Plus stawiam przy Komorowskim

Chcę się przekonać, czy rząd jest świetny, a tylko prezydent wszystko blokował – mówi Henryka Bochniarz

Publikacja: 26.06.2010 02:10

Henryka Bochniarz, prezydent PKPP Lewiatan

Henryka Bochniarz, prezydent PKPP Lewiatan

Foto: Fotorzepa, Adam Jagielak Ada Adam Jagielak

[b]Rz: Kogo chciałaby pani zobaczyć w Pałacu Prezydenckim po 4 lipca? Bronisława Komorowskiego czy Jarosława Kaczyńskiego?[/b]

Henryką Bochniarz, prezydent Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan: Dla mnie dwie sprawy są najważniejsze: stosunek do gospodarki i do równouprawnienia kobiet. Bronisław Komorowski popiera prawo do in vitro i parytety dla kobiet. Jarosław Kaczyński nie. W tej sprawie skłaniam się ku Komorowskiemu.

[b]Czy Komorowski nie zachował się nieco protekcjonalnie na ostatnim Kongresie Kobiet? Nie przybył na debatę kandydatów na prezydenta, tylko na początek obrad, gdzie wygłosił przemówienie.[/b]

Większość naszych polityków traktuje protekcjonalnie problemy kobiet. Dopiero kongres trochę to zmienia. Marszałek Komorowski mimo wszystko pojawił się na obradach, co mam nadzieję świadczy o tym, że zaczyna rozumieć nasze problemy.

Najbardziej jednak martwi mnie to, że obaj kandydaci nie wypowiadają się w ogóle na temat gospodarki.

[b]To nie należy do kompetencji prezydenta.[/b]

Owszem, należy. Weto prezydenta może zablokować rozwój gospodarki. Tak było, gdy Aleksander Kwaśniewski odmówił podpisania ustawy o podatku liniowym i gdy Lech Kaczyński zawetował ustawę o emeryturach pomostowych.

Nadużywanie weta przez prezydenta może hamować niezbędne reformy. Już sama jego groźba stanowi dla rządzących wytłumaczenie, dlaczego nie podejmują ryzyka reform.

[b]Weto prezydenta można przełamać. Tak się stało z emeryturami pomostowymi. Rząd Platformy Obywatelskiej porozumiał się w tej sprawie z opozycją.[/b]

Oczywiście, że w polityce trzeba szukać sprzymierzeńców. Ale jeżeli ma się jakieś pomysły, którym prezydent się przeciwstawia, to czas ich realizacji się wydłuża.

Poza tym nie usłyszałam ani słowa na temat wizji państwa obu kandydatów i ich stosunku do Unii Europejskiej. A przecież w Brukseli leży klucz do naszej przyszłości. Cała Europa dyskutuje dzisiaj o tym, jak poradzić sobie z kryzysem, i niektóre rodzące się tam pomysły wcale nie są dla nas korzystne. A u nas w ogóle się o tym nie mówi.

[wyimek]Rząd nie zrobił wszystkiego, by zielona wyspa, jaką jesteśmy, była jeszcze bardziej zielona[/wyimek]

Kryzys wcale jeszcze się nie skończył i dotyka wielu ludzi. A choć w Polsce nie jest bardzo dolegliwy, to jednak spowolnił tempo wzrostu gospodarczego. Sądziłam, że kandydaci na prezydenta odniosą się do tej sytuacji. Tymczasem jakby w ogóle o tym nie pamiętali.

[b]Wolałaby pani, żeby kandydaci debatowali o tym, jak zamierzają bronić naszych interesów w Unii Europejskiej, niż o służbie zdrowia?[/b]

Prowadzenie debaty na temat służby zdrowia tydzień przed wyborami prezydenckimi mija się z celem. Z problemami służby zdrowia borykamy się nieomal od początku naszej transformacji. Trudno więc uwierzyć, że politycy w ciągu siedmiu dni znajdą cudowne rozwiązanie tej kwestii.

