Nowy prezydent Francji Francois Hollande, wywodzący się z tej samej co pan Partii Socjalistycznej, zapowiada wycofanie wojsk francuskich z Afganistanu do końca roku, czyli dwa lata wcześniej, niż planowano. Powtórzył to w piątek na pierwszym spotkaniu z prezydentem Barackiem Obamą. Czy to jest główne francuskie przesłanie na rozpoczęty w niedzielę szczyt NATO w Chicago: wycofać się jak najszybciej z Afganistanu?
Alain Richard: To stanowisko Francois Hollande wygłosił podczas swojej kampanii wyborczej. Pentagon i Biały Dom zostały o tym poinformowane, nie są więc zaskoczone. I to zapewne zostanie bez problemu przyjęte do wiadomości przez Baracka Obamę, zwłaszcza że szczyt NATO jest też punktem jego programu przed listopadowymi wyborami prezydenckimi. Obamie zależy, by szczyt w Chicago wyglądał jak sukces. Dlatego dojdzie do porozumienia w tej sprawie.
Zresztą operacja w Afganistanie wcześniej stała się bardzo niepopularna, już Nicolas Sarkozy zapowiadał zmniejszenie liczebności francuskich wojsk i skrócenie ich obecności. Ale w Afganistanie pozostaną wojskowi instruktorzy szkolący armię afgańską i znaczący oddział logistyczny. To znaczy, że to nie będzie całkowite wycofanie z misji i Francja pozostanie partnerem Obamy w Afganistanie.
Nie sądzi pan, że jest to niezgodne z zasadą, która miała obowiązywać: razem do Afganistanu weszliśmy, razem z niego wyjdziemy?
Przecież nawet kilka krajów, które są od dawna bliskimi sojusznikami USA, także zmniejszyło liczbę żołnierzy albo zapowiedziało całkowite wycofanie. I to wcale nie znaczy, że kwestionują wiarę w sojusz.