Wierzę, że może być fajnie na trybunach

O sporcie, kibicach i serduszku Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy na koszulkach Ruchu Chorzów

Publikacja: 12.09.2008 02:07

Wierzę, że może być fajnie na trybunach

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

[b]Rz: Wolontariuszami Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i uczestnikami Przystanku Woodstock są często kibice piłkarscy. W jaki sposób udaje ci się panować nad grupą ludzi, która przy okazji meczów jest nie do opanowania?[/b]

[b]Jerzy Owsiak:[/b] Od kilku lat organizujemy na Przystanku Woodstock w Kostrzynie, wspólnie ze Stowarzyszeniem Nigdy Więcej, turnieje piłkarskie pod hasłem „Wykopmy rasizm ze stadionów“. Tam nie ma żadnych konfliktów, mimo że przyjeżdżają ludzie z całej Polski, kibicujący na co dzień różnym klubom. Organizują się ad hoc, żeby tylko pograć. My, drużyna Pokojowego Patrolu, przegraliśmy 0:7 z Przystankiem Jezus. Oni wzięli zawodników trzecioligowych, więc z taką pomocą i poparciem z góry nie mieliśmy szans. W tym roku po raz pierwszy zorganizowaliśmy Woodstockowe Igrzyska Olimpijskie. Kiedy my kończyliśmy, zaczynały się igrzyska w Pekinie i ludzie nas pytali, czy zamierzamy jakoś do nich się odnieść. W podtekstach był oczywiście Tybet, prawa człowieka itp. Były zawody w pchnięciu kulą, skoku w dal, taniec z szarfą, bieg na 99 metrów, bo na 100 to każdy potrafi. Startowało ponad 3 tysiące ludzi. Przygotowaliśmy bardzo ładne medale, które wręczaliśmy na scenie w obecności około 100 tysięcy ludzi. Nawet w Pekinie zwycięzcy nie mieli takiej widowni.

[b]Ale nie po to tyle ludzi pojechało do Kostrzyna. Dlaczego postanowiliście zorganizować igrzyska na imprezie rockowej?[/b]

Aby pokazać, że zdrowy sport może być wolny od biznesu i polityki. Wróciliśmy do zasad fair play, czyli tego wszystkiego, co dzisiejszy sport zagubił. Liczy się zwycięstwo za wszelką cenę, ale jeśli Otylia Jędrzejczak przegrywa o tysięczną część sekundy, to przestaje być wielką sportsmenką? Oczywiście, że nie. Sport jest nastawiony na produkcję robocopów, o kolejności decydują komisje antydopingowe. A my na Przystanku chcieliśmy wrócić do podkręconych wąsów barona Pierre’a de Coubertina.

[b]A potem ci ludzie, zjednoczeni, przestrzegający zasad fair play, uduchowieni, wracają do swoich miast, niektórzy idą na stadion i tracą rozum. Dlaczego tak się dzieje?[/b]

W tym roku zaprosiliśmy do Akademii Sztuk Przepięknych (to jeden z elementów festiwalu Przystanek Woodstock) Jana Tomaszewskiego. Trzy tysiące ludzi stłoczonych w namiocie słucha wykładów, nie wolno palić, pić piwa, kłócić się. Tylko słuchamy i zadajemy pytania. Zastanawiałem się, czy są w tej grupie jacyś stadionowi chuligani.

[wyimek]Mam świadomość, że piłki nożnej kibice czasami nie szanują, bo jest słaba. Ale to jest nasza piłka. Nie wyobrażam sobie Polski bez futbolu[/wyimek]

Myślę, że byli, w ogóle nie zdając sobie sprawy, że się ich zalicza do takiej kategorii. Oni tylko w tłumie ulegli wpływom innych, jakiejś magii stadionu, amokowi. Równie dobrze ja mógłbym się znaleźć w takiej sytuacji i setki młodych ludzi, którzy chuliganami nie są, ale gdy przebywają w grupie, są traktowani na równi z jej liderami. A nie wyobrażam sobie meczu bez wodzireja, który prowadzi kibiców, bez oprawy, flag, skandowanych haseł, śpiewów, rytmu. To jest piękne, bo na tym polega widowisko.

