Tunezja. Przestroga dla nowej władzy w Tunezji

Dwa lata temu na tunezyjskiej prowincji zaczął się protest, który zmienił świat arabski. W kolebce rewolucji, w czasie poniedziałkowych obchodów, na prezydenta poleciały kamienie

Aktualizacja: 17.12.2012 20:15 Publikacja: 17.12.2012 20:13

Tunezja. Przestroga dla nowej władzy w Tunezji

Foto: AFP

Politycy pochodzący z demokratycznego wyboru – prezydent Tunezji Moncef Marzuki i przewodniczący tamtejszego parlamentu Mustafa Ben Dżafar – odwiedzili w poniedziałek Sidi Bu Zajd. Tam 17 grudnia 2010 podpalił się Mohamed Buazizi, później męczennik rewolucji. Trudnił się pokątnym handlem. Sprzedawał warzywa i banany z małego wózka na dwóch kołach. Miał 26 lat i mało przydatne wykształcenie. Nie miał perspektyw na godne życie, zwłaszcza że prześladowały go skorumpowane władze lokalne.

Nie zniósł upokorzenia i dokonał samospalenia. Nieoczekiwanie utożsamiły się z nim tysiące młodych Tunezyjczyków bez perspektyw. Stał się symbolem walki o godność, wolność, poprawę warunków życia. Manifestacje z jego nazwiskiem na sztandarach rozlały się po całej Tunezji. Na początku stycznia 2011, gdy Mohamed Buazizi umierał od poparzeń, bunt ogarnął wiele miast. 14 stycznia dyktator Zin el Abidin Ben Ali uciekł z Tunezji. A rewolucja rozlewała się po innych krajach arabskich, obalając dyktatorów (także w Egipcie, Libii i Jemenie), rozbudzając nadzieje, w końcu doprowadzając do wyłonienia się nowej władzy – zazwyczaj islamistów.

Obrzucenie kamieniami prezydenta i przewodniczącego parlamentu wyraźnie pokazuje, że do zaspokojenia rozbudzonych rewolucją nadziei Tunezyjczyków jeszcze daleko. Zwłaszcza na prowincji niewiele się zmieniło. Bezrobocie w Tunezji jest wysokie, wynosi 18 proc., i najbardziej dotyka tych, co rozpoczęli bunt przeciwko poprzedniej władzy – młodych i wykształconych. Rating Tunezji według Fitcha spadł właśnie do poziomu śmieciowego. W tym roku Tunezja zanotuje wzrost gospodarczy (prawdopodobnie o 2,7 proc.), ale wciąż nie uzyska poziomu sprzed rewolucji i kryzysu światowego.

Na problemy gospodarcze nakłada się walka polityczna. Przyszłość ustrojowa wykuwa się w walce między najsilniejszą partią umiarkowanych islamistów Nahdą a – z jednej strony liberałami i z drugiej radykalnymi islamistami – salafitami.

Salafici próbują zdobyć władzę na prowincji, w tym w Sidi Bu Zajd, organizują protesty, dopuszczają się przemocy, zakazują sprzedaży alkoholu. Prezydent Marzuki i szef parlamentu Ben Dżafar pochodzą z ugrupowań liberalnych, świeckich – stąd agresja kilkutysięcznego tłumu podburzanego zapewne przez radykałów.

„Lud chce upadku rządu. Wynocha” – usłyszeli politycy, których, jak podała AFP, policja ewakuowała do siedziby władz regionalnych.

– Nie mamy czarodziejskiej różdżki. Przezwyciężenie półwiecza dyktatury musi potrwać – mówił Marzuki. I przypomniał protestującym, że po raz pierwszy jest w Tunezji rząd, który pochodzi od ludu i go nie okrada.

Tak jak to z symbolami rewolucji bywa, nazwisko Buazizi robi dziś większe wrażenie za granicą niż w ojczyźnie. Na świecie powstało wiele ulic poświęconych Mohamedowi, wspominali go najmożniejsi, łącznie z Barackiem Obamą. Nie wszystko, co mówiono na początku rewolucji o jej najsłynniejszym męczenniku, okazało się prawdą. Nie był np. absolwentem uniwersytetu, a jedynie technikum.

Rodzina Mohameda Buaziziego nie mieszka już w Sidi Bu Zajd. Nie wytrzymała napięcia, oskarżeń o wzbogacenie się na jego śmierci. Przeniosła się do Tunisu. Kilka dni temu z jego siostrą spotkał się tam minister spraw zagranicznych Kanady John Baird. Leila Buazizi od stycznia będzie studiowała w Montrealu. Osiągnie więcej niż to, o czym marzył Mohamed Buazizi.

"To wózek skromny nawet jak na najbiedniejszy region Tunezji. Rowerowe koła, pospawane rurki i blaszany blat. Należał do sprzedawcy warzyw i owoców, który nie miał pozwolenia na handel. Od tego wózka zaczęła się rewolucja, która obaliła obracającego miliardami prezydenta Ben Alego" - tak zaczyna się reportaż sprzed niemal dwóch lat "Mój brat obalił dyktatora"

O zmianach w krajach islamskich Jerzy Haszczyński pisze na stronie na Facebooku Mój brat obalił dyktatora.

Politycy pochodzący z demokratycznego wyboru – prezydent Tunezji Moncef Marzuki i przewodniczący tamtejszego parlamentu Mustafa Ben Dżafar – odwiedzili w poniedziałek Sidi Bu Zajd. Tam 17 grudnia 2010 podpalił się Mohamed Buazizi, później męczennik rewolucji. Trudnił się pokątnym handlem. Sprzedawał warzywa i banany z małego wózka na dwóch kołach. Miał 26 lat i mało przydatne wykształcenie. Nie miał perspektyw na godne życie, zwłaszcza że prześladowały go skorumpowane władze lokalne.

Pozostało 87% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!