Marcin Dziurda, prezes Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, przedstawił propozycję wypłaty zadośćuczynień najbliższym ofiar katastrofy smoleńskiej. Małżonek, dzieci i rodzice zmarłego mogliby otrzymać po 250 tys. zł, jeśli zgodziliby się podpisać ze Skarbem Państwa ugodę w tej sprawie.
Jednak prawnicy rodzin ofiar są zbulwersowani tym pomysłem. – Rząd zamiast rozmawiać na temat popełnionych błędów, chce przenieść uwagę na rzekomą chciwość rodzin – mówi “Rz” mecenas Stefan Hambura.
Podobnego zdania jest adwokat Bartosz Kownacki. – Stanowisko prokuratorii ma przykryć raport MAK oraz pokazać społeczeństwu pazerność rodzin ofiar na pieniądze – zaznacza.
Podkreśla, że o sprawie odszkodowań i zadośćuczynień za katastrofę będzie można mówić dopiero po sformułowaniu końcowego raportu polskiej komisji badającej okoliczności tragedii i po zakończeniu prokuratorskiego śledztwa. – Wówczas będziemy wiedzieli, kto jest winny katastrofy – podkreśla Bartosz Kownacki.
O jakie sumy będą chciały ubiegać się rodziny ofiar? – Za wcześnie o tym mówić. Jednak zaproponowana suma jest za niska. Pasażer samolotu rejsowego jest ubezpieczony na około miliona złotych, a lot z 10 kwietnia nie był zwykłym lotem – tłumaczy Kownacki.