Nowa frakcja w PE gotowa

Rozmowy z Anglikami o stworzeniu nowej grupy w europarlamencie trwały od 2002 roku – mówi prezes PiS Jarosław Kaczyński

Aktualizacja: 22.06.2009 14:13 Publikacja: 21.06.2009 23:50

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

[b]Rz: Jakie są nastroje w PiS po wyborach? Działacze publicznie skarżyli się na sposób prowadzenia kampanii.[/b]

[b]Jarosław Kaczyński, prezesem PiS: [/b]Nie ma żadnych niepokojów. Zbigniew Ziobro sprowokowany przez dziennikarza powiedział, że trzeba coś zrobić z PR-em, a potem pojawiły się tytuły „Ziobro posprząta w PiS”, na które ja ostro zareagowałem. Później było kilka emocjonalnych wypowiedzi osób, których dotknęły może mankamenty kampanii wyborczej. I to wszystko. Ale tak naprawdę tylko w mediach wygląda to dramatycznie. Wewnątrz PiS jest bardzo spokojnie, bo nie ma powodu do niezadowolenia. Wynik, który osiągnęliśmy, jest wysoce zadowalający i potwierdza nasze istnienie na scenie politycznej.

[b]Jest panu przykro, że naskoczył pan publicznie na Ziobrę?[/b]

To nie jest właściwe określenie. Człowiek, który od 20 lat jest nieustannie atakowany, twardnieje. Zresztą powiedziałem Ziobrze to samo, co wszystkim nowym europosłom – w pierwszej kolejności mają nauczyć się języka i muszą na to poświęcić wiele godzin dziennie.

[b]A co z Jolantą Szczypińską, Zbigniewem Giżyńskim, Arkadiuszem Mularczykiem? Czy to prawda, że niektórzy z wymienionych mogą być nawet relegowani z partii za swoje krytyczne wypowiedzi?[/b]

To są bzdury. W takich informacjach chodzi chyba o to, żeby sprowokować te osoby do wybuchu i doprowadzić do rozbicia partii. Widzimy w tym pewną intencjonalność. Jako żywo w 2005 roku nikt nie przepytywał PO, dlaczego przegrali na wsiach czy w miastach. A nas nieustannie się o to pyta.

[b]Sam pan powiedział w „Gazecie Polskiej”, że wasz wynik na wsi nie był zadowalający.[/b]

Tak. Bo nie byliśmy w stanie przebić się przez negatywną propagandę, jakoby chcieliśmy coś zabrać wsi. A na koniec uderzono nas reklamą ze świńskimi tyłkami, co pewnie odebrało nam z pół punktu procentowego głosów. Nie udało się nam dotrzeć do wsi z naszym przekazem, choć wielu rolników uważa, że za naszych rządów na wsiach działo się najlepiej od czasów Edwarda Gierka.

[b]To dlaczego wieś nie poszła na was głosować?[/b]

Bo nie opowiadaliśmy o naszych sukcesach ekonomicznych. Jedyny człowiek, który opowiadał o swoich sukcesach, to był Zbigniew Ziobro. A inni nie. I to nie jest zarzut wobec Ziobry, tylko wyraz poczucia, że gdyby inni opowiadali z Jego talentem, mogłoby być lepiej w 2007 roku.

[b]I Ziobro stał się popularny. A gdy chciał się podzielić swoją popularnością i wspomóc Mularczyka, pan zakazał mu pokazywania się u jego boku.[/b]

Chodziło o to, żeby nie dawać pretekstu do artykułów prasowych typu „Ziobro walczy z Kamińskim”. Mularczyk i tak miał duże wsparcie różnych środowisk. I zdobył 50 tys. głosów. Jego dobry wynik był dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Nie ukrywam, że życzyłem sobie dwóch mandatów w Warszawie. Chciałem, żeby do europarlamentu dostała się Ewa Tomaszewska, która była bardzo dobrym deputowanym, podobnie jak Hanna Foltyn-Kubicka. Żałuję, że żadna z nich się nie dostała.

