Czy krytyka, z jaką spotkał się Stefana Niesiołowski zaszkodzi Platformie?
Stefan Niesiołowski jest znany z częstego ujmowania tematów w sposób kontrowersyjny. Dotychczas jego wypowiedzi zbytnio nam nie szkodziły. I mimo, że te słowa nie były może zbyt zręczne, ich sens jest oczywisty.
Ale niedawno pozwolił sobie też na dość ostrą krytykę Agnieszki Holland, mówiąc o jej „córuni lesbijce".
Nie użyłbym na jego miejscu takiego sformułowania. Choć myślę, że pani Holland myli się w ocenie Platformy. Zawsze mieliśmy przecież dwa skrzydła: liberalne i konserwatywne, i nic się nie zmieniło. Przecież większość PO chce powrotu do dyskusji o związkach, nic nie jest zamknięte.
Kiedy spodziewa się pan kolejnego wniosku o wotum nieufności ze strony PiS?
Patrząc na cykl pór roku myślę, że złożą go jesienią. Jesienią zapowiedzieli prof. Glińskiego, pewnie będzie tak i tym razem. Choć przyznam, że nie rozumiem prezesa Kaczyńskiego. Ostatnie głosowanie to była dotkliwa porażka PiS. Nie umieć przekonać innych klubów opozycyjnych do poparcia swojego wniosku, przy rzekomej powszechnej krytyce rządu Tuska, to nie tylko klęska. To naruszenie ducha konstytucji, która pozwala składać wniosek o wotum nieufności dla rządu, tylko w przypadku, kiedy w Sejmie znajdzie się większość zdolna powołać nowy gabinet. Nasza koalicja jest trwała, zaś PiS został całkowicie izolowany, także przez opozycję. To głosowanie pokazuje także ich znikomą zdolność koalicyjną – przekonali tylko jedną posłankę, panią Wróbel.
W Sejmie „projekt Gliński" rzeczywiście przepadł, ale w społeczeństwie chyba odniósł swój efekt. PiS dzieli od PO tylko jeden punkt procentowy i to w kilku niezależnych od siebie sondażach.
Od kilku miesięcy prezes Kaczyński był mniej obecny w mediach, A PiS przeważnie rośnie w sondażach, gdy wyborcy nie słyszą ostrych, pełnych prywatnych obsesji wypowiedzi prezesa.
Ale faktem jest, że depczą wam po piętach.
Życzyłbym każdej partii po sześciu latach rządów by była liderem rankingów poparcia. Z kolei PiS, po sześciu z rzędu przegranych wyborach, nieprzerwanie jest największą partią opozycyjną. Ale te wyniki to przede wszystkim dowód na stabilizację polskiej sceny politycznej i efekt pewnego konserwatyzmu oraz racjonalnego podejścia polskiego społeczeństwa do polityki. Polacy uważają, że lepsze są może nie w pełni doskonałe, ale znane partie, niż coś nowego, a nieznanego. Palikot zrobił tu wyłom dzięki mobilizacji młodego elektoratu, ale moim zdaniem drugi raz może mu się to już nie udać. Ta stabilizacja sceny politycznej wydaje się być trwałą zmianą. Przy odpowiednio prowadzonej polityce partyjnej można by w Polsce doprowadzić do systemu dwupartyjnego z dodatkiem małych ugrupowań, np. partii ludowej, reprezentujących konkretne grupy społeczne.
Ale to by oznaczało, że PiS będzie prawicą i centroprawicą, a Platforma musiałby się przesunąć w lewo.
Dzisiaj PiS-owi znacznie bliżej do skrajnej prawicy. Lewica w całej Europie staje się liberalna. Dobrze to widać po partii Palikota. On jest wolnorynkowy i zarazem liberalny światopoglądowo. To już inne kategorie niż lewica i prawica w XIX wieku. Wrażliwość społeczna, podejście wolnorynkowe i pewien konserwatyzm w wartościach wydają się być już od kilku lat dobrą mieszanką do skutecznego zagospodarowywania środka i umiarkowanie lewej części strony politycznej przez Platformę. Jeśli chodzi o PiS – im rad dawać nie będę (śmiech).
Platforma ciągle prowadzi w sondażach, ale dwa lata temu miała dwukrotną przewagę nad PiS, dziś stopniała do kilku punktów.
To koszt rządzenia i naturalny efekt rosnącego dystansu do partii władzy. Każdy kto rządził taki koszt ponosił. Uważam, że my płacimy na razie najmniejszą cenę, w porównaniu z innymi partiami po 1989 roku. Wierzę, że jesteśmy w stanie odrobić straty pod koniec tej kadencji. Gdy podsumujemy całość tego, co robiliśmy przez dwie kadencje.
Czym chcecie Polaków przekonać?
Musimy się skupić przede wszystkim na gospodarce. Związki partnerskie są oczywiście ważne, ale najistotniejsza jest przedsiębiorczość, deregulacja, znoszenie barier rozwoju. Potrzebny jest szereg ułatwień np. w prawie budowlanym oraz uelastycznienie rynku pracy. Dobra kondycja naszej gospodarki po drugiej fali kryzysu to byłby naturalny mandat do ubiegania się o trzecią kadencję.
Kiedy w 2007 roku rozpoczynaliśmy mieliśmy zupełnie inne plany. Już w końcu pierwszego roku rządzenia Platforma musiała stawić czoła kryzysowi, który przyszedł z USA. W dużej mierze dzięki ogromnej przedsiębiorczości Polaków wspomaganej przez rząd, nasza gospodarka nie kurczyła się tylko rosła, a ten skumulowany wzrost pozwala nam nadrabiać dystans do bogatszych państw. Dziś minister finansów musi szczególnie pilnować bezpieczeństwa portfeli i zdrowej struktury finansów publicznych. Mimo to bezrobocie rośnie, co prawda wolniej niż się spodziewano, ale likwidacja każdego miejsca pracy to dramat dla konkretnych ludzi i ich rodzin. Rozumiem, że części naszych wyborców brakuje dziś radosnego marszu do przodu, z wielką wizją, ale realia gospodarcze są nieubłagane.
Sondaże pokazują, że nowa inicjatywa Palikota i Kwaśniewskiego może liczyć na kilkanaście procent wyborców. PO czuje zagrożenie z lewej strony?
Nie. To tylko efekt pewnej świeżości pomysłu...
Trudno w przypadku Aleksandra Kwaśniewskiego mówić o świeżości.
Zgoda. To efekt siły jego nazwiska i chwilowej, złudnej jak już widać nadziei, że jest szansa na zjednoczenie lewicy... Nie wierzę w trwałość i sukces tej inicjatywy..
Ale jeśli im się uda, będziecie walczyć o elektorat lewicowy, czy umacniać się po prawej stronie?
Platforma jest typową partią centrum. Naszą siłą jest wewnętrzna różnorodność i otwartość na dyskusję z każdą ze stron, żadnej radykalnej zmiany tu nie będzie.
Jak pan ocenia premiera Piechocińskiego po pierwszym kwartale w rządzie?
Mimo, że w tak krótkim czasie został wicepremierem i szefem partii, nadal pozostaje sobą.