- Przyjeżdża pan w czwartek z wizytą do Polski. W drugiej połowie roku Polska przejmuje rotacyjne przewodnictwo w UE. Jednym z priorytetów rządu jest współpraca między UE i NATO, obecnie blokowana z jednej strony przez Cypr, z drugiej przez Turcję. Czego spodziewa się pan po Polsce?
- Bardzo oczekuję polskiej prezydencji. Dla mnie to będzie nadzwyczajne doświadczenie, móc obserwować Polskę w tej roli. Ciągle pamiętam historyczne wydarzenia w Kopenhadze w 2002 roku, kiedy jako przewodniczący Rady Europejskiej negocjowałem rozszerzenie UE i spędziłem wiele godzin na twardych rozmowach z ówczesnym premierem Leszkiem Millerem. Ostatecznie udało się podjąć tę historyczną decyzję. Dla mnie będzie to interesujące, zobaczyć Polskę po raz pierwszy na czele UE. Mam duże oczekiwania, bo z bliska przyglądałem się polskiemu podejściu do UE i NATO. Polska jest oddanym sojusznikiem i krajem europejskim przekonanym do integracji. Jest więc w doskonałej sytuacji, aby zająć się partnerstwem między NATO i UE. Ja do tego przykładam wielką wagę i mam nadzieję na wyraźny postęp w czasie polskiego przewodnictwa. Będę w czwartek dyskutował z polskimi władzami o tym, jak można to osiągnąć i jak wyjść z obecnej patowej sytuacji.
- Czy mógłby pan wymienić dziedziny, w których ta współpraca jest potrzebna?
- Po pierwsze bezpieczeństwo operacji wojskowych. Na przykład w Afganistanie są unijni policjanci i wojska NATO. Żołnierze NATO powinni zapewniać osłonę unijnej policji. Oczywiście poczyniliśmy pewne pragmatyczne ustalenia, żeby tak było. Ale to jest bardzo skomplikowane, bo nie mamy ogólnego porozumienia o bezpieczeństwie między NATO i UE. Po drugie rozwój zdolności wojskowych. Zamiast rozwijania identycznych programów wojskowych dla NATO i UE, powinniśmy je koordynować albo tworzyć jeden wspólny. To zapewni oszczędność pieniędzy dla dobra podatników. Bo podatnicy są praktycznie ci sami. 21 państw należy i do NATO, i do UE. I wreszcie ten brak współpracy nie pozwała nam wspólnie dyskutować o ważnych sprawach bezpieczeństwa. Jedyny temat dopuszczalny w relacjach NATO–UE to Bośnia, gdzie Unia ma operację wojskową z użyciem NATO-wskich aktywów. Czyli na formalnych spotkaniach nie możemy rozmawiać o Afganistanie, Kosowie, walce z piratami, Libii czy czymkolwiek innym. Ludzie nie są w stanie zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Skoro 21 państw należy do obu organizacji. To jest po prostu zawstydzające. Musimy znaleźć sposoby na ominięcie przeszkód. Przedstawiłem kilka propozycji, jak to zrobić i będę o tym rozmawiał w Polsce.
- Aktualnym tematem jest sytuacja w Libii. Dla wielu krytyków sytuacja w Libii to modelowy przykład nieudolności świata zachodniego i niezdolności do szybkiej reakcji. Unia Europejska mówi, że ma do dyspozycji tylko środki dyplomatyczne, a jej specjalizacja to pomoc w budowie demokracji. Na co jeszcze oczywiście nie nadszedł czas. Teraz w Libii przydałaby się akcja militarna. Dlaczego NATO nie reaguje?