- Momentem, który rozstrzygnął o jego życiu, a i pewnie o śmierci (przedwczesnej, straszliwie przedwczesnej), był 2 kwietnia 1971 r. - stwierdził Kaczyński, pytany o przełomy w życiu zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wtedy to koleżanka ich matki zaproponowała, by któryś z braci pojechał do pracy na Uniwersytecie Gdańskim. Zgodził się na to Lech. - Gdyby został wtedy w Warszawie to pewnie jego życie ułożyłoby się inaczej - uważa prezes PiS.

Polityk wspomina, że jego brat wszedł do opozycji dzięki niemu, ale drogę do kierownictwa "Solidarności" utorował sobie sam, poprzez kontakty w Trójmieście. - Był w końcu jej pierwszym wiceprzewodniczącym - przypomina.

We wspomnieniach Kaczyńskiego nie brak też momentów zabawnych. - Był w stanie założyć dwa różne buty. Wszędzie gdzie żeśmy przychodzili to panie się śmiały - wspomina z uśmiechem Jarosław. - Marylka wprowadziła tu żelazny porządek, Leszek na takie sprawy nie zwracał uwagi - mówi Kaczyński o swojej szwagierce, która zginęła wraz z mężem.