Zawody w odbijanie z grzbietu konia piłki za pomocą bambusowego kija wyglądającego jak młotek to w naszym kraju dopiero raczkująca dyscyplina. Mimo to na boisku do gry w polo w Jaroszowej Woli k. Piaseczna w niedzielne popołudnie zebrała się ponad setka miłośników tego sportu.
Na imprezę przyszły całe rodziny. Większość z nich niosła w rękach kieliszki wina lub szampana albo kosze piknikowe.
W oczy rzucały się panie w eleganckich kapeluszach.
– To taka tradycja – tłumaczy Paulina Woyciechowska-Tokarczyk, właścicielka Warsaw Polo Club, współgospodarza wczorajszej imprezy. – Polo przyszło do nas z południowych krajów, zawody odbywają się głównie latem. Kapelusze chronią po prostu panie przed słońcem.
Wiele osób przyprowadziło ze sobą też psy. – Zachęcaliśmy do tego gości, bo jesteśmy miłośnikami wszystkich zwierząt: koni, psów, kotów – mówi Paulina Woyciechowska-Tokarczyk. – Wprawdzie kotów w tej chwili nie widać, ale na terenie klubu jest ich sześć. Biegają koło budynków.