Bardziej chodzi w tej debacie o wbicie szpili przeciwnikowi lub czyhanie na jego gafę. To jest niepoważne traktowanie społeczeństwa.

[b]Uważa pani, że to jest temat zastępczy przed wyborami?[/b]

Tak. Chodzi wyłącznie o rzucanie haseł, a nie o szukanie autentycznego rozwiązania.

[b]Rząd twierdzi, że daje sobie radę z kryzysem. Polska jest przecież zieloną wyspą wzrostu gospodarczego w morzu recesji. Może dlatego kandydaci na prezydenta uważają, że nie ma o czym dyskutować?[/b]

W tym, że Polska daje sobie radę w kryzysie, jest coś mistycznego. Nasz kraj jest na szarym końcu, jeżeli chodzi o deregulację gospodarki, transparentność prawa czy jego stabilność. A mimo to mamy dobre wyniki gospodarcze, choć na zdrowy rozum nie powinniśmy mieć.

[b]Jak to się dzieje?[/b]

Wygląda na to, że polscy pracodawcy i pracownicy mają niewiarygodną zdolność przetrwania w każdej sytuacji. I tylko dzięki temu mamy te 2 – 3 proc. wzrostu gospodarczego. Pytanie tylko, czy z tego może być autentyczny rozwój? Moim zdaniem nie ma na to szans, skoro przedsiębiorcy cały czas funkcjonują w nieprzyjaznym otoczeniu.

[b]Co pani ma na myśli, mówiąc nieprzyjazne otoczenie?[/b]

Chociażby ostatnią decyzję, że pakiety medyczne opłacane przez pracodawców są dochodem, od którego pracownicy muszą zapłacić podatek. I to za pięć lat wstecz! Ja nawet nie wiem, czy pięć lat temu płaciłam podatek od pakietu medycznego, czy nie. Teraz wszyscy będziemy biegali po różne kwity, żeby nie zostać przestępcami uchylającymi się od płacenia podatków. Kolejny przykład – minister Julia Pitera wymyśliła, że wszystkie organizacje występujące w imieniu grup społecznych powinny rejestrować się w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Przecież to jest traktowanie partnerów społecznych jak potencjalnych przestępców.

Czasami zagraniczni przedsiębiorcy pytają mnie, jak w ogóle można funkcjonować w takich warunkach. A my trwamy. Pytanie tylko, jak długo. Na razie jesteśmy konkurencyjni, bo mamy niższe koszty pracy. Ale gdzie jest miejsce na innowacyjność, na nowe produkty, na wchodzenie na inne rynki? Tego się nie da zrobić w firmie, która żyje z miesiąca na miesiąc.

Boję się, że rząd rozpuszczony zaradnością przedsiębiorców, przyjął filozofię: po co się martwić, oni sami dadzą sobie radę, jakoś zwiążą koniec z końcem.

[b]Rząd nie pomaga przedsiębiorcom?[/b]

Nasza tegoroczna „czarna lista barier dla przedsiębiorców” nie jest krótsza. I tych zaniechań nie da się wytłumaczyć kryzysem.

Rządowi brakuje spójnej strategii gospodarczej, bo ciągle mamy Polskę resortową. Premier Donald Tusk twierdzi, że jeśli wygra Bronisław Komorowski, to się wszystko zmieni. Zobaczymy.

[b]Wierzy pani w to, że Lech Kaczyński był głównym hamulcowym reform?[/b]

Na pewno nie wspierał rządu.

[b]Szef „Solidarności” Janusz Śniadek narzeka, że rząd w ogóle nie prowadzi dialogu społecznego. Czy pani się z tym zgadza?[/b]

W ostatni czwartek było posiedzenie Komisji Trójstronnej – rząd, pracodawcy, związki zawodowe, i pana Śniadka tam nie było, więc nie powinien narzekać na brak rozmów.

