A jakie tematy polscy politycy mieliby poruszać z własnej inicjatywy?
Choćby sprawę gazu łupkowego. Francja zaczyna zapalać czerwone światło dla łupków. A polski rząd w ogóle na to nie reaguje. Jakby to się działo w jakimś wirtualu, a nie w realu.
To może PiS zamierza jakoś pomóc polskiej prezydencji?
Na pewno będziemy podnosili sprawę gazu łupkowego, szkoda, że będziemy to czynili w zastępstwie polskiego rządu.
Krajowa kampania jednak przenosi się częściowo do europarlamentu. Świadczą o tym wystąpienia osób na tym forum takich osób jak ksiądz Tadeusz Rydzyk, euro poseł Zbigniew Ziobro. To przemyślana strategia PiS, że polskie sprawy są wywlekane na forum euro parlamentu?
Nie dajmy się zwariować. Premier Węgier Wiktor Orban, dwukrotnie występował w euro parlamencie podczas węgierskiej prezydencji. I był naprawdę bardzo ostro atakowany przez węgierskich euro posłów. Na tym tle wystąpienie Zbyszka Ziobro to kaszka z mleczkiem. W porównaniu z tym co urządzono Orbanowi.
Będą jeszcze w trakcie kampanii takie europarlamentarne happeningi PiS?
My trzymamy kciuki za polską prezydencję. Natomiast będziemy recenzować rząd z tego co robi, bądź z tego czego nie robi. Wygląda na to, że z tego czego nie robi. Będziemy robić to co jest normą europejską. Standardem. Euro posłowie innych krajów, takich jak Francja czy Wielka Brytania, omawiają sprawy prezydencji własnego kraju na forum europejskim.
To kiedy będzie kolejne wystąpienie kampanijne PiS w europarlamencie?
Nie żartujmy, jak będzie to pani o tym powiem. Na pewno debata o polskiej prezydencji wróci w grudniu. Na jej zakończenie. I już po kampanii. Wtedy najprawdopodobniej będzie kolejne wystąpienie Donalda Tuska. Czy ta debata będzie ostra zależy od tego co premier Tusk zrobi lub czego nie zrobi. Obawiam się patrząc na jego politykę w kraju to raczej wiele nie zrobi. Premier kraju sprawującego prezydencję występuje na dzień dobry i na do widzenia.
PiS chyba jednak coś jeszcze wymyśli?
- Kampania toczy się przede wszystkim w kraju.
Szefem sztabu PiS został jednak europoseł.
Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że był to świetny ruch ze strony Jarosława Kaczyńskiego. Wracając ostatnio z posiedzenia zespołu wyborczego porównywałem sobie pracę sztabu w kampanii prezydenckiej i teraz.
I co?
Teraz nie dostrzegam politycznych gierek w tej kampanii, nie ma takiej nerwowości, ani wojen podjazdowych jak w poprzedniej. Nie ma co ukrywać, że wtedy były silne napięcia.
Między kim a kim?
Zaraz do tego wrócę. Ale chce też powiedzieć, że wówczas były również napięcia strukturalne między sztabem, a klubem parlamentarnym. W kampanii prezydenckiej krajowi parlamentarzyści nie byli właściwie wykorzystani. Współpraca jest harmonijna, spokojna.
Gdybym była złośliwa to bym powiedziała, że spokój jest na cmentarzu, a nie w sztabie wyborczym.
Mogę się z pewnymi decyzjami sztabu nie zgadzać, ale to wszystko ma plan, ręce i nogi. Nie jest na łapu capu. A Tomasz Poręba nie jest człowiekiem, który ma zamiłowanie do intryg.
To sugeruje pan, że Joanna Kluzik-Rostkowska była niespokojna i miała zamiłowanie do intryg?
Był ostry konflikt między nią a Michałem Kamińskim i Adamem Bielanem w pierwszych tygodniach kampanii prezydenckiej, choć to oni ją forsowali na szefa sztabu. Teraz takich konfliktów nie ma, jest znacznie spokojniej. W dużym stopniu wynika to z natury szefa sztabu.
Ale Tomasz Poręba nie ma chyba charyzmy i posłuchu?
Nie wiem czy nie ma charyzmy. To się dopiero okaże. Natomiast nie zaczyna każdego zdania od „ja” i nie mówi bezustannie, że nie będzie kwiatkiem do kożucha, jak to niektórzy szefowie sztabu mówili.
Niektórzy? Przecież jednoznacznie wskazuje pan na Kluzik-Rostkowską?
Zostawmy to, nie chcę się czepiać polityków PO.
- Rozmawiała Małgorzata Subotić