Przyjazna, otwarta, prospołeczna – taki wizerunek partii chce kreować Sojusz Lewicy Demokratycznej w kampanii przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. I oprzeć to niemal wyłącznie na osobie lidera Grzegorza Napieralskiego.
– W sondażach zaufania zwykle zajmuje drugie miejsce za Donaldem Tuskiem, a niekiedy nawet go wyprzedza. Jest pozytywnie odbierany w społeczeństwie, więc będziemy chcieli to wykorzystać – przyznaje rzecznik partii Tomasz Kalita.
Jak? Podczas bezpośrednich spotkań z wyborcami. Ale na początku nieformalnej jeszcze kampanii Napieralski ma unikać występów na wielkich wiecach, a koncentrować się na spotkaniach z przedstawicielami konkretnych grup społecznych i zawodowych.
I już to robi. Na początku maja spotkał się z rolnikami w Spale, w jednym z gospodarstw zjadł obiad. Wczoraj bawił się z dziećmi w otwartym właśnie ogródku jordanowskim na warszawskim Ursynowie i zapowiedział, że SLD chce, by powstawały one w każdym mieście. Jutro zje obiad z górnikami z Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA i zjedzie do kopalni. W sobotę na konferencji z młodzieżą ogłosi raport o stanie młodego pokolenia. Nasi informatorzy z SLD mówią, że jeszcze w tym miesiącu Napieralski ma odbyć co najmniej kilkanaście podobnych spotkań „społecznych".
– Zadziała technika marketingu szeptanego. A ludzie przy urnie wyborczej przypomną sobie, że lider SLD nie wygłaszał płomiennych przemówień z trybuny na rynku w miasteczku, ale był wśród nich, pytał o ich problemy – mówi „Rz" Józef Oleksy (SLD).