Polacy rozpoczęli mecz z animuszem. Pierwszą groźną akcję stworzyli w siódmej minucie: po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Ludovica Obraniaka piłkę musnął Sebastian Boenisch, ale Wiaczesław Małafiejew nie dał się zaskoczyć. Chwilę później ładny strzał z dystansu, tuż nad poprzeczką, oddał Robert Lewandowski.
W siódmej minucie jego piłkarze dwa razy byli blisko szczęścia po stałych fragmentach gry, ale gdy stracili piłkę, szkoleniowiec energicznymi wymachami ręki zachęcał ich do powrotu na własną połowę. Chwilę później brawami nagrodził ładny, choć niecelny strzał Roberta Lewandowskiego.
Gdy lekarze opatrywali przy bocznej linii rozciętą nogę Damiena Perquisa, najpierw wymownymi gestami pokazał swoim podopiecznym, by przesunęli się bliżej własnej bramki, by po kilku sekundach zżymać się na sędziego technicznego, że wstrzymuje powrót na boisko obrońcy francuskiego FC Sochaux.
W 18. minucie po koronkowej akcji biało-czerwonych bramkę zdobył Eugen Polanski, ale radość okazała się przedwczesna. Sędzia liniowy podniósł chorągiewkę na znak, że pomocnik reprezentacji Polski był na pozycji spalonej.
W 25. minucie, po niecelnym strzale głową Aleksandra Kierżakowa, Smuda tłumaczył swoim współpracownikom i zawodnikom rezerwowym, jakie błędy popełniła drużyna w tej akcji. Po stracie piłki przez Dariusza Dudkę minutę później ze zdenerwowania podrapał się po głowie, a następnie wdał się w wymianę zdań z węgierskim arbitrem technicznym, uważając, że asystent głównego nie zauważył, że piłka opuściła boisko.