Zabójcy w mundurach mogą pozostać bezkarni

Na razie prezydent jest nietykalny – mówi Maksym Ferenc, ukraiński prawnik z kancelarii Ferenc & Kuczyński.

Publikacja: 21.02.2014 23:04

Rz: Kto strzelał do demonstrantów na Euromajdanie?

Dr Maksym Ferenc:

Nie wiadomo. Z formalnego punktu widzenia nie wiadomo nawet, czy wynikająca z ukraińskich przepisów „operacja antyterrorystyczna", która uzasadniała wydanie milicji ostrej amunicji, została ogłoszona zgodnie z prawem, ani kto jest odpowiedzialny za tę decyzję. Wprowadzenie stanu wyjątkowego na Ukrainie przewiduje ustawa o walce z terrorem przyjęta po atakach na Nowy Jork we wrześniu 2001 r. Paradoksalnie te przepisy zostały wykorzystane przez władzę po raz pierwszy dopiero 19 lutego 2014 r., do rozprawy z demonstrantami na Euromajdanie. Za atak terrorystyczny władze uznały zajmowanie przez protestujących budynków państwowych i uniemożliwienie w ten sposób sprawowania władzy. Ustawa przewiduje jednak dość skomplikowany i niejasny tryb powoływania rady, która zajmuje się koordynacją takiej operacji. Na jej czele staje szef wydziału antyterrorystycznego Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Ale w myśl ustawy nikt nie może poznać jego nazwiska. Poza nim w jej skład wchodzą: szef SBU, minister spraw wewnętrznych, szef straży granicznej, skarbówki i prokuratury. Ma więc ona bardzo szerokie uprawnienia. Powołanie takiego sztabu zdejmuje też z prezydenta odpowiedzialność za konsekwencje działań „antyterrorystycznych". Prezydent jest o nich jedynie informowany.

Czy taki sztab został powołany?

Nie wiadomo. Ta informacja nigdy oficjalnie nie dotarła do opinii publicznej. Dwa dni temu na stronie internetowej SBU i MSW pojawiło się pismo, z którego wynikało, że ogłaszają one rozpoczęcie operacji antyterrorystycznej. Parę godzin później, w czasie wywiadu, szef SBU wycofał się z tej informacji i stwierdził, że władze jedynie rozważają wprowadzenie stanu wyjątkowego przewidzianego w ustawie. Nie wiadomo więc, na jakiej podstawie służby strzelały do ludzi.

Ale broń i ostra amunicja zostały wydane milicjantom.

Nastąpiło to dopiero w czwartek, ale ludzie ginęli na Euromajdanie wcześniej, nie tylko od plastikowych, ale i ołowianych kul. Nie mogę tego oceniać, bo nie złapałem nikogo za rękę, ale świadkowie relacjonowali, że milicja owijała granaty hukowe w opakowania napełnione gwoździami czy kamieniami, aby ranić, a nawet zabić demonstrantów. Choć wspomniana ustawa pozwala na użycie broni, gdy inne środki zawiodły, to instrukcje dotyczące wykorzystania broni mówią jasno, że nie może to doprowadzić do niczyjej śmierci, a ma jedynie unieszkodliwić osobę uznaną za terrorystę.

Jak to zatem możliwe, że funkcjonariusze służb specjalnych strzelali cywilom w głowy z plastikowych i ołowianych kul oraz rzucali w nich granatami uzbrojonymi w gwoździe?

To kwestia moralności i stanu psychicznego tych osób. Z formalnego punktu widzenia nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Można jedynie stwierdzić, że demonstranci zostali zamordowani z zimną krwią. Mówi się nawet, że można to uznać za zbrodnię wojenną.

Wtedy odpowiedzialność sprawców nie ulega przedawnieniu.

Sęk w tym, że osoby, które chciałyby postawić odpowiedzialnych za śmierć demonstrantów przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze, zapominają, że Ukraina nie ratyfikowała Statutu Rzymskiego. Nie ma więc do tego podstaw prawnych.

Jaka jest możliwość, aby odpowiedzialni za krew rozlaną w Kijowie zostali postawieni przed sądem?

Jest to możliwe jedynie w toku śledztwa wszczętego przez prokuraturę. Można by wtedy ustalić, skąd wyszła decyzja o otwarciu ognia do demonstrantów. Wskazanie bezpośrednich sprawców może być jednak trudne, gdyż ustawa przewiduje, że takie operacje mogą być niejawne. To dzięki temu snajperzy strzelający do demonstrantów mieli zamaskowane twarze i nie mieli żadnych oznaczeń, które pozwoliłyby  ich zidentyfikować.  Poza tym takie śledztwo będzie możliwe dopiero po zmianie prokuratora generalnego Ukrainy. Został on powołany przez prezydenta Janukowycza i jeszcze w czwartek, gdy w Kijowie zginęło kilkadziesiąt osób, określał demonstrantów jako terrorystów.

Kiedy można pociągnąć prezydenta do odpowiedzialności?

Praktycznie nie można. Można go odwołać z funkcji, gdy nie jest on w stanie – ze względu na stan zdrowia – zajmować dalej swojego stanowiska. Choć ukraińska konstytucja przewiduje procedurę impeachmentu w razie uznania, że prezydent dopuścił się przestępstwa czy zdrady stanu, potrzebna jest do tego uchwała parlamentu, poparta przez co najmniej 300 posłów. W tym momencie jest to niemożliwe. Na razie prezydent jest nietykalny.

Jak pan ocenia szanse na zmiany?

Ostatnie zapowiedzi o powrocie do konstytucji z 2004 i odejściu prezydenta dają nadzieję. Nie sądzę jednak, aby po tym, co się stało w Kijowie, demonstranci zgodzili się na to, aby Janukowycz sprawował urząd do końca roku. A tak wynika z porozumienia, jakie zostało zawarte z ministrami spraw zagranicznych Polski i Niemiec.

Jak przeciwnicy władzy oceniają zaangażowanie Unii w konflikt na Ukrainie?

Są rozżaleni, że pomoc i sankcje ze strony Unii przyszły tak późno. Poza tym czemu mają one służyć, gdy w Kijowie polała się krew. W takiej sytuacji dla ludzi, którzy stoją na barykadzie, wyrażanie zaniepokojenia przez przedstawicieli UE jest wręcz śmieszne.

—rozmawiał Mateusz Rzemek

Rz: Kto strzelał do demonstrantów na Euromajdanie?

Dr Maksym Ferenc:

Pozostało 99% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!