Raport sejmowej komisji w sprawie Olewnika

Komisja śledcza przyjęła raport końcowy. Posłowie wyliczają błędy policji, prokuratury, służby więziennej...

Publikacja: 17.05.2011 21:33

Posłowie z komisji ds. Olewnika zauważają, że policjanci niszczący materiały ze śledztwa mogli dopuś

Posłowie z komisji ds. Olewnika zauważają, że policjanci niszczący materiały ze śledztwa mogli dopuścić się mataczenia w sprawie

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

– Nasze wnioski są smutne i bolesne, wyłonił się ponury obraz sprawy – przyznał wiceszef komisji śledczej ds. Olewnika Andrzej Dera.

We wtorek, po ponad dwóch latach badania sprawy porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, komisja przyjęła raport ze swoich prac. Wcześniej wprowadziła do niego 72 poprawki.

Posłowie pracowali od lutego 2009 r., kiedy w więzieniach doszło do tajemniczych samobójstw ujętych porywaczy.

Zacierali ślady?

Raport liczy ok. 300 stron. Opisuje przebieg poszukiwań Krzysztofa Olewnika i wskazuje błędy, jakich dopuściła się policja, kolejni prokuratorzy i ministerialni urzędnicy. A później – służba więzienna, która nie zapobiegła śmierci porywaczy.

Według znanej dotąd wersji syn biznesmena spod Płocka został porwany z domu nocą 27 października 2001 r., po przyjęciu dla lokalnych policjantów.

Przez kilka lat śledczy nie potrafili wpaść na trop bandytów. Jesienią 2003 r. porywacze odebrali 300 tys. euro okupu i zabili ofiarę.

Z raportu wynika, że "udział funkcjonariuszy w zacieraniu śladów, niszczeniu dowodów, tworzeniu fałszywych wersji śledczych" i nagromadzenie błędów wskazują na fakt, iż niektórzy funkcjonariusze współdziałali z gangiem.

A błędy popełniano od początku. Śledztwo powierzono prokuratorowi z Sierpca. "Bez żadnego doświadczenia w tego typu sprawach" – czytamy w raporcie. Nie dopilnował nawet, by zabezpieczono wszystkie dowody. Niedawno prokuratorzy z Gdańska badający błędy w poprzednich śledztwach  znaleźli w domu Olewnika m.in. niezidentyfikowane ślady krwi.

Przełom nastąpił, gdy postępowanie trafiło do wydziału ds. przestępczości zorganizowanej. Ujęto wtedy prawą rękę szefa porywaczy – Sławomira Kościuka, a potem kolejnych.

Raport nie zostawia też suchej nitki na policjantach. Specjalnej grupie szefował Remigiusz M. Posłowie wytykają: funkcjonariusze lekceważyli dowody, np. anonim ze stycznia 2003 r. wskazujący dwóch porywaczy, i sprawdzali fałszywe tropy – m.in. szukali ofiary w Niemczech. Nie ujęli porywaczy nawet wtedy, gdy ci w lipcu 2003 r. odbierali okup.

W 2003 r. policjanci zniszczyli podsłuchy operacyjne, które mogły ich naprowadzić na trop bandytów. Chodzi o nagrania rozmów przez komórki, z których porywacze kontaktowali się z rodziną Olewników w  2003 r. (nagrał się na nich m.in. szef gangu Wojciech Franiewski). Zdaniem śledczych zniszczenie tych materiałów może wskazywać na próbę matactwa.

Komendant w układzie

Komisja podkreśliła niepokojące relacje policjantów z biznesmenami. Chodzi m.in. o nieżyjącego już zastępcę komendanta wojewódzkiego policji w Płocku Macieja Książkiewicza. Formalnie nadzorował on prace grupy poszukiwawczej. Prywatnie znał ojca porwanego – Włodzimierza Olewnika. Ten zeznał przed komisją, że Książkiewicz proponował mu korzystne przejęcie zakładów mięsnych na Służewcu i inne wspólne interesy. Olewnik odmówił.

Sejmowi śledczy zauważają, że "Maciej Książkiewicz stworzył sieć nieformalnych związków biznesowych, z których czerpał korzyści". Próbował do tego układu włączyć Włodzimierza Olewnika. Wynika z nich również, że Książkiewicz prowadził wiele działań sprzecznych z prawem oraz "miał kontakty ze światem przestępczym".

– Pokazaliśmy patologiczny układ, jaki funkcjonował na terenie Płocka i okolic, w którym uczestniczył Książkiewicz –  mówi poseł  z komisji Grzegorz Karpiński (PO). Czy ktoś chronił porywaczy? – Nie udało się nam znaleźć dowodów. Ale wymowne jest to, że policja i prokuratura potrafiły prowadzić działania wobec różnych osób przewijających się w sprawie, ale nie wobec porywaczy – zaznacza.

Raport zwraca również uwagę na niewyjaśnioną śmierć porywaczy. W celach powiesili się Franiewski, Kościuk i Robert Pazik.

Prokuratura umorzyła śledztwa w tych sprawach. Sejmowi śledczy zauważyli jednak, że podano fałszywą godzinę śmierci Franiewskiego. Lekarz pogotowia po latach zeznał w prokuraturze, że zgon miał miejsce nie po północy, ale dwie godziny wcześniej. "Różnicę czasu tłumaczył presją funkcjonariuszy przebywających wówczas w oddziale" – piszą posłowie w raporcie.

Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!