Po tej decyzji na jego głowę posypały się gromy. Kibice nie mogli wybaczyć zawodnikowi Vancouver Whitecaps, że postanowił reprezentować kraj, z którym Stany Zjednoczone, najdelikatniej rzecz ujmując, nie mają najlepszych stosunków. Na forach internetowych pojawiły się opinie, że Beitashour „sprzedał duszę za występ na mundialu”.
To, czego kibice nie mogą lub nie chcą wybaczyć, doskonale rozumieją koledzy piłkarza.
- Jeśli masz szansę gry w mistrzostwach świata, naprawdę trudno odmówić. Każdy podejmuje decyzję, którą uważa za słuszną. Jeśli Steven czuje, że to jest to, czego chce – niech tak będzie – powiedział w rozmowie z „New York Times” wieloletni kapitan reprezentacji USA Carlos Bocanegra (posiadający również obywatelstwo meksykańskie).
Również Sunil Gulati, prezes Amerykańskiej Federacji Piłkarskiej, nie ma za złe Beitashourowi, że wybrał Iran. Gulati wie, że w czasach globalizacji zawodnicy będą podejmować decyzje najlepsze dla swojej kariery. Nie ma złudzeń, że gdyby Jermaine Jones, pomocnik urodzony w Niemczech, syn Amerykanina i Niemki, otrzymałby powołanie do Joachima Loewa, nie myślałby nawet o grze w amerykańskiej drużynie narodowej. Natomiast pochodzący z New Jersey Giuseppe Rossi wybrał grę dla Włoch. Nie musiał długo się zastanawiać czy założyć koszulkę czterokrotnych mistrzów świata, czy zespołu walczącego na każdym mundialu o wyjście z grupy.
Dlatego też Steven Beitashour poszedł tam, gdzie go chcieli. Tym bardziej, że ma 27 lat i być może to już ostatni moment, by mógł zagrać w najważniejszym turnieju piłkarskim. Nie wiadomo, czy 31-latek w 2018 doczekałby się powołania od amerykańskiego selekcjonera na mistrzostwa w Rosji.