„Gollob prowadzi już czternastoma okrążeniami, Hampel zostaje z tyłu” – takie komentarze w niedzielę na kilka godzin przed ogłoszeniem wyników wyborów pisali internauci na popularnym komunikatorze internetowym Twitter. To, wbrew pozorom, nie relacja z zawodów żużlowych, ale nieoficjalne „przecieki” sondażowych badań, jakie docierały do internetowej społeczności.
[wyimek]Cisza wyborcza to anachronizm, powinna zostać zlikwidowana - Jacek Bąbka, prezes Fundacji Badań nad Prawem[/wyimek]
Internauci umówili się jeszcze w piątek, że mimo obowiązującej ciszy wyborczej będą wymieniali się informacjami na temat wyników wyborów prezydenckich. A żeby nie narazić się na wysoką karę finansową grożącą za złamanie ciszy, głównych kandydatów na prezydenta ukryli pod nazwiskami popularnych żużlowców: Komorowskiego nazywano Tomaszem Gollobem, a Jarosława Kaczyńkiego – Jarkiem Hampelem.
„Gollob prowadzi, ale Czerwonojabłczyński też rwie do przodu, czwarty Pan z Muszką” – komentowali nieoficjalne jeszcze doniesienia o dobrym wyniku Grzegorza Napieralskiego i blisko 3-proc. poparciu Janusza Korwin-Mikkego.
– Ponieważ PKW ogłosiła, że dopiero bada kwestię agitacji w Internecie, i nie przedstawiła dotąd jasnego stanowiska, spodziewałam się, że internauci będą bardziej bezpardonowo działać w tym zakresie. A jednak przeważył szacunek dla prawa – komentuje Joanna Gepfert, specjalistka ds. marketingu politycznego. Jej zdaniem sposób, w jaki internauci nie tylko na Twitterze, ale i na portalach społecznościowych, obchodzili ciszę wyborczą, pokazuje, że Polaków coraz bardziej interesuje życie polityczne.