[b]Czy rzeczywiście w Polsce jest takie polityczne napięcie, że musiało dojść do łódzkiego mordu?[/b]
[b]Wojciech Łukowski:[/b] Atmosfera rzeczywiście jest kluczowa. Buduje jakiś rodzaj przyzwolenia. Ludzie, którzy mają własne problemy, biorą przykład z polityków i stosują coraz bardziej radykalne metody. Powinniśmy liczyć się z tym, że nie będzie to jedyne zdarzenie tego rodzaju. Potencjał jest, niestety, spory. Sytuacja jest poważna.
[b]Przez 20 lat bywała już parokrotnie napięta sytuacja polityczna w Polsce, ale nie mieliśmy morderstw politycznych. Co się zmieniło?[/b]
Byłbym ostrożny w posługiwaniu się retoryką przyczynowo-skutkową. Tak robią politycy – znajdując pierwszą przyczynę u konkurencji. Jarosław Kaczyński wskazuje, że wyśmiewano „moherowe berety”, a Donald Tusk mógłby mówić o samobójstwie Barbary Blidy. W konsekwencji spirala się nakręca. O wiele bardziej odpowiednie jest dostrzeganie współzależności, która pcha cały polskim system polityczny do coraz większego zagęszczania się złych, toksycznych emocji, a wreszcie do agresji. Katalizatorem, który wzmocnił tę współzależność, były wydarzenia 10 kwietnia.
[b]A wydawało się, iż w obliczu tragedii smoleńskiej nastąpi opamiętanie...[/b]