[b]Zgoda, tylko że czasami w którymś momencie to się przeradza w rozróbę.[/b]

Rozróbę wywołuje garstka ludzi. Gdyby na Przystanku Woodstock doszło do rozróby z udziałem 200 tysięcy ludzi, to pilnujący ich tysiącosobowy Pokojowy Patrol nie miałby żadnych szans. Tłum ma swoje prawa, panika pogarsza sytuację. Ale my organizujemy Przystanek na zasadzie umowy społecznej. Mówimy ludziom: słuchajcie, jeśli będzie rozróba, to przestajemy się w to bawić. Nie będzie żadnego Przystanku, koncertów, bawcie się sami. Stworzyliśmy najlepszą ochronę z samych uczestników. Nie ma żadnych firm ochroniarskich. Pilnujemy sami, a policja stoi w odwodzie i do niczego się nie wtrąca. Muzyka jest bardzo zróżnicowana, każdy ma swoją ulubioną, a mimo to długowłosi, łysi, punki, dredy, irokezy jakoś się dogadują, a stojąc obok siebie, nie wchodzą sobie w drogę.

[b]Kto tego pilnuje?[/b]

Sami pilnujemy. Nie tolerujemy żadnych narkotyków i każdy wie, że jeśli złamie zasady, to nie ma przebacz. Jeszcze kilka lat temu po naszych apelach reakcja była taka: nie będę kapował. Dziś sami uczestnicy, widząc jakiegoś podejrzanego typka, który może mieć trawkę, dają nam sygnał: słuchajcie, kręci się jakiś koleś, weźcie go stąd. Nie wnosimy opakowań szklanych. Jeżdżę między ludźmi i kiedy widzę, że ktoś pociąga ze szkła, mówię – przelej. Przepraszam, Jurek, już przelewam. Żadnych awantur. Piwo można pić, ale przeżyj Woodstock trzeźwo, nie przyjechałeś tu po to, żeby się narąbać. Z meczem chyba jest tak samo – jak się upijesz, to ograniczysz sobie możliwość przeżywania.

[b]Na stadionach jeszcze takiej świadomości nie ma.

Ponieważ na stadionie nie kupisz piwa, wielu wlewa w siebie przed wejściem.

A kiedy ochrona wyciąga pijanego kibica, który rzucił petardą albo kamieniem, to trybuna krzyczy: zostaw kibica! To jest solidarność z pijanym chuliganem, a nie przeciw niemu. Nikt nie wskaże winnego.[/b]

Rządzi mała grupa. Przecież widzę, jako kibic, że rzuca czymś nie 400 osób, tylko 40, a karze się jedną lub dwie. To dlaczego zatrzymali 400? Idzie grupa kibiców przez całe miasto, asekurowana przez policję, niemal przez nich prowokowana, i zaczyna demolować na ich oczach. Wyobrażasz sobie coś takiego w Anglii? A u nas z tych 700 zatrzymanych osób postawiono zarzuty ponad 200. To po co zatrzymywali tylu? Za co? Po co ten wysiłek, wożenie ludzi po komisariatach. Pamiętasz, kibice Legii dwa lata temu zdemolowali Stare Miasto? Policja powiedziała wtedy, że to była dla niej lekcja, jak i teraz już wie, co zrobić w przyszłości. No i wiedziała. To nie są działania konsekwentne, a respekt dla policjanta dopiero się rodzi.

[b]To co byś zrobił na jej miejscu?[/b]

Przede wszystkim skończyłbym z tymi kordonami, klatkami na stadionach, bo to ludzi upokarza i wyzwala w nich agresję. Powiedziałbym tylko i umieścił w przepisach prawa przepis, co wolno, a czego nie, żeby mieć podstawę do egzekwowania. Proszę bardzo, wysiadacie na dworcu, idziecie sobie przez miasto sami, radiowóz może jechać obok was, i spotykamy się na stadionie. Ale jeśli ktoś zakłóci porządek publiczny, to nie ma przebacz. Ja rozumiem policjanta, który wie, że interwencja powinna być łagodna, ale też ma prawo nie wytrzymać.

