Radni z Komisji Nazewnictwa Miejskiego zgodzili się wczoraj na nazwanie skweru przy ul. Mysiej skwerem Wolnego Słowa. W przyszłości ma tam powstać Memoriał Wolnego Słowa. Nie obyło się bez kontrowersji.
– Idea stworzenia takiego skweru jest jak najbardziej dobra, zastanawiam się tylko, czy powinien on się znajdować właśnie przy ul. Mysiej, to zaburzy historyczną ulicę – mówiła wiceprzewodnicząca Rady Warszawy Olga Johann (PiS). – Mam do czynienia z ludźmi, którzy walczyli z cenzurą i dla nich to miejsce będzie kojarzyło się tylko i wyłącznie z tym urzędem. Poza tym młodzi ludzie nie będą wiedzieli, o co chodzi. W?ten sposób zmiękcza się historię.
Wtórował jej Marcin Rzońca (Ruch Palikota). – Ludziom może się ten skwer kojarzyć z czymś zupełnie innym niż ze znienawidzoną cenzurą – argumentował. – Wiele osób będzie myślało, że przychodzą do miejsca, w którym można swobodnie krzyczeć, co się chce, jak w londyńskim Hyde Parku.
Pomysłu bronili radni Platformy. – Chodzi o stworzenie pewnego symbolu, pokazania, że w miejscu, gdzie kiedyś była cenzura, teraz mamy wolne słowo – tłumaczyła przewodnicząca komisji Anna Nehrebecka-Byczewska. – Uroczyste nadanie nazwy mogłoby nastąpić 4 czerwca.
– Skoro środowiska walczące z cenzurą nie chcą, by skwer powstał przy ul. Mysiej, dlaczego nie zaproponują jakiegoś innego miejsca? – pytała z kolei Maria Szreder.