Oczywiście, dialog społeczny w Polsce jest daleki od ideału, bo my się go ciągle uczymy. Ale dziś i tak jest dużo lepiej od tego, co się działo za rządów PiS, kiedy „Solidarność” podpisywała jednostronne porozumienia z rządem z pominięciem pozostałych partnerów. To jest dla mnie zaprzeczenie dialogu. Wtedy byliśmy o krok od rozpadu Komisji Trójstronnej.

[b]Przewodniczący „Solidarności” uważa też, że choć mamy dodatni wzrost gospodarczy, to społeczne koszty kryzysu są w Polsce bardziej dotkliwe niż w większości krajów europejskich.[/b]

Boję się, że polityczne zaangażowanie przewodniczącego Śniadka jest tak duże, iż przysłania mu dane statystyczne. Opowiadanie, że Polska poniosła w tym kryzysie największe straty, to nieporozumienie. Według danych Eurostatu stopa bezrobocia na koniec 2009 r. wyniosła w Polsce 9,1 proc., podczas gdy średnia dla państw UE wynosiła 9,4 proc. W kwietniu tego roku mieliśmy 9,9 proc. bezrobotnych, a średnio w UE było ich 10 proc. Nie rozumiem, z jakich powodów przewodniczący „S” nie chce uznać tych faktów.

Twierdzi również, że osłabienie tempa wzrostu PKB w naszym kraju należało do największych w Europie. I w tym przypadku mija się z prawdą. Jedynie Francja miała mniejszy od nas spadek tempa wzrostu PKB.

Szef „S” przekonuje też, że mamy w Polsce największe rozwarstwienie płacowe w Europie. Tymczasem różnica między Polską a średnią europejską jest pod tym względem minimalna.

Nasz rząd nie zrobił wszystkiego, aby zielona wyspa, jaką jesteśmy, była jeszcze bardziej zielona. Gdyby nie miliardy euro, które napływają do nas z Unii, byłoby dużo gorzej.

Wyobraźmy sobie, co się stanie, kiedy Unia uzna, że nie będzie już pieniędzy na rozwój dla biedniejszych członków? A takie pomysły się tam pojawiają. Musimy bronić naszych interesów i z tego punktu widzenia rola przyszłego prezydenta w takich rozmowach jest ogromnie ważna. W tym wypadku też stawiam plus przy Komorowskim, bo pamiętam wstrze- mięźliwy stosunek PiS do UE.

[b]Premier mówi – wybierzcie Komorowskiego, dajcie nam rok spokoju, a za rok nas rozliczycie. Przekonuje to panią?[/b]

To uczciwa oferta. Nie wiem tylko, czy pan premier zdaje sobie sprawę, jaki krótki jest to okres. Ale jeżeli rzeczywiście rząd ma dobry plan, który jest w stanie wdrożyć nieomal z marszu, to ja bym poszła na ten układ. Zobaczymy, czy rząd jest świetny, a tylko prezydent wszystko blokował, czy też problemy są głębsze. Wolę to niż wieczne narzekanie: chcieliśmy, ale się nie udało.

[b]Zawsze jest jeszcze koalicjant, na którego można zwalić niepowodzenia.[/b]

Wszyscy zdają sobie sprawę, że koalicjant, czyli PSL, tak naprawdę niewiele w tym rządzie może i jeżeli PO będzie na czymś zależało, to da radę to przeprowadzić. Tym bardziej że może się dogadywać z SLD.

[b]Rz: Kogo chciałaby pani zobaczyć w Pałacu Prezydenckim po 4 lipca? Bronisława Komorowskiego czy Jarosława Kaczyńskiego?[/b]

Henryką Bochniarz, prezydent Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan: Dla mnie dwie sprawy są najważniejsze: stosunek do gospodarki i do równouprawnienia kobiet. Bronisław Komorowski popiera prawo do in vitro i parytety dla kobiet. Jarosław Kaczyński nie. W tej sprawie skłaniam się ku Komorowskiemu.

Pozostało 95% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!