Na krótki spacer po bazarowych uliczkach też znajdujemy czas. 739 lat temu Marco Polo był na tutejszym bazarze i nazwał Kaszgar miastem bazarów. W zasadzie pod tym względem wiele się nie zmieniło. Szczególnie w niedzielę. Niestety jest sobota więc się nie łapiemy na sławny bazar zwierzęcy. Ale i bez „handlowej niedzieli" uliczki zamieszkane przez Ujgurów wyglądają jak jeden wielki bazar. Gwarny, ruchliwy, zatłoczony, intensywnie pachnący egzotycznymi przyprawami.
Trudno jednak nie patrzeć ze smutkiem na zredukowanie Ujgurów do pozycji drobnych wyrobników. Trudno bez niesmaku mijać konwoje ciężkozbrojnej policji. Trudno spacerować ulicami pod okiem setek kamer monitorujących nawet zaułki. Nasze pojmowanie demokracji jest oczywiście inne niż władz w Pekinie, też mieszkamy w kraju dalekim od doskonałości. Ale obserwowanie Kaszgaru z jego dwoistością chińsko-ujgurską jest pełnym wątpliwości pasjansem drobnych zachwytów egzotycznym kolorytem oraz wątpliwościami typowymi dla Europejczyka.
Już lepiej jedźmy. Ruszamy konwojem spod pomnika Mao...
Szczegóły na www.rp.pl/Tybet2013 oraz na stronie www.discover4x4.com.