[b]Czy to prawda, że osobiście zabronił pan Szczypińskiej organizowania konferencji prasowych, by zwiększyć szanse Foltyn-Kubickiej?[/b]

To całkowita nieprawda. Jolanta prowadziła bardzo intensywną kampanię. Nikt jej niczego nie zabraniał. Choć doszło do jakiegoś incydentu z biurem prasowym, ale to w kampaniach się zdarza. Podobnie innym posłom. Wszyscy mieli wolną rękę. Najlepszym dowodem jest to, że wystawiliśmy na liście pomorskiej Tadeusza Cymańskiego, choć było z góry wiadomo, że może odebrać mandat Foltyn-Kubickiej. A zrobiliśmy to w imię zasady symetrii i przyzwoitości. Skoro wszędzie wystawiliśmy posłów, to na Pomorzu nie mogliśmy zrobić inaczej. Wobec nikogo nie zastosowano protekcji, choć nikt nigdy nie ukrywał, że „jedynki” – a w dwóch czy trzech okręgach także „dwójki” – mają preferencje. Tak jest zawsze, a w tej kampanii powiedziano to wprost.

[b]Jadwiga Staniszkis zwróciła uwagę na to, że PiS poparli w tegorocznych wyborach głównie ludzie starsi. Jeżeli nie znajdziecie drogi do młodzieży, która dziś popiera PO, to nigdy nie odzyskacie władzy.[/b]

Nie martwię się chwilowym odpływem młodych ludzi do PO. W połowie lat 90. niektórzy analitycy twierdzili, że prawica w Polsce się nie rozwinie, tylko będzie funkcjonować przy PSL-u. Dziś może to tylko bawić. Okazało się, że wyborcy chętnie przerzucają się z jednej partii na drugą. Na młodzież silnie oddziałuje kultura masowa. A że media nieustannie nas atakują, wmawiając młodym ludziom, że bycie sympatykiem PiS to obciach, to nie możemy mieć zbyt wielu zwolenników w tej grupie wyborców. Zmiana tej sytuacji będzie możliwa dopiero, gdy radykalnie zostanie zmodyfikowana rzeczywistość medialna, tak jak to się stało przy okazji afery Rywina.

[b]Na taką odmianę chyba będzie musieli długo czekać...[/b]

Możecie państwo tak uważać. Ja mam inne zdanie na ten temat. Sytuacja społeczno-polityczna jest dynamiczna. Mamy kryzys. Co prawda przebiega on u nas w miarę łagodnie dzięki Zycie Gilowskiej, która obniżyła podatki i składkę rentową, pobudzając w ten sposób popyt wewnętrzny. Pani profesor powinna być za to całowana w rękę. Także za to, że nie próbowała wprowadzać euro, bo przy sztywnym kursie złotówki byłoby jak na Litwie. Nisko, bardzo nisko kłaniać się trzeba też Grażynie Gęsickiej. To one stworzyły kapitał, z którego dziś korzystamy.

[b]Z powodu obniżenia podatków rząd zmaga się dzisiaj z dziurą budżetową.[/b]

To nieprawda. Deficyt budżetowy został zaprogramowany na bardzo niskim poziomie 18 mld zł, z czego 16 już wykorzystano. Jeżeli trochę wzrośnie, to tragedii nie będzie. Tragedią może być całkowite niepanowanie nad sferą finansów przez obecny rząd, ale to już inna sprawa.

