– Gramy przeciw Ghanie, a nie Kevinowi Prince’owi Boatengowi – mówił przed meczem menedżer kadry Oliver Bierhoff, ale samo to że do sprawy wrócił, świadczy o nastrojach w drużynie.
Boateng, syn Ghańczyka, dziecko złych rewirów Berlina, dorastające w ulicznych walkach i meczach z drużynami emigrantów z innych stron świata, był w ostatnich tygodniach w Niemczech wrogiem publicznym numer jeden.
Wyrósł w niemieckim futbolu, grał dla juniorskich reprezentacji tego kraju, jego przyrodni brat Jerome jest z kadrą Joachima Loewa w RPA. Ale Kevin Prince po tym jak skłócił się z drużyną do lat 21 przestał dostawać powołania i wtedy odkrył, że tak naprawdę czuje się Ghańczykiem.
A kilka dni po tym jak Milovan Rajevac powołał go na mistrzostwa, Boateng wyeliminował z mundialu Michaela Ballacka, wściekłym wślizgiem w meczu Chelsea z Portsmouth.
Od tego czasu niechęć do niego w Niemczech rosła proporcjonalnie z uwielbieniem w Ghanie. Jerome nie miał z tego powodu wielkich problemów, bo bracia są sobie coraz bardziej obcy, jak mówią, nawet nie rozmawiali od kontuzji Ballacka. Pierwsze w mundialach starcie braci jest dzisiaj mało prawdopodobne, młodszy Boateng jest daleko od miejsca w składzie. Ale i bez tego podtekstów jest wiele.