Rz: Kto strzelał do demonstrantów na Euromajdanie?
Dr Maksym Ferenc:
Nie wiadomo. Z formalnego punktu widzenia nie wiadomo nawet, czy wynikająca z ukraińskich przepisów „operacja antyterrorystyczna", która uzasadniała wydanie milicji ostrej amunicji, została ogłoszona zgodnie z prawem, ani kto jest odpowiedzialny za tę decyzję. Wprowadzenie stanu wyjątkowego na Ukrainie przewiduje ustawa o walce z terrorem przyjęta po atakach na Nowy Jork we wrześniu 2001 r. Paradoksalnie te przepisy zostały wykorzystane przez władzę po raz pierwszy dopiero 19 lutego 2014 r., do rozprawy z demonstrantami na Euromajdanie. Za atak terrorystyczny władze uznały zajmowanie przez protestujących budynków państwowych i uniemożliwienie w ten sposób sprawowania władzy. Ustawa przewiduje jednak dość skomplikowany i niejasny tryb powoływania rady, która zajmuje się koordynacją takiej operacji. Na jej czele staje szef wydziału antyterrorystycznego Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Ale w myśl ustawy nikt nie może poznać jego nazwiska. Poza nim w jej skład wchodzą: szef SBU, minister spraw wewnętrznych, szef straży granicznej, skarbówki i prokuratury. Ma więc ona bardzo szerokie uprawnienia. Powołanie takiego sztabu zdejmuje też z prezydenta odpowiedzialność za konsekwencje działań „antyterrorystycznych". Prezydent jest o nich jedynie informowany.
Czy taki sztab został powołany?
Nie wiadomo. Ta informacja nigdy oficjalnie nie dotarła do opinii publicznej. Dwa dni temu na stronie internetowej SBU i MSW pojawiło się pismo, z którego wynikało, że ogłaszają one rozpoczęcie operacji antyterrorystycznej. Parę godzin później, w czasie wywiadu, szef SBU wycofał się z tej informacji i stwierdził, że władze jedynie rozważają wprowadzenie stanu wyjątkowego przewidzianego w ustawie. Nie wiadomo więc, na jakiej podstawie służby strzelały do ludzi.