[b]Jesienią zacznie się wyścig do Pałacu Prezydenckiego. Jakie są szanse Lecha Kaczyńskiego na reelekcję i czy będzie się o nią ubiegał?[/b]

Pytania o kandydowanie obecnego Prezydenta w wyborach są częścią kampanii Donalda Tuska. Nie ma w tej chwili żadnych wątpliwości, że Lech Kaczyński będzie naszym kandydatem na prezydenta. A że jest to kandydatura trudna, to też oczywiste. I wcale nie dlatego, że Lech Kaczyński jest złym prezydentem. Przeciwnie, jest człowiekiem kompetentnym i dobrze przygotowanym do pełnienia swojej funkcji. Niestety, trudno dotrzeć do ludzi z tą informacją, bo druga strona ma przewagę w mediach. Przypomnę historię ze szczytem NATO. Lech Kaczyński nie miał najmniejszego wpływu na to, czy Radosław Sikroski zostanie szefem NATO, czy nie, to była wyłącznie sprawa rządu i jego niezgulstwa. A mimo to dzięki zręcznej propagandzie ludzie uwierzyli, że prezydent jest winien utraty przez Polskę tego stanowiska. Gdyby był politykiem w stylu obecnej ekipy rządowej, nie pojechałby na ten szczyt.

[b]Musiał pojechać jako zwierzchnik sił zbrojnych.[/b]

Mógł powiedzieć, że niedomaga. Ale jest odpowiedzialnym człowiekiem, poważnie traktującym swój urząd.

[b]Skoro trudno jest zmienić wizerunek głowy państwa, może lepiej zmienić kandydata na prezydenta? Może Zbigniew Ziobro powinien wystartować w tym wyścigu?[/b]

Gdybyśmy zmienili kandydata na innego, to jego wizerunek też byłby bardzo szybko zszargany. W Polsce każdy może zostać bohaterem, byle tylko był przeciwko Kaczyńskiemu. Ale przede wszystkim Lech Kaczyński jest dobrym prezydentem i nie ma powodów go zmieniać. Jego kolejne pięć lat przysłuży się Polsce. Zbigniew Ziobro to wie, skądinąd pięć lat w europaralmencie bardzo mu się przyda w przyszłych bojach.

[b]Do Parlamnetu Europejskiego wyjechało wielu znanych posłów PiS. Kto teraz będzie twarzą partii?[/b]

Nie mamy z tym problemu. Czy państwo narzekali na brak Adama Bielana lub Michała Kamińskiego, gdy wyjechali do europarlamentu? Nie. Pojawią się nowe twarze. Byłoby nawet lepiej, żeby ten proces był trochę mniej spontaniczny niż obecnie, bo powstaje wrażenie kakofonii.

[b]To chyba lepiej, że posłowie chcą się wykazać, są bardziej samodzielni. Czy samodzielność w polityce jest wadą?[/b]

Jest zaletą. Ale polityka to gra zespołowa. Nawet najwybitniejsi politycy muszą grać w orkiestrze, którą ktoś dyryguje.

[b] W orkiestrze są też solówki.[/b]

Ale ci, którzy je wykonują, muszą zawsze czekać na sygnał dyrygenta.

[b]Czy ma pan żal do Elżbiety Jakubiak, że zamierza nosić koszulkę z napisem „Nie wstydzę się Radia Zet”.[/b]

Mówiła mi, że wszystko wyniknęło z nieporozumienia. Kiedy Marek Suski odczytał w audycji Tomasza Lisa, co o nas mówią w Radiu Zet, naprawdę nikt w PiS nie ma już wątpliwości.

[b]Jak postępuje tworzenie waszej frakcji w europarlamencie?[/b]

Dobrze. Jesteśmy już dogadani z Anglikami. Zresztą prowadzimy z nimi rozmowy już od 2002 roku. Zebraliśmy też osiem nacji – o jedną więcej niż trzeba, by założyć nową frakcję, dokładnie rozmowy dotyczą 13 grup. Teraz chodzi o to, w jakim stopniu zbliżymy się pod względem liczebności do liberałów (trzeciej co do wielkości grupy w PE – red.).

