Zanurzanie w nałóg następuje powoli i niezauważalnie. Sam grający zwykle nie jest w stanie dostrzec zmian. Hazard przy którym nie ma wyraźnych strat często trwa latami zanim wyjdzie na jaw. Jeden z moich pacjentów przez osiem lat oszukiwał żonę i grał nałogowo w automaty i zdrapki. Dopiero później zaczął mocniejszy kaliber. Rodzina powinna obserwować i starać się uświadomić nałóg i zmotywować do terapii.
Czy są ludzie częściej wpadający w nałóg hazardu niż inni?
Jest tu pełna demokracja. W szpony nałogu wpadają ludzie różnych zawodów, w różnym wieku. Biznesmeni, aktorzy, dziennikarze. Rodzice przyprowadzają uczniów i odwrotnie. Z moich obserwacji wynika, że kobiety uzależniają się rzadziej. Im większa samoświadomość, wgląd w siebie, tym człowiekowi łatwiej uchronić się przed uzależnieniem.
Jak rodzina ma się zachować?
Nie dawać pieniędzy, nie spłacać długów hazardzisty. Rodzina musi przejść wszystkie etapy: prosić, informować, motywować hazardzistę i uświadamiać mu, że coraz bardziej popada w uzależnienie. Nie atakować, bo nie ma lepszego powodu żeby się naćpać, napić czy odurzyć emocjami jeśli się ma poczucie winy. W psychologii istnieje taki mechanizm, że nienawidzimy tych, których krzywdzimy.
Jakie są szanse na wyleczenie?