Tatuś nie pracuje, tatuś albo pisze, albo czyta

Przypominamy fragmenty kilku najcelniejszych tekstów Macieja Rybińskiego publikowanych w „Rz”

Publikacja: 23.10.2009 02:35

Maciej Rybiński

Maciej Rybiński

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

[srodtytul]Słowa, słowa, słowa[/srodtytul]

Jestem człowiekiem, dla którego słowo jest narzędziem pracy. Obracam się wśród ludzi, którzy także żyją ze słów i ze składania ich w zdania oraz dłuższe okresy. Kiedy sam nie piszę, czytam to, co napisali inni. Przed laty moja córka, zapytana, gdzie tatuś pracuje, odpowiedziała z godnością: – Tatuś nie pracuje, tatuś albo pisze, albo czyta.

[i]14 stycznia 1995 roku[/i]

[srodtytul]Z Księgi Pingwiństwa Polskiego[/srodtytul]

Pingwiny wyglądają poważnie, godnie, wręcz majestatycznie. Dopóki się nie ruszają. Wystarczy, żeby pingwin zrobił kilka kroków, a już kończy się powaga i zaczyna groteska. Podobnie jest z polskimi politykami – na pierwszy rzut oka są to ludzie poważni, godni, w niektórych przypadkach nawet majestatyczni. Dopóki się nie odezwą. Wtedy wychodzi na jaw, że to nie polityk, ale pingwin.

[i]18 stycznia 1997 roku[/i]

[srodtytul]Bolesna miłość[/srodtytul]

Naczytawszy się ostatnio prasy – polskiej, zagranicznej, a nawet holenderskiej – doszedłem do wniosku, że homoseksualizm nie jest orientacją seksualną, ale nową, prężnie rozwijającą się kategorią kulturową, przyciągającą z dziwną mocą ludzi zorganizowanych w całkiem inne kręgi, których wyznacznikiem były zazwyczaj poglądy polityczne, społeczne i estetyczne. Homoseksualizm światopoglądowy szerzy się z szybkością burzy wśród ludzi osobiście niezainteresowanych praktykowaniem stosunków seksualnych z osobami tej samej płci. (...)Mamy ostatnio homoseksualistów wierzących, ale nie- praktykujących. I to jest już nowa jakość.

[i]25 maja 2001 roku[/i]

[srodtytul]Cuda i cudaki w historii[/srodtytul]

Strasznie się trudno dziś przebić przez szum informacyjny. Kiedyś, żeby zaistnieć, wystarczyły głupstwa normalnej wielkości. Skrojone na ludzką miarę. Dziś potrzebne są idiotyzmy monumentalne, a i to nie zawsze gwarantuje sukces.

[i]16 sierpnia 2005 roku[/i]

[srodtytul]Człowiek platformerski człowiekowi pisowskiemu wilkiem[/srodtytul]

Znaleźliśmy się, ewolucyjnie, na wyższym stopniu rozwoju. Polak jest dziś albo Homo platformersis, albo Homo pisiorensis, ale nigdy, w żadnym razie Homo sapiens.

[i]8 września 2008 roku[/i]

[srodtytul]Kryzys kapitalizmu nam niestraszny[/srodtytul]

Jeszcze nie ma adwentu, a już jest Boże Narodzenie. W telewizyjnych reklamach Bóg się rodzi i namawia do wypicia coca-coli albo zadzwonienia przez komórkę do Betlejem. Trzeba kupić komórkę nawet dla psa, bo – jak wiadomo – w Wigilię zwierzęta będą mówić ludzkim głosem, to sobie wreszcie pogada. Przed supermarketami biegają już Święci Mikołajowie, nawołując: pójdźcie wszyscy do stajenki, damy wam siana po cenach preferencyjnych. To wszystko razem jest kapitalizm przeżywający kryzys, którego nie przetrwa. Taka jest przynajmniej diagnoza sprowadzonej z hukiem do Polski z Kanady i wystawionej na widok publiczny przez „Dziennik” ikony alterglobalizmu – Naomi Klein.

[i]24 listopada 2008 roku[/i]

[srodtytul]Odpowiednie dać rzeczy słowo[/srodtytul]

Ktoś, kto ma duszę sklepikarza, opisze świat, a także jego poszczególne części i wydarzenia inaczej niż poeta czy filozof. (...) Widać tę rozmaitość wyraźnie w powodzi opisów udziału prezydenta Rosji Władimira Putina w obchodach 70. rocznicy wybuchu wojny, znaczenia, rangi i konsekwencji tego wydarzenia. Duch kramarstwa unosi się nad częścią tych komentarzy. Niektóre wypowiedzi polityków, a i publicystów, skojarzyły mi się z bardzo dawnym rysunkiem Andrzeja Czeczota – latający talerz zwieńczony od dołu zwieraczem odbytu, zgrabna kupa na polu pod spodem i dwóch chłopków z komentarzem: dobre i to. Pewnie, że tak. Mógł Putin nie przyjechać, mógł przyjechać, obrazić się i wyjechać, mógł też obrazić dotkliwie gospodarzy. Czyli nas. Niczego takiego nie zrobił, zostając w oczach politycznych sklepikarzy, śledzących każde skrzywienie jego ust, Ostatnim Bohaterem II Wojny Światowej.

[i]4 września 2009 roku[/i]

[srodtytul]Słowa, słowa, słowa[/srodtytul]

Jestem człowiekiem, dla którego słowo jest narzędziem pracy. Obracam się wśród ludzi, którzy także żyją ze słów i ze składania ich w zdania oraz dłuższe okresy. Kiedy sam nie piszę, czytam to, co napisali inni. Przed laty moja córka, zapytana, gdzie tatuś pracuje, odpowiedziała z godnością: – Tatuś nie pracuje, tatuś albo pisze, albo czyta.

Pozostało 88% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!