[i]Jerzy Haszczyński z Kairu[/i]
„My nie odejdziemy, on odejdzie!” – taka była reakcja tłumu zebranego na kairskim placu Tahrir na wygłoszone we wtorek wieczorem przemówienie telewizyjne prezydenta Egiptu do narodu.
Hosni Mubarak oświadczył, że nie będzie kandydował we wrześniowych wyborach prezydenckich. Jednak nie zamierza też wyjeżdżać z Egiptu. Czas, jaki pozostał do wyborów, chce wykorzystać na przygotowanie pokojowego przekazania władzy osobie, którą wybierze naród.
Tłum się wściekł. Nie chodziło bowiem o to, żeby Mubarak zrezygnował z kandydowania w wyborach, tylko żeby natychmiast zrzekł się władzy. Demonstranci zapowiadają, że nie odejdą z placu Tahrir, dopóki to się nie stanie.
– W piątek po południu będziemy przed pałacem – krzyczeli protestujący, nawiązując do planowanego na tzw. piątek odejścia marszu na pałac prezydencki.