[b] A jakie cele sobie stawiacie w tej kadencji?[/b]

Najważniejsza jest dla nas następna perspektywa budżetowa i walka o to, by Polskę za bardzo nie obciążano różnymi kosztami, np. ekologicznymi. Druga sprawa to utrzymanie, a następnie zwiększenie dopłat dla rolnictwa. Trzecia to kwestie strategiczne z energetyką na czele. I wreszcie konieczność rozmowy o kształcie UE. W Parlamencie Europejskim wytworzyła się taka maniera, że o przyszłości Unii się nie dyskutuje, bo nie wypada. A my chcemy dyskutować o różnych sprawach np. o tendencjach hegemonistycznych. Szef Komisji Europejskiej bardzo często rozmawia z prezydentem Francji i kanclerz Niemiec. Anglicy trochę się dystansują, ale nic ważnego bez ich zgody się nie zrobi, trochę dalej są Włosi, a już my bardzo daleko. O tym trzeba mówić.

[b]Czy projekt ustawy o in vitro może doprowadzić do wojny ideologicznej w PiS? Macie własny projekt i jest jeszcze tzw. projekt społeczny popierany przez część waszego klubu.[/b]

Nie będzie wojny ideologicznej. Większość klubu poprze projekt Bolesława Piechy, zakazujący sztucznego zapłodnienia metodą in vitro. Ja też za tym będę głosować, dlatego że taka jest nauka Kościoła. Ale inni zrobią jak chcą, dyscypliny w tej sprawie nie wprowadzimy, choć duża większość na pewno będzie za. Nie sądzę natomiast, by klub poparł projekt społeczny przewidujący straszne kary za wykonywanie in vitro, bo to nie jest właściwa droga.

[b]Ale jeżeli nie uda się przyjąć projektu Piechy, to czy poparlibyście rozwiązania Jarosława Gowina?[/b]

Sądzę, że taka byłaby postawa zdecydowanej większości. Kościół tego nie popiera, a jego głos w tej sprawie ma dla mnie znaczenie. Ale nikt nie będzie miał pretensji do posłów, którzy zechcą zagłosować za rozwiązaniem Gowina.

[b]Dlaczego godzi się pan na rządy spin-doktorów w partii? Wielu działaczy PiS ma o to żal. Niedawno Ludwik Dorn użył takiego porównania, że rządy Adama Bielana, Michała Kamińskiego i Ryszarda Czarneckiego będą miały zgubny wpływ na partię.[/b]

Twierdzenie, że w partii rządzą spin-doktorzy, jest po prostu śmieszne. Zrobili w PiS karierę w 2005 roku, kiedy partia była w kryzysie, a jednocześnie przez nasz komitet polityczny nie dało się przeprowadzić żadnego projektu. Sądzę, że niektórym osobom chodziło o przegraną w wyborach i przejęcie władzy w partii. Wtedy doszedłem do wniosku, że trzeba zastosować bajpas i uruchomiłem spin-doktorów do robienia różnych rzeczy. To szybko zaczęło przynosić efekty. Najpierw był słynny wiec PiS w Sali Kongresowej na temat konstytucji, który bardzo mocno nas zareklamował, a potem inne akcje. I zaczęliśmy wyprzedzać PO w sondażach. Większość naszych działaczy się ucieszyło, ale niektórzy się zmartwili. Może dlatego, że to nie oni wymyślili dobre akcje.

[b] Ale wielu działaczy wręcz ich nie znosi. Uważa pan, że nie ma w tym ani odrobiny ich winy?[/b]

Mają jedną złą cechę: mówią rzeczy, których nie powinni. Lubią się chwalić. Mówię im to w oczy, więc mogę też powiedzieć to czytelnikom „Rzeczpospolitej”. Natomiast wszystkie inne zarzuty pod ich adresem, np. ten, że rzekomo reglamentują dostęp do mnie, to czysta bajka. Do mnie łatwiej się dostać niż do wielu innych polityków, np. swojego czasu do Ludwika Dorna. I nie dzielę ludzi na tych, których akceptuję lub nie. Oczywiście ich pracę też można poprawić. Kampania w 2007 roku była przez nich zmonopolizowana. W tym roku wprowadziliśmy więcej pluralizmu, Jacek Kurski rozwinął skrzydła. Nasz pierwszy ostry spot, a później zaangażowanie pani Cugier-Kotki, to były jego pomysły. A jeśli chodzi o opinię Dorna, to powiem tylko, że odgrywa on dzisiaj smutną rolę.

