Michał Kołodziejczyk z Sao Paulo
Sao Paulo jest największym miastem na południowej półkuli. Ma dwa porty lotnicze i cztery uniwersytety. Mieszka tu 21 milionów ludzi – rozwarstwienie społeczne Brazylii w tym mieście widać najbardziej: fawele zderzają się z domami jak z filmów o niewolnicy Izaurze, gigantyczne blokowiska z osiedlami w stylu warszawskiej Saskiej Kępy. 21 milionów ludzi jest jak tykająca bomba, wystarczy, że pogrozi palcem, że naraz wyjdzie na ulice, a magistrat już się boi.
A do grożenia palcem nie ma lepszej okazji niż moment, kiedy na miasto patrzy cały świat. Sao Paulo ma olbrzymie problemy, od ponad miesiąca strajkują nauczyciele, administracja publiczna jeszcze dłużej. Wszystkich kłuje w oczy 14 miliardów dolarów wydanych na organizację mundialu. Skoro państwo ma taki budżet na rozrywkę, powinno mieć też na codzienne potrzeby, skoro FIFA rujnuje życie mieszkańców miast, to można wykorzystać czas, kiedy dzięki dzięki tej organizacji na Brazylię patrzą wszyscy. Na ulice Sao Paulo co kilka dni wychodzi tłum. W piątek tłum wyszedł na ulice, bo pod ziemią nie jeździło metro.
Pracownicy podziemnej kolejki chcą olbrzymiej podwyżki, bo zdają sobie sprawę, że bez ich zaangażowania ucierpi nie tylko mundial, ale cała gospodarka. Kiedy w piątek wieczorem wylądowaliśmy na lotnisku Guarulhos korek zaczynał się już pod terminalem. Z powodu strajku cztery miliony ludzi nie miały jak dotrzeć do szkół i pracy. Na jednej ze stacji wściekły tłum wyłamał barierki i wtargnął na peron. Pociąg i tak nie nadjechał.
Murale z hasłem „FIFA go home" są na większości ulic. Fale protestów zalewają cały kraj, tylko Manaus boi się prawdziwej fali, bo wczoraj ogłosiło stan wyjątkowy w związku z możliwością powodzi. W Sao Paulo tydzień temu na ulicach protestowało kilka tysięcy ludzi, w tym bezdomnych, którzy czekają na obietnice wybudowania mieszkań socjalnych. Dostaje się wszystkim – nawet przygotowująca się do turnieju czterysta kilometrów od Sao Paulo reprezentacja gospodarzy nie ma spokoju. Zamiast gorącego powitania w Teresepolis czekały na nich transparenty obrażające FIFA. Piłka nożna łączy, jak mówi hasło PZPN, ale w Brazylii łączy tych wszystkich, którzy przy okazji mundialu chcą pokazać, że obrazek, jaki zobaczą państwo w domach, jest fałszywy.