Wczoraj ujawniliśmy kulisy największej afery szpiegowskiej ostatnich lat w naszym kraju. Opisaliśmy, jak w wyniku wielomiesięcznej operacji polski kontrwywiad zdemaskował dwóch szpiegów pracujących w rosyjskiej ambasadzie: Siergieja Peresunkę i Aleksieja Karasajewa. Zostali bez rozgłosu wydaleni z Polski w 2008 r.
Ustaliliśmy w MSZ, że Peresunko przyjechał do Polski na miejsce Grigorija Kozłowa, który był akredytowany w naszym kraju od czerwca 2002 r. Z kolei Karasajew objął wakat po Jewgieniju Sołdatowie, który przebywał u nas na placówce dyplomatycznej od grudnia 2003 r.
Wydalonych w 2008 r. szpiegów zastąpili ppłk Siergiej Konoplew i kmdr Wiaczesław Dołganow, którzy pełnią obecnie obowiązki zastępców attache wojskowego Rosji w Polsce.
Nie oznacza to, że automatycznie muszą być również oficerami GRU, chociaż – jak twierdzi gen. Gromosław Czempiński, były szef UOP– prawdopodobieństwo tego jest wysokie.
Generał Henryk Jasik, były dyrektor Zarządu Wywiadu UOP: – Zasadą jest zmienianie stanowisk przykrycia, jeśli zostały one spalone. Oznacza to, że jeżeli przyjechali do Polski szpiedzy na miejsce Peresunki i Karasajewa, mogą pracować teraz w dowolnej komórce ambasady rosyjskiej, która nie kojarzy się z wojskiem.