[b]Może powinien pan wyciągnąć do niego rękę?[/b]

To przecież on publicznie ogłasza, że między nami jest niemożliwa do zasypania przepaść itd., itp. Zbigniew Ziobro przełamał się i pogodził z Dornem, choć ten, łagodnie mówiąc, nie miał o nim dobrego zdania. Dorn w ogóle ma skłonność do ostrych idiosynkrazji, często irracjonalnych. Wielu naprawdę świetnych ludzi padało ich ofiarą. Ale gdyby zechciał przestać szkodzić PiS, byłbym mu wdzięczny.

[b]Czy wiadomo już, kto będzie kandydatem PiS na prezydenta Warszawy? Ubiegają się o to Elżbieta Jakubiak i Paweł Poncyliusz i podobno ich wynik w tegorocznych wyborach miał być rodzajem sprawdzianu?[/b]

Nie było żadnych sprawdzianów. Posłowie zostali poproszeni o kandydowanie, by wzmocnić listy, czemu ja na początku byłem przeciwny, bo oczyma duszy widziałem problemy, które z tego wynikną. I nie pomyliłem się. Paweł Poncyljusz podszedł do swojej kampanii niezwykle poważnie i był bardzo widoczny. Natomiast kampania pani Elżbiety praktycznie nie istniała. Tymczasem jego przewaga nie była wcale miażdżąca.

[b]A czy te wyniki o czymś przesądzą?[/b]

Nie, bo najpierw musimy się zastanowić, co zrobić, żeby za rok warszawiacy ocenili obecną prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz nie według przynależności partyjnej, tylko według efektów pracy. Bo jeżeli w grę będzie wchodziła wyłącznie przynależność partyjna, to będzie trudno i konieczny będzie inny typ kandydata. Warszawa jest dziś mocno przechylona ku Platformie. Pytanie więc brzmi, kto będzie najlepszym kandydatem pod względem merytorycznym i wizerunkowym. Może ktoś z tej pary, ale dziś tego nie wiem. Kazimierz Marcinkiewiczm, mimo że był bardzo popularny jako premier, nie wygrał z kandydatką PO. Moim zdaniem głównie dlatego, że nie chciał robić kampanii na Pradze, gdzie my zawsze mamy wysokie poparcie, od czasów Porozumienia Centrum. Mieliśmy nawet swoich zwolenników na bazarze Różyckiego, bo ci ludzie byli bardzo antykomunistyczni. A przy ul. Kijowskiej mieliśmy lokalik partyjny koła PC, które prowadził pan z bazaru Różyckiego. Pamiętam taką anegdotę, że któregoś dnia w trakcie zebrania koła ów pan spojrzał na zegarek i powiedział – koniec gadania, teraz muszę nakarmić gołębie.

[b]Rz: Jakie są nastroje w PiS po wyborach? Działacze publicznie skarżyli się na sposób prowadzenia kampanii.[/b]

[b]Jarosław Kaczyński, prezesem PiS: [/b]Nie ma żadnych niepokojów. Zbigniew Ziobro sprowokowany przez dziennikarza powiedział, że trzeba coś zrobić z PR-em, a potem pojawiły się tytuły „Ziobro posprząta w PiS”, na które ja ostro zareagowałem. Później było kilka emocjonalnych wypowiedzi osób, których dotknęły może mankamenty kampanii wyborczej. I to wszystko. Ale tak naprawdę tylko w mediach wygląda to dramatycznie. Wewnątrz PiS jest bardzo spokojnie, bo nie ma powodu do niezadowolenia. Wynik, który osiągnęliśmy, jest wysoce zadowalający i potwierdza nasze istnienie na scenie politycznej.

Pozostało 95% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!