[b]Rz: Formowanie kobietom biustu przez chirurga ma swe początki w mastektomii - kobiety po usunięciu chorej piersi poddawały się jej sztucznej rekonstrukcji. Ale potem zaczęły poprawiać swój biust również kobiety zdrowe. Powstał paradoks - operacje plastyczne są rakotwórcze. Prawda czy fałsz? [/b]
[b] Dr Tomasz Sarosiek: [/b]To mit. Nie ma badań potwierdzających, by jakakolwiek metoda chirurgicznego poprawiania piersi powodowała raka. Implanty nie prowadzą do mutacji przyczyniających się do powstawania komórek nowotworowych. Ale często jest tak, że w sztucznym biuście trudno zdiagnozować raka w jego wczesnym stadium. Niełatwo zrobić tu np. mammografię. Z drugiej strony kobiety po operacjach plastyczny to osoby, które przywiązują wagę do swojego ciała i dbają o siebie. Stać je, by profilaktycznie wykonywać kosztowny rezonans magnetyczny.
[b] A hormonalna terapia zastępcza? Estrogeny, które znajdują się też w środkach antykoncepcyjnych, a ich syntetyczny odpowiednik estradiol, w niektórych kosmetykach, zwiększają ryzyko zachorowania na raka. [/b]
To prawda. Organizm kobiety produkuje estrogeny przez całe jej dorosłe życie. Wykazano, że ryzyko zachorowania na raka piersi jest u kobiety tym większe, im dłuższy jest czas ekspozycji jej organizmu na estrogeny, czyli gdy wystąpi u niej wcześnie miesiączka i późno menopauza. A stosowanie hormonalnej terapii zastępczej to nic innego jak odwlekanie w czasie menopauzy. Przyjmowanie estrogenów dłużej niż pięć lat, również tych zawartych w środkach antykoncepcyjnych, jest ryzykiem. Osobiście nie jestem przeciwnikiem terapii hormonalnych. Przynoszą kobietom wiele korzyści - zmniejszają ryzyko wystąpienia u nich osteoporozy, miażdżycy. Ale przyjmując hormony należy co najmniej raz w roku robić mammografię i usg.
[b]Duże biusty są bardziej narażone na raka piersi niż małe? [/b]