ani jednego mojego podpisu, jesteście nadzy, moi kochani, i za to będziecie mieli sprawę, którą przegracie – zwracał się do autorów publikacji IPN Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Zapowiedział też, że będzie żądał od każdego autora, ale również prezesa IPN Janusza Kurtyki, po milion euro odszkodowania.

Wczoraj Lech Wałęsa przyznał, że pozwu przeciw autorom nie złoży. – Problem polega na tym, że jak prawnicy przejrzeli, to w przepisach obowiązujących dzisiaj nic nie da się zrobić. Taki proces jest nie do wygrania – stwierdził. Dodał, że pozwu można się spodziewać, kiedy w Polsce zmieni się prawo. – Pozew będzie, gdy prawo będzie logiczne. Mam granatem prawo zmieniać? – pytał Wałęsa.

Autorzy książki nie chcieli się ustosunkowywać do rezygnacji Wałęsy z procesu.

Wiesław Johan, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, jest zdumiony wypowiedziami Wałęsy dotyczącymi prawa. – Mogę tylko wyrazić zdumienie, że były prezydent Rzeczypospolitej kwestionuje system prawny w Polsce. Sędziowie są niezawiśli, i jeśli Lech Wałęsa uważa, że naruszono jego dobra osobiste, powinien swych racji dochodzić w sądzie – dodaje.