Jak Steven stał się Mehrdadem

Amerykański piłkarz Steven Beitashour chciał zagrać na mundialu. Zabrakło dla niego miejsca w kadrze USA. Dlatego do Brazylii pojedzie jako Irańczyk.

Publikacja: 20.05.2014 09:03

Po tej decyzji na jego głowę posypały się gromy. Kibice nie mogli wybaczyć zawodnikowi Vancouver Whitecaps, że postanowił reprezentować kraj, z którym Stany Zjednoczone, najdelikatniej rzecz ujmując, nie mają najlepszych stosunków. Na forach internetowych pojawiły się opinie, że Beitashour „sprzedał duszę za występ na mundialu”.

To, czego kibice nie mogą lub nie chcą wybaczyć, doskonale rozumieją koledzy piłkarza.

- Jeśli masz szansę gry w mistrzostwach świata, naprawdę trudno odmówić. Każdy podejmuje decyzję, którą uważa za słuszną. Jeśli Steven czuje, że to jest to, czego chce – niech tak będzie – powiedział w rozmowie z „New York Times” wieloletni kapitan reprezentacji USA Carlos Bocanegra (posiadający również obywatelstwo meksykańskie).

Również Sunil Gulati, prezes Amerykańskiej Federacji Piłkarskiej, nie ma za złe Beitashourowi, że wybrał Iran. Gulati wie, że w czasach globalizacji zawodnicy będą podejmować decyzje najlepsze dla swojej kariery. Nie ma złudzeń, że gdyby Jermaine Jones, pomocnik urodzony w Niemczech, syn Amerykanina i Niemki, otrzymałby powołanie do Joachima Loewa, nie myślałby nawet o grze w amerykańskiej drużynie narodowej. Natomiast pochodzący z New Jersey Giuseppe Rossi wybrał grę dla Włoch. Nie musiał długo się zastanawiać czy założyć koszulkę czterokrotnych mistrzów świata, czy zespołu walczącego na każdym mundialu o wyjście z grupy.

Dlatego też Steven Beitashour poszedł tam, gdzie go chcieli. Tym bardziej, że ma 27 lat i być może to już ostatni moment, by mógł zagrać w najważniejszym turnieju piłkarskim. Nie wiadomo, czy 31-latek w 2018 doczekałby się powołania od amerykańskiego selekcjonera na mistrzostwa w Rosji.

- Gdybyś miał możliwość gry na mundialu, powiedziałbyś nie? Jeśli zawsze marzyłeś, by grać na najwyższym światowym poziomie, co jest ważniejszego od mistrzostw świata? Nic – mówi wychowanek San Jose State Aztecs.

Jednak można mieć wrażenie, że gra w irańskiej kadrze nie jest spełnieniem jego najskrytszych pragnień. Co prawda rodzice Beitashoura są Irańczykami (ojciec przyjechał do USA w 1960, jest inżynierem, pracuje dla Apple), a w jego domu rodzinnym kultywowano tradycje kraju przodków, ale piłkarz do samego końca próbował przekonać do siebie selekcjonera USA Jurgena Klinsmanna.

Beitashour dwa razy trenował z kadrą Stanów Zjednoczonych. Pojechał na zgrupowanie przed meczem towarzyskim z Meksykiem (sierpień 2012) oraz na konsultację szkoleniową w styczniu zeszłego roku. Za pierwszym razem nie mógł udowodnić swojej przydatności dla reprezentacji, bo nawet nie wszedł na boisko. Za drugim przeszkodziła przepuklina. Więcej szans już nie było.

Obrońca Vancouver Whitecaps stracił jakiekolwiek złudzenia. „Muszę zacząć grać” – powtarzał coraz bardziej zdesperowany zawodnik. Lecz wtedy pojawił się trener drużyny narodowej Iranu, Portugalczyk Carlos Queiroz, który robił to, co swego czasu Franciszek Smuda – szukał graczy, których przodkowie urodzili się w kraju, którego jest selekcjonerem. Tak dotarł do Rezy Ghoochannejhada z Charlton Athletic, Ashkana Dejagaha z Fulham oraz właśnie Beitashoura.

W nowej reprezentacji rozegrał jak dotąd cztery spotkania. Kibice szybko go zaakceptowali. Przestało im przeszkadzać, że przyjechał z „Wielkiego Szatana”, jak w Iranie nazywa się Stany Zjednoczone. Z trybun słychać okrzyki „Mehrdad (to perskie imię Beitashoura), witamy!” albo „Wpuścić Beitashoura!”, jeśli zaczyna mecz na ławce.

- Steven tak samo dumnie założy czerwono-biało-zieloną koszulkę jak dumnie nosiłby tę czerwono-biało-niebieską. Zagra na odpowiednim poziomie, jeśli dostanie szansę od kogokolwiek – twierdzi przyjaciel zawodnika.

Wygląda na to, że amerykański Irańczyk wreszcie spełni swoje mundialowe marzenie. W grupie F jego zespół zmierzy się z Argentyną, Bośnią i Hercegowiną oraz Nigerią. Ale dwie ojczyzny Beitashoura raczej ze sobą nie zagrają. Może się to zdarzyć dopiero w ćwierćfinale.

Ostatni raz w mistrzostwach świata USA i Iran stanęły naprzeciwko siebie w 1998 we Francji. Amerykanie przegrali 1:2. Beitashour miał wtedy 11 lat. Pytany, komu kibicował, odpowiada z szelmowskim uśmiechem, że dobrej grze.

Ale chyba jego serce, tak 16 lat temu, jak i dzisiaj, było bliżej Stanów Zjednoczonych.

- Potrzebuję gry. Chcę jechać na mundial. Jakąś decyzję trzeba było podjąć – powtarza Steven (albo przez kilka najbliższych tygodni Mehrdad) Beitashour.

Po tej decyzji na jego głowę posypały się gromy. Kibice nie mogli wybaczyć zawodnikowi Vancouver Whitecaps, że postanowił reprezentować kraj, z którym Stany Zjednoczone, najdelikatniej rzecz ujmując, nie mają najlepszych stosunków. Na forach internetowych pojawiły się opinie, że Beitashour „sprzedał duszę za występ na mundialu”.

To, czego kibice nie mogą lub nie chcą wybaczyć, doskonale rozumieją koledzy piłkarza.

Pozostało 91% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!