"Gazeta Wyborcza" twierdzi, że tematem rozmowy była sprzedaż za 400 tys. zł praw autorskich do książki, którą Nisztor napisał o Janie Kulczyku. Chodziło o to, by się ona nie ukazała.
Giertych potwierdził "Wyborczej", że z Nisztorem sprzedaż praw autorskich negocjował „w imieniu przyjaciela pana Kulczyka". Zleceniodawca nie chciał, by Kulczykowi było przykro z powodu nieprzyjemnych dla jego ojca fragmentów publikacji.
Wedle Giertycha negocjacje się nie powiodły, ponieważ Nisztor chciał więcej pieniędzy. Ale musiał je w końcu od kogoś dostać, bo ostatecznie książka się nie ukazała.
Nisztor wszystko nagrał i zapowiada publikację. Giertych ma na nagraniu także szydzić z homoseksualnych polityków, biznesmenów i ofiar katastrofy smoleńskiej. Zapytany o to przez "GW" mówi: "- Cóż, mogły być mocno antypisowskie dowcipy i złośliwości pod adresem homoseksualnych polityków. Być może żartowałem też z samego Kulczyka, chciałem przed Nisztorem ukryć zleceniodawcę." Nie zaprzecza też przekleństwom, język, jak mówