Schetyna byłby dobrym szefem PO

O wyborach w Platformie, umowach notarialnych dla związków partnerskich i źle zrozumianym Niesiołowskim – mówi Rafał Grupiński

Aktualizacja: 19.03.2013 09:02 Publikacja: 19.03.2013 01:57

Kto zmierzy się w wyborach o fotel przewodniczącego PO z Donaldem Tuskiem?

Rafał Grupiński, szef Klubu Parlamentarnego PO: - Tego dowiemy się zapewne dopiero jesienią. Pewne jest to, że wystartuje dotychczasowy przewodniczący, Donald Tusk.

Ale chyba w wyborach nie będzie tylko jednego kandydata?

Jeśli przyjmiemy formułę wyborów bezpośrednich w sposób oczywisty wymagają one kontrkandydata, inaczej zamieniają się w plebiscyt. Zobaczymy, jaka będzie jesienią decyzja Grzegorza Schetyny.

On byłby dobrym przewodniczącym PO?

Zapewne tak.

Grzegorz Schetyna w jednym z wywiadów sugerował, że być może trzeba rozważyć rozłączenie funkcji szefa partii i premiera. Uważa pan, że trzeba je rozdzielić?

By móc o tym sensownie dyskutować, trzeba spojrzeć na kalendarz. Najpierw musimy po raz trzeci wygrać wybory parlamentarne. Donald Tusk byłby wówczas naturalnym kandydatem na premiera. Wtedy jednak może powstać pytanie, czy partia nie powinna mieć albo innego przewodniczącego, albo przynajmniej silniejszego niż dziś sekretarza generalnego.

Który w obliczu dużej liczby obowiązków premiera, będzie zarządzał strukturami?

Tak. Tak zresztą było wcześniej w Platformie.

Pozostawiając Jarosława Gowina na stanowisku ministra sprawiedliwości, premier popełnił błąd?

W sprawach współpracy wewnątrz rządu wypowiadam się zawsze powściągliwie. To premier decyduje o doborze współpracowników, podobnie jak o tym, kiedy z kimś współpracę przerwać.

Premier zdecydował się na kontynuowanie współpracy z Gowinem, bo miał ku temu poważne powody. Chodzi zapewne o prowadzoną przez niego deregulację zawodów, zmiany w sądownictwie itp.. Zresztą pan premier zapowiedział rekonstrukcję rządu latem. Nie wiemy, czy Ministerstwo Sprawiedliwości nie zmieści się wówczas w puli zmian.

Gowin mówi w wywiadach, że jako minister nie wystartuje przeciwko premierowi w wyborach na szefa PO. Ale jak przestanie być ministrem, sytuacja się zmieni. To groźba pod adresem Tuska?

Nie traktuję tego w ten sposób. To raczej dość naturalne, choć medialne prężenie muskułów (śmiech). W Platformie każdy może spróbować swoich sił.

Czy decyzja premiera w sprawie Gowina zmienia coś w funkcjonowaniu i zarządzaniu klubem PO, którym pan kieruje?

Mam nadzieję, że po rozmowach premiera z konserwatystami na temat związków partnerskich tę sprawę mamy zamkniętą i nie zdarzy się już głosowanie części spośród koleżanek i kolegów razem z opozycją przeciwko reszcie Platformy.

Czego w takim razie pan oczekuje od konserwatystów podczas prac na związkami partnerskimi?

Otwartości na dyskusję nad różnymi projektami w komisjach sejmowych. A także uszanowania pracy naszego zespołu do stworzenia nowych rozwiązań, który powołaliśmy w klubie. Przyjmiemy może nie rewolucyjny projekt, ale wspólnie wypracowany i zgodny z konstytucją. Liczę na poparcie go przez wszystkich posłów Platformy.

Jaki kształt będzie więc miała taka ustawa? Prezydent ostrzega właśnie przed niekonstytucyjnością takich projektów.

Chodzi o to, by nie zrównywać związków partnerskich z małżeństwami. Można rozważyć na przykład umowę notarialną, która ludziom żyjącym w związkach da pewne prawa, zamiast dodatkowej rejestracji w Urzędach Stanu Cywilnego.

Umowa notarialna to pierwszy krok do np. adopcji dzieci przez pary homoseksualne?

To nie wchodzi w grę. Nie ma takiego dążenia. Nie ma i nie będzie na to długo zgody ani w naszym społeczeństwie ani w parlamencie. Dlatego taki temat nie istnieje. Choć skrajna prawica dość skutecznie korzysta z tego argumentu, aby straszyć związkami partnerskimi.

Czy Gowin miał rację, jeśli chodzi o konstytucyjność związków parterskich? Dziś jego stanowisko popiera prezydent Bronisław Komorowski. Pan wówczas mówił, że minister sprawiedliwości jest w błędzie.

Prezydent jeszcze w kampanii opowiadał się za tym, by również związkom partnerskim przyznać część uprawnień, i dziś się od tego nie uchyla. Ale obawia się przekroczenia pewnej bariery konstytucyjnej, która sprawi, że ustawa zostanie uchylona przez Trybunał Konstytucyjny. To Sejm zamówił opinię u prezesa Sądu Najwyższego do ustaw o związkach partnerskich, która uznawała je za niezgodne z konstytucją. Ale były też wygłaszane inne opinie, na przykład profesora Piotrowskiego czy prof. Winczorka. Dlatego zdania nie zmieniłem.

Ale złagodzimy tę ustawę z ostrożności, by nie dopuścić do sytuacji, w której Trybunał na wiele lat zamknąłby kwestię związków partnerskich, i by w ten sposób nie zaszkodzić różnym środowiskom zamiast im pomóc.

Czy Lech Wałęsa jest kłopotem dla PO? Mam na myśli jego wypowiedź o posłach-gejach, którzy powinni znaleźć się poza murami Sejmu.

Z przykrością przyjąłem tę wypowiedź. Lech Wałęsa był zawsze bojownikiem o równość i swobody obywatelskie. Czyjaś orientacja seksualna nie powinna być podstawą do wykluczenia czy odbierania jakichkolwiek praw obywatelskich. Zawsze broniłem Lecha Wałęsy, doceniałem jego rolę historyczną i znaczenie dla dobrego imienia Polski. Solidarność to był drugi na świecie ruch non-violence, który zmienił bieg jego historii. Szkoda, że taka wypowiedź padła.

Był pan zaskoczony wypowiedzią Stefana Niesiołowskiego o głodnych dzieciach, szczawiu i mirabelkach?

Nie byłem. Wychowałem się na prowincji i choć sam biedy nie cierpiałem, wiem jaka bieda panowała po wojnie. Dziwi mnie to, że tak łatwo się dworuje z głodu dzieci po wojnie, o którym mówił prof. Niesiołowski. Widzę pewną nierównowagę moralną w trosce o głodne dzieci dziś i jednoczesnym szyderstwie z powszechnej biedy po wojnie. Twierdzenie, że Niesiołowski z lekceważeniem wypowiadał się o głodnych dzieciach, jest niezrozumieniem jego wypowiedzi.

Ale czym innym jest bieda i głód w czasie odbudowy po wojnie, a zupełnie innym jest głód dzieci w czasie, gdy jesteśmy coraz zamożniejszym społeczeństwem. Tym dzisiejszym dzieciom zasugerował, by szły wyjadać szczaw i śliwki ulęgałki.

Nie, powiedział jedynie, że dziś dzieci o wiele rzadziej są zmuszone szukać pożywienia poza domem i szkołą. Przecież obecnie jest realizowany wieloletni rządowy program pomocy w zakresie dożywiania, którego łączny koszt wyniesie aż 6 mld zł. Wynikiem tej działalności jest fakt, że od 2008 roku nie było dzieci i uczniów, którzy nie byliby objęci programem dożywiania ze względu na brak środków.

