Nic nie jest jeszcze przesądzone, ale coraz więcej znaków wskazuje na to, że jesteśmy świadkami powolnego schodzenia do politycznego grobu kolejnej partii. Partii, która powstawała jako wyraz niezgody na wszystko, co najgorsze w polskiej polityce, a na kłótliwość i miałkość przede wszystkim. I która bardzo szybko zamieniła się w symbol tychże właśnie. Nietrudno zgadnąć, że chodzi o ugrupowanie Polska Jest Najważniejsza.

Po spektakularnym powstaniu i szybkim rozrośnięciu się do rozmiarów klubu parlamentarnego, po zaprezentowaniu zrębów programu partia ta wpadła w spiralę wewnętrznych kłótni i widowiskowych rozstań, z odejściem do klubu PO szefowej PJN Joanny Kluzik-Rostkowskiej na czele. A ostatnio zafundowała swoim wyborcom show w stylu politycznego disco polo, czyli umieszczenie na listach wyborczych (w Białymstoku) Jarosława Kaczyńskiego, znanego szerzej chyba tylko z tego, że nosi takie samo imię i nazwisko jak szef  PiS, oraz (na liście płocko-ciechanowskiej) Pawła Rabczewskiego, ostatnio znanego głównie z tego, że jest „tatą Dody".

W rezultacie zdradzeni i porzuceni przez PO liberałowie, którzy być może zaczęli po cichu poważnie traktować wolnorynkowe obietnice PJN, a zwłaszcza Pawła Poncyljusza i Jana Filipa Libickiego (też już w klubie Platformy), znów muszą się obejść smakiem.

Czytaj w tygodniku "Uważam Rze" oraz na uwazamrze.pl