W sobotę, tuż przez rozpoczęciem uroczystości upamiętnienia ofiar katastrofy w Smoleńsku, okazało się, że władze rosyjskie zmieniły tablicę znajdującą się na kamieniu postawionym w miejscu, gdzie spadł Tu-154. Zrobiły to nie tylko bez porozumienia z kimkolwiek w Polsce, ale na dodatek pod osłoną nocy. Rodziny ofiar tragedii, które w towarzystwie prezydentowej Anny Komorowskiej w sobotę pojawiły się przed kamieniem, by złożyć kwiaty i zapalić znicze, zastały na nim nowy napis.
Oburzone rodziny
Pierwsza tablica została umieszczona na głazie w Siewiernym w listopadzie 2010 r. Umieścili ją tam członkowie Ruchu Solidarni 2010. Była wśród nich m.in. Zuzanna Kurtyka, wdowa po tragicznie zmarłym w katastrofie szefie IPN Januszu Kurtyce. Inskrypcja napisana wyłącznie w języku polskim głosiła: "Pamięci 96 Polaków na czele z prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej Lechem Kaczyńskim, którzy 10 kwietnia 2010 r. zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem, w drodze na uroczystości upamiętnienia 70. rocznicy sowieckiej zbrodni ludobójstwa w Lesie Katyńskim dokonanej na jeńcach wojennych, na oficerach Wojska Polskiego w 1940 r.".
Tekst na nowej tablicy, w języku polskim i rosyjskim, brzmi: "Pamięci 96 Polaków na czele z prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej Lechem Kaczyńskim, którzy zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku".
Brak słów o Katyniu i ludobójstwie wywołał prawdziwą burzę. Rodziny ofiar nie kryły irytacji i oburzenia. – To wielki skandal i zgrzyt – oceniał Paweł Deresz, mąż tragicznie zmarłej Jolanty Szymanek–Deresz.
– Wydawało nam się, że ta tablica nikogo nie będzie boleć i uwierać – mówiła Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie.