Uważam, że jest wbrew naturze sytuacja, w której ma się "trójkę rodziców". Konsekwencje psychiczne i społeczne dla takiej osoby muszą być dewastujące. Istnieje też groźba powstawania związków kazirodczych. Ale zasadniczy mój sprzeciw budzi działanie, które jest ewidentnie sprzeczne z naturą. W naturze nie ma się trójki rodziców.
[b]Ale gdy kobieta wycofa się po utworzeniu zarodka z zabiegu, przewiduje pan możliwość jego adopcji przez inną kobietę...[/b]
To zupełnie inna sytuacja. Dla mnie embrion jest człowiekiem i tutaj powinny obowiązywać analogiczne procedury jak przy adopcji dzieci już urodzonych. Potępiając postulat wprowadzenia prawa do adopcji embrionu de facto wyrażalibyśmy zgodę na ich śmierć.
[b]Nawet w PO nie ma też zgody, czy in vitro będzie dostępne wyłącznie dla małżeństw, jak pan proponuje. [/b]
Rzeczywiście stoję na stanowisku najbardziej rygorystycznym. Statystycznie rzecz biorąc tradycyjna rodzina stwarza lepsze warunki dla pełnego rozwoju dziecka. A dobro dziecka powinno być tutaj nadrzędne. Pani minister Radziszewska proponuje rozwiązanie francuskie polegające na tym, żeby dostęp miały wszystkie pary heteroseksualne, które udokumentują leczenie niepłodności, które trwa około 2 lat. To rozwiązanie uważam za gorsze, ale będziemy o tym rozmawiać. Natomiast niedopuszczalne jest dla mnie przyznawanie prawa do zapłodnienia in vitro samotnym kobietom. Pomijam już fakt, że to jest furtka dla przyznania tego prawa związkom homoseksualnym. Ale przede wszystkim dziecku ma prawo mieć ojca.
[b]Pański projekt zakłada również ograniczenie przeprowadzania pewnych badań, dlaczego?[/b]
Chodzi o zakaz diagnostyki implantacyjnej. Dzisiejsza praktyka jest następująca: tworzy się kilka zarodków, lekarz wybiera z nich najżywotniejszy i wszczepia matce, a pozostałe są mrożone lub niszczone. To, moim zdaniem, forma eugeniki. Lepsze bierzemy, a gorsze zabijamy. Jak w starożytnej Sparcie, gdzie słabsze niemowlęta zrzucano ze skały. Ustawa dopuszcza badanie zarodka tylko pod warunkiem, że służy ono leczeniu tego zarodka. Wykluczamy natomiast ich selekcję.
[b]Ale pańska ustawa zamierza również uniemożliwić odszkodowania tzw. złe urodzenie.[/b]
Inspiracją do podjęcia tego tematu była sprawa Alicji Tysiąc. Do końca życia nie otrząsnę się z moralnego szoku, że matka może procesować się o odszkodowanie z powodu tego, że urodziła dziecko. W zamian chcemy zwiększyć pomoc państwa dla rodzin zmagających się z wychowaniem dzieci o dużym stopniu niepełnosprawności.
[b]Czy lekarze powinni mieć prawo odmawiać ze względów etycznych wykonania pewnych zabiegów? [/b]
Dzisiaj mają prawo odmawiać. Moja ustawa zwalnia ich z obowiązku wskazywania miejsca, gdzie można dokonać zapłodnienia in vitro. Uważam, że to jest naruszenie suwerenności moralnej lekarza i przerzucenie odpowiedzialności państwa na konkretnego człowieka, którego zmusza się, by współuczestniczył w czymś, co uważa za moralnie naganne.
[b]Mówi pan o zakazach, ale jak dopilnować, żeby to, czego pan zabroni się nie zdarzało. Od prawnego i ustawowego zakazu tych procedur bardzo daleko do ich wyegzekwowania.[/b]
To wszystko jest bardzo precyzyjnie uregulowane w dyrektywach UE. One pod tym względem są naprawdę dobrze przemyślane. Polska jest zobowiązana do tego, żeby się stosować do tych dyrektyw.
[b]Dzisiaj się nie stosuje?[/b]
Nie. Z tego powodu już chyba w tym roku zapłacimy kary.
[b]Pańska ustawa ma regulować nie tylko okoliczności sztucznego zapłodnienia, ale również okoliczności jego śmierci.[/b]
Chodzi nam o doprecyzowanie przepisów dotyczących terapii uporczywej.
[b]To też sfera, która dziś nie jest określona?[/b]
Nie ma tu jasnych regulacji. Praktyka jest taka, że ze względu na obawę przed ewentualnymi zarzutami lekarze na ogół prowadzą terapię uporczywą do końca. Konwencja bioetyczna obliguje Polskę do podniesienia standardu, jeżeli chodzi o prawo pacjenta do wyrażania zgody na to. Dotyczy to również stanu umierania. Dlatego ustawa proponuje coś, co potocznie nazywa się testamentem życia.
[b]To nie zniknęło z projektu?[/b]
Nie, i mimo zastrzeżeń płynących z rozmaitych stron gorąco bronię tego zapisu. Po pierwsze, definiujemy po raz pierwszy czym jest uporczywa terapia. Chcę od razu powiedzieć, że za uporczywą terapię nie uznajemy podstawowych zabiegów pielęgnacyjnych, łagodzenia bólu, karmienia czy nawadniania.
[b]Czyli odłączenie od aparatury osoby, która żyje wyłącznie dzięki kroplówce, nie jest zaprzestaniem uporczywej terapii tylko eutanazją[/b]
Tak. Testament życia będzie miał dwie formy - łagodniejszą i ostrzejszą. Łagodniejsza forma dotyczy sytuacji, w której pacjent na piśmie składa oświadczenie, że nie życzy sobie podejmowania wobec niego jakichś działań medycznych w przypadku gdyby znalazł się w sytuacji agonii i nie był wtedy w stanie wyrazić swojej woli. W takim przypadku lekarz powinien się kierować tą wolą pacjenta, ale nie musi. Jeżeli uważa, że dla dobra pacjenta powinien jednak prowadzić działania, których pacjent nie akceptuje, to naruszenie woli pacjenta jest niekarane.
Ale proponujemy też rozwiązanie bardziej ostre, gdy ktoś poinformowany przez lekarza, że jest nieuleczalnie chory, zgłasza w centralnym rejestrze biomedycznym, że nie życzy sobie podejmowania pewnego typu działań w stosunku do siebie. W tym przypadku lekarze będą zobowiązani do respektowania woli pacjenta. Chciałbym przy tym pokreślić jedną bardzo ważną sprawę. Testament życia upoważnia lekarza do tego, żeby nie podejmować pewnych form terapii. Natomiast nie upoważnia do zaprzestania terapii już podjętej. Nie będzie tak, że pacjent jest podłączony do aparatury i w pewnym momencie chce, żeby go odłączono, a lekarze akceptują jego wolę. To byłaby już forma eutanazji.