Czy krytyka, z jaką spotkał się Stefana Niesiołowski zaszkodzi Platformie?

Stefan Niesiołowski jest znany z częstego ujmowania tematów w sposób kontrowersyjny. Dotychczas jego wypowiedzi zbytnio nam nie szkodziły. I mimo, że te słowa nie były może zbyt zręczne, ich sens jest oczywisty.

Ale niedawno pozwolił sobie też na dość ostrą krytykę Agnieszki Holland, mówiąc o jej „córuni lesbijce".

Nie użyłbym na jego miejscu takiego sformułowania. Choć myślę, że pani Holland myli się w ocenie Platformy. Zawsze mieliśmy przecież dwa skrzydła: liberalne i konserwatywne, i nic się nie zmieniło. Przecież większość PO chce powrotu do dyskusji o związkach, nic nie jest zamknięte.

Kiedy spodziewa się pan kolejnego wniosku o wotum nieufności ze strony PiS?

Patrząc na cykl pór roku myślę, że złożą go jesienią. Jesienią zapowiedzieli prof. Glińskiego, pewnie będzie tak i tym razem. Choć przyznam, że nie rozumiem prezesa Kaczyńskiego. Ostatnie głosowanie to była dotkliwa porażka PiS. Nie umieć przekonać innych klubów opozycyjnych do poparcia swojego wniosku, przy rzekomej powszechnej krytyce rządu Tuska, to nie tylko klęska. To naruszenie ducha konstytucji, która pozwala składać wniosek o wotum nieufności dla rządu, tylko w przypadku, kiedy w Sejmie znajdzie się większość zdolna powołać nowy gabinet. Nasza koalicja jest trwała, zaś PiS został całkowicie izolowany, także przez opozycję. To głosowanie pokazuje także ich znikomą zdolność koalicyjną – przekonali tylko jedną posłankę, panią Wróbel.

W Sejmie „projekt Gliński" rzeczywiście przepadł, ale w społeczeństwie chyba odniósł swój efekt. PiS dzieli od PO tylko jeden punkt procentowy i to w kilku niezależnych od siebie sondażach.

Od kilku miesięcy prezes Kaczyński był mniej obecny w mediach, A PiS przeważnie rośnie w sondażach, gdy wyborcy nie słyszą ostrych, pełnych prywatnych obsesji wypowiedzi prezesa.

Ale faktem jest, że depczą wam po piętach.

Życzyłbym każdej partii po sześciu latach rządów by była liderem rankingów poparcia. Z kolei PiS, po sześciu z rzędu przegranych wyborach, nieprzerwanie jest największą partią opozycyjną. Ale te wyniki to przede wszystkim dowód na stabilizację polskiej sceny politycznej i efekt pewnego konserwatyzmu oraz racjonalnego podejścia polskiego społeczeństwa do polityki. Polacy uważają, że lepsze są może nie w pełni doskonałe, ale znane partie, niż coś nowego, a nieznanego. Palikot zrobił tu wyłom dzięki mobilizacji młodego elektoratu, ale moim zdaniem drugi raz może mu się to już nie udać. Ta stabilizacja sceny politycznej wydaje się być trwałą zmianą. Przy odpowiednio prowadzonej polityce partyjnej można by w Polsce doprowadzić do systemu dwupartyjnego z dodatkiem małych ugrupowań, np. partii ludowej, reprezentujących konkretne grupy społeczne.

Ale to by oznaczało, że PiS będzie prawicą i centroprawicą, a Platforma musiałby się przesunąć w lewo.

