Znali wysokość, mimo to lądowali

Piloci świadomie schodzili poniżej wysokości 100 m, podawali komendy – ujawnił wczoraj Edmund Klich

Publikacja: 25.05.2010 03:56

Miejsce katastrofy prezydenckiego samolotu

Miejsce katastrofy prezydenckiego samolotu

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Załoga prezydenckiego tupolewa, który 10 kwietnia rozbił się pod Smoleńskiem, wykonywała manewr lądowania, schodząc poniżej tzw. wysokości decyzyjnej – 100 m nad ziemią – ujawnił wczoraj w programie „Teraz My” TVN Edmund Klich, polski ekspert akredytowany przy rosyjskiej komisji (MAK), która bada katastrofę. – Piloci dalej podawali komendy, że zeszli na wysokość 90, a później 80 metrów. Mieli więc świadomość, na jakiej wysokości się znajdują – potwierdza „Rz” Klich.

Jak ujawnił ekspert, dramat w kokpicie słychać czarne skrzynki zarejestrowały dopiero dwie, trzy sekundy przed pierwszym uderzeniem skrzydła samolotu w drzewo. Według relacji Klicha po tym zdarzeniu na taśmie są słowa „wypowiadane w dużym stresie”.

– Z tych informacji wynika, że załoga była absolutnie świadoma tego, że schodzi na wysokość poniżej 100 metrów i że decyduje się na lądowanie, nie widząc ziemi – komentuje ekspert lotnictwa Tomasz Hypki. – W sytuacji, kiedy piloci nie widzieli pasa startowego, nie mieli prawa kontynuować lądowania. Złamali wszystkie możliwe procedury i nic ich nie usprawiedliwia.

Hypki podkreśla, że już na wysokości 123 metrów system TAWS zaczął ostrzegać pilotów, iż maszyna jest za blisko ziemi. – W tym momencie powinni natychmiast odstąpić od lądowania i zacząć się wznosić. Te ostrzeżenia również zlekceważyli – dodaje.

Czy to możliwe, że mając na pokładzie tyle ważnych osób, piloci tak bardzo ryzykowali i lądowali we mgle, licząc na to, że zobaczą pas? – Wiele razy im się udawało i byli za to nagradzani. Może sądzili, że tym razem też się uda – sugeruje Klich.

Jest on też przekonany, że załoga tupolewa zrozumiała komendę rosyjskiego kontrolera „horyzont”, który w ten sposób wzywał do przerwania podchodzenia do lądowania i przejścia do lotu poziomego.

Wczoraj Klich potwierdził też pojawiające się już wcześniej informacje, że w kabinie pilotów był podczas lądowania dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik. Według jego relacji generał pojawił się w kokpicie na kilka minut przed katastrofą. Wcześniej w kabinie była też inna osoba, której głosu do tej pory nie udało się rozpoznać.

Pytany, czy gen. Błasik kazał pilotom lądować, odpowiedział: – Nie ma zdania, które by wywierało presję na załogę bezpośrednio, na przykład: musimy wylądować.

Załoga prezydenckiego tupolewa, który 10 kwietnia rozbił się pod Smoleńskiem, wykonywała manewr lądowania, schodząc poniżej tzw. wysokości decyzyjnej – 100 m nad ziemią – ujawnił wczoraj w programie „Teraz My” TVN Edmund Klich, polski ekspert akredytowany przy rosyjskiej komisji (MAK), która bada katastrofę. – Piloci dalej podawali komendy, że zeszli na wysokość 90, a później 80 metrów. Mieli więc świadomość, na jakiej wysokości się znajdują – potwierdza „Rz” Klich.

Jak ujawnił ekspert, dramat w kokpicie słychać czarne skrzynki zarejestrowały dopiero dwie, trzy sekundy przed pierwszym uderzeniem skrzydła samolotu w drzewo. Według relacji Klicha po tym zdarzeniu na taśmie są słowa „wypowiadane w dużym stresie”.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!