[b]Ale czasami bez policji, przygotowanej lub nie na akcje z kibicami, nie można się obejść.[/b]

Kiedy przenosiliśmy imprezę z Jarocina do Kostrzyna, znalazła się grupa, która rozrabiała, bluzgała, rzucała kamieniami, nic się jej nie podobało. Wygarnęliśmy dwadzieścia kilku osób, powiedzieliśmy im, że robimy nowy festiwal, tu są nasze rodziny, dzieci, a wy wpadacie do naszego domu i robicie nam chlew. Dlatego wzywamy policję i prosimy, żeby was zabrała, a ponieważ złamaliście wszelkie zasady, to podajemy was na kolegium. Nie, Jurek, wiesz, siema. Nie, panowie. Policja to jest ostateczność, ale nie wycofaliśmy się z żadnej sprawy, wszystkie załatwiliśmy polubownie i powiedzieliśmy: nie przyjeżdżajcie już na Woodstock. Od tamtej pory mamy spokój. Pozdrawiamy się z daleka.

[b]Dlaczego zdecydowaliście się na umieszczenie serduszka Orkiestry na koszulkach piłkarzy Ruchu Chorzów? [/b]

Zwróciła się z tym do nas pani prezes klubu. Najpierw myślałem, że kobieta zwariowała. Przecież to jest grupa największego ryzyka. Pytam więc, jaką ja mam pewność, że państwo nad tym zapanujecie. Nie chcę, żeby nasze serduszko kojarzyło się z chuligaństwem. A ona mówi, że klub chce zrobić sektory rodzinne, żeby ludzie przychodzili z dziećmi, żeby było normalnie. A kiedy ja słyszę nazwy Ruch Chorzów, Górnik Zabrze, to czuję szacunek. To są symbole. Nie jakieś tam Farelki, Wkrętmety, Izolatory. Poza tym podoba mi się, że Ruch wrócił do ligi, odbudował się, chce coś zmieniać. Sprawdziliśmy też, czy Ruch nie był umoczony w jakąś aferę korupcyjną. Nie był. No i myślę – zaryzykujemy. Zawarliśmy dżentelmeńską umowę na rok, bez podpisywania jakichkolwiek papierów. Ale jeśli coś się stanie, co nie jest godne serduszka, to zwijamy, rolujemy, nie ma nas. Wysyłamy tam zresztą na każdy mecz swoje kamery. Nie to, że podglądamy, chcemy tylko zbudować śląską opowieść. I na razie jest w porządku. My nie płacimy Ruchowi ani on nam, bo to jest biedny klub. Barcelona ma na koszulkach UNICEF, a Ruch – Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Wiesz, ile klubów ligowych i mniejszych już się do mnie zgłosiło z prośbą, że oni też chcieliby mieć serduszko? Poczekamy, zobaczymy. Chcielibyśmy, żeby serduszko było wyróżnieniem. Może w przyszłym sezonie będzie je miała na koszulkach inna drużyna.

[b]Myślisz, że dzięki temu mniej będzie chuligaństwa w Chorzowie?[/b]

Nie jestem naiwny. Pamiętasz, co się działo, kiedy umarł Ojciec Święty. Wszystkim nam się wydawało, że Polacy się zmienią. Były msze pojednania kibiców, wiązanie szalików zwaśnionych klubów, łzy wzruszenia, deklaracje, rachunek sumienia. Ile to trwało? Tydzień? Największy obciach, jaki mogliśmy sobie zrobić. Ale trzeba coś robić, żeby było normalnie. Wiadomo, że wszyscy polscy piłkarze nie będą grać z serduszkami, wystarczy, jeśli będą o nich pamiętali. I jeśli wielu kibiców jest wolontariuszami Orkiestry, a piłkarze dają na licytację swoje koszulki, to dlaczego mają myśleć o innych ludziach i dzieciach tylko jeden dzień w roku?

[b]Czy ty chodzisz na mecze piłkarskie?[/b]

Teraz rzadziej, ale jestem kibicem. Chodziłem kiedyś na Legię, w czasach kiedy Łazienkowską jeździły trolejbusy. Pamiętam, że kiedyś wsiadł do niego Kazik Deyna, innym razem Lucjan Brychczy. Myśmy zamarli. To były autorytety. Chodziłem na Żyletę, kiedy jeszcze nie była tym, czym jest dzisiaj. Rzucaliśmy jakimiś petardami domowej roboty, ale to było przedszkole w porównaniu z tym, co się dzieje teraz.