Dzisiaj PiS-owi znacznie bliżej do skrajnej prawicy. Lewica w całej Europie staje się liberalna. Dobrze to widać po partii Palikota. On jest wolnorynkowy i zarazem liberalny światopoglądowo. To już inne kategorie niż lewica i prawica w XIX wieku. Wrażliwość społeczna, podejście wolnorynkowe i pewien konserwatyzm w wartościach wydają się być już od kilku lat dobrą mieszanką do skutecznego zagospodarowywania środka i umiarkowanie lewej części strony politycznej przez Platformę. Jeśli chodzi o PiS – im rad dawać nie będę (śmiech).

Platforma ciągle prowadzi w sondażach, ale dwa lata temu miała dwukrotną przewagę nad PiS, dziś stopniała do kilku punktów.

To koszt rządzenia i naturalny efekt rosnącego dystansu do partii władzy. Każdy kto rządził taki koszt ponosił. Uważam, że my płacimy na razie najmniejszą cenę, w porównaniu z innymi partiami po 1989 roku. Wierzę, że jesteśmy w stanie odrobić straty pod koniec tej kadencji. Gdy podsumujemy całość tego, co robiliśmy przez dwie kadencje.

Czym chcecie Polaków przekonać?

Musimy się skupić przede wszystkim na gospodarce. Związki partnerskie są oczywiście ważne, ale najistotniejsza jest przedsiębiorczość, deregulacja, znoszenie barier rozwoju. Potrzebny jest szereg ułatwień np. w prawie budowlanym oraz uelastycznienie rynku pracy. Dobra kondycja naszej gospodarki po drugiej fali kryzysu to byłby naturalny mandat do ubiegania się o trzecią kadencję.

Kiedy w 2007 roku rozpoczynaliśmy mieliśmy zupełnie inne plany. Już w końcu pierwszego roku rządzenia Platforma musiała stawić czoła kryzysowi, który przyszedł z USA. W dużej mierze dzięki ogromnej przedsiębiorczości Polaków wspomaganej przez rząd, nasza gospodarka nie kurczyła się tylko rosła, a ten skumulowany wzrost pozwala nam nadrabiać dystans do bogatszych państw. Dziś minister finansów musi szczególnie pilnować bezpieczeństwa portfeli i zdrowej struktury finansów publicznych. Mimo to bezrobocie rośnie, co prawda wolniej niż się spodziewano, ale likwidacja każdego miejsca pracy to dramat dla konkretnych ludzi i ich rodzin. Rozumiem, że części naszych wyborców brakuje dziś radosnego marszu do przodu, z wielką wizją, ale realia gospodarcze są nieubłagane.

Sondaże pokazują, że nowa inicjatywa Palikota i Kwaśniewskiego może liczyć na kilkanaście procent wyborców. PO czuje zagrożenie z lewej strony?

Nie. To tylko efekt pewnej świeżości pomysłu...

Trudno w przypadku Aleksandra Kwaśniewskiego mówić o świeżości.

Zgoda. To efekt siły jego nazwiska i chwilowej, złudnej jak już widać nadziei, że jest szansa na zjednoczenie lewicy... Nie wierzę w trwałość i sukces tej inicjatywy..

Ale jeśli im się uda, będziecie walczyć o elektorat lewicowy, czy umacniać się po prawej stronie?

Platforma jest typową partią centrum. Naszą siłą jest wewnętrzna różnorodność i otwartość na dyskusję z każdą ze stron, żadnej radykalnej zmiany tu nie będzie.

Jak pan ocenia premiera Piechocińskiego po pierwszym kwartale w rządzie?

Mimo, że w tak krótkim czasie został wicepremierem i szefem partii, nadal pozostaje sobą.

Kto zmierzy się w wyborach o fotel przewodniczącego PO z Donaldem Tuskiem?

Rafał Grupiński, szef Klubu Parlamentarnego PO: - Tego dowiemy się zapewne dopiero jesienią. Pewne jest to, że wystartuje dotychczasowy przewodniczący, Donald Tusk.

Pozostało 98% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!