Wielka Brytania jest wstrząśnięta informacjami napływającymi z Afganistanu, gdzie od początku lipca zginęło już 15 brytyjskich żołnierzy. Media podkreślają też, że brytyjska armia straciła w Afganistanie łącznie 184 ludzi – więcej niż na wojnie w Iraku. W ciągu jednego dnia w zeszłym tygodniu zginęło aż sześciu żołnierzy – to największe straty, jakie Brytyjczycy ponieśli od czasu wojny na Falklandach.
[srodtytul]Atak na bastion talibów[/srodtytul]
Szybko rosnąca liczba ofiar to cena, jaką Wielka Brytania płaci za ofensywę w prowincji Helmand, uznawanej za bastion talibów. Od kilku tygodni prowadzona jest tam operacja o kryptonimie „Pazur pantery”, której celem jest odbicie ogromnego terytorium z rąk ekstremistów, by umożliwić przeprowadzenie na nim wyborów prezydenckich i parlamentarnych zaplanowanych na 20 sierpnia. Brytyjski premier przypominał rodakom, którzy coraz częściej zadają pytania o sens misji, że walka się toczy także o ich bezpieczeństwo.
– Trzy czwarte spisków terrorystycznych wykrytych w Wielkiej Brytanii było zaplanowanych w górzystych regionach Afganistanu i Pakistanu – przekonywał w weekend Gordon Brown. I zapewniał, że brytyjska ofensywa przynosi efekty.
Wsparcia udzielił mu amerykański prezydent Barack Obama. – Talibowie się wycofują, choć przed nami jeszcze daleka droga – mówił. On również podkreślał, jak wysoka jest stawka w tej wojnie. – Europa ma tyle samo do stracenia, jeśli nie więcej niż Stany Zjednoczone. Prawdopodobieństwo zamachów w Londynie jest tak samo wysokie, jeżeli nie wyższe niż w Ameryce – ostrzegł Obama.