Maciej Kozłowski, od lat związany z dyplomacją, nadal pracuje w MSZ - jest zastępcą dyrektora Departamentu Afryki i Bliskiego Wschodu.
Jak się dowiedziała "Rz", skierowany właśnie do sądu wniosek w jego sprawie dotyczy lat 1965-69. Wtedy, jak ustalił prokurator Biura Lustracyjnego, Maciej Kozłowski miał współpracować z Wydziałem II Służby Bezpieczeństwa w Krakowie (kontrwywiadem). Najpierw jako kandydat na tajnego współpracownika, a potem - TW o pseudonimie "Witold". Materiał, jaki zachował się w jego sprawie w archiwum, jest "bogaty i wyjątkowo kompletny" - twierdzi prokurator Biura Lustracyjnego. Chodzi konkretnie o współpracę z grupą funkcjonariuszy Wydziału II zajmującą się "zwalczaniem wywiadu Wielkiej Brytanii" - jak to określono w materiałach Służby Bezpieczeństwa.
Maciej Kozłowski, kuzyn Krzysztofa Kozłowskiego, szefa MSW w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, publicysta i działacz opozycji w PRL, został skazany w 1970 r. na 4,5 roku więzienia w głośnym procesie taterników. Za to, że w 1969 roku próbował wraz z przyjaciółmi przerzucić przez góry do Polski niezależny biuletyn, wydrukowany w Czechosłowacji, a także paryską "Kulturę". Wyszedł z więzienia na mocy amnestii.
Kozłowski miał już proces lustracyjny. Jednak w sierpniu 2000 roku sąd umorzył postępowanie wobec niego, bo dyplomata odszedł ze stanowiska w MSZ przed wejściem w życie nowelizacji poprzedniej ustawy lustracyjnej. Według ówczesnych przepisów rezygnacja z funkcji podlegającej lustracji wstrzymywała bowiem procedurę sądową. Ambasadorzy zaś (Kozłowski został nim w Izraelu w 1999 roku i pełnił tę funkcję do roku 2003) nie składali oświadczeń lustracyjnych. Zatem sąd ostatecznie nie rozpoznał sprawy Macieja Kozłowskiego pod względem merytorycznym. Nie był to jedyny taki wypadek - tak samo sąd postąpił np. wobec byłego wojewody bydgoskiego Krzysztofa Sidorkiewicza. Według dzisiejszych przepisów, nawet po rezygnacji z funkcji proces osoby, która złożyła już oświadczenie lustracyjne byłby kontynuowany.
Poprzedni wniosek w sprawie byłego wiceszefa naszej dyplomacji do Sądu Lustracyjnego skierował w 1999 roku rzecznik interesu publicznego Bogusław Nizieński, który w trakcie rozprawy mówił nawet, że sąd miał do wglądu "teczkę osobową" Kozłowskiego. Był wtedy za tę wypowiedź atakowany przez przeciwników lustracji, skoro proces sądowy dyplomaty nie zakończył się jakimkolwiek orzeczeniem.