W koalicji kryzys, ministrowie podają się do dymisji, a lider SLD spotyka się z pracownikami zakładów przetwórstwa łososia. Nie interesuje pana, co się dzieje na ul. Wiejskiej?
Leszek Miller:
Bardziej mnie interesuje to, co się dzieje w umysłach ludzi, z którymi się spotykam w fabryce łososia, a także w domach pomocy społecznej, sanatoriach i na ulicach. Ich poglądy są dla mnie ważniejsze niż wydarzenia w koalicji.
Nie są ważne oskarżenia o nepotyzm w partii rządzącej i traktowanie państwa jak prywatnego folwarku?
Byłyby poważne, gdyby koalicja się rozpadła, ale nie przewiduję takiej możliwości. Interesy polityczne tej koalicji są ważniejsze od jej dzisiejszych problemów. A zapowiedzi Donalda Tuska, że poważnie zajmie się tą sprawą, nie są wiarygodne, skoro niedawno dowiedzieliśmy się, iż Aleksander Grad, były minister skarbu, objął funkcję w spółce, która będzie budowała elektrownie jądrowe. Gdzie był konkurs? Dlaczego akurat Grad dostał tę posadę, a nie ktoś inny, może lepiej przygotowany? Odpowiedź jest prosta: bo jest kolegą Tuska i aktywistą PO. Wystarczy przeczytać lokalną prasę, by wiedzieć, co wyprawiają PO i PSL w samorządach i spółkach Skarbu Państwa. Nasi działacze terenowi przekazują nam informacje o takich przypadkach. W tym tygodniu przedstawimy raport na ten temat.