I któregoś dnia, na jakimś meczu, może z Manchesterem, zobaczyłem, że coś się zmienia. Że z kibicowania robi się chuligaństwo. I pomyślałem sobie – trzeba spadać, bo nie wiadomo, co się może stać. Kibicuję więc z odległości. Niedawno byliśmy w Lizbonie. Zwiedzaliśmy stadiony Benfiki i Sportingu, byliśmy w sklepach klubowych, w muzeum odebrało nam mowę. Dostaliśmy od Benfiki szaliki, włożyliśmy je na szyje, ale po chwili polska refleksja – czy możemy w nich wyjść na ulicę? Portugalczycy spojrzeli na nas, nic nie rozumiejąc. Jak to: czy możecie? A kto wam zabroni? Najwyżej kibice Sportingu coś wam pokażą na palcach. I to tyle. Kibice w polskich miastach mają inne doświadczenia. Niestety.

[b]Widziałeś polskich kibiców za granicą? Są mili dla siebie, chociaż pochodzą z różnych miast i kibicują różnym klubom. Zawsze mnie to wzrusza, kiedy widzę fajnych młodych ludzi z Polski pozdrawiających się na mundialu w Niemczech czy na Euro w Austrii. Dlaczego nie są dla siebie tacy, kiedy wrócą do domów?[/b]

Bo to nie jest pijana czereda rządzona przez konkretnego przywódcę. Kibice reprezentacji Polski nie mają przywódców, którzy jak w klubie pilnują swoich interesów. Oni kibicują reprezentacji.

[b]Brakuje ludzi, którzy są dla kibiców partnerami do dyskusji. Jesteś jedną z nielicznych osób, których młodzież słucha. Myślisz, że gdybyś poszedł na stadion Legii i pogadał z kibicami, w dodatku jako człowiek związany programem z ITI, to ta anormalna sytuacja zostałaby zakończona? [/b]

Nie wiem, ale spróbujmy. Ten stadion jest mi bliski. Zakładam, że niektórzy spośród protestujących kibiców Legii w styczniu są wolontariuszami Orkiestry, a latem jeżdżą na Przystanek Woodstock. Tylko że istotny jest poziom komunikacji. Kibice są bardzo ważni, ale powinni zrozumieć, że obowiązują pewne zasady, podobne do naszych w fundacji Orkiestry i na Przystanku. Rządzi sztab, a nie ci, którzy zbierają pieniądze i przyjeżdżają się bawić. Mam świadomość, że piłki nożnej kibice czasami nie szanują, bo jest słaba. Ale to jest nasza piłka. Nie wyobrażam sobie Polski bez futbolu. Nawet po takich meczach jak ze Słowenią i San Marino. Wierzę, że może być fajnie na trybunach. Na boisko nie mamy wpływu.

[b]Rz: Wolontariuszami Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i uczestnikami Przystanku Woodstock są często kibice piłkarscy. W jaki sposób udaje ci się panować nad grupą ludzi, która przy okazji meczów jest nie do opanowania?[/b]

[b]Jerzy Owsiak:[/b] Od kilku lat organizujemy na Przystanku Woodstock w Kostrzynie, wspólnie ze Stowarzyszeniem Nigdy Więcej, turnieje piłkarskie pod hasłem „Wykopmy rasizm ze stadionów“. Tam nie ma żadnych konfliktów, mimo że przyjeżdżają ludzie z całej Polski, kibicujący na co dzień różnym klubom. Organizują się ad hoc, żeby tylko pograć. My, drużyna Pokojowego Patrolu, przegraliśmy 0:7 z Przystankiem Jezus. Oni wzięli zawodników trzecioligowych, więc z taką pomocą i poparciem z góry nie mieliśmy szans. W tym roku po raz pierwszy zorganizowaliśmy Woodstockowe Igrzyska Olimpijskie. Kiedy my kończyliśmy, zaczynały się igrzyska w Pekinie i ludzie nas pytali, czy zamierzamy jakoś do nich się odnieść. W podtekstach był oczywiście Tybet, prawa człowieka itp. Były zawody w pchnięciu kulą, skoku w dal, taniec z szarfą, bieg na 99 metrów, bo na 100 to każdy potrafi. Startowało ponad 3 tysiące ludzi. Przygotowaliśmy bardzo ładne medale, które wręczaliśmy na scenie w obecności około 100 tysięcy ludzi. Nawet w Pekinie zwycięzcy nie mieli takiej widowni.

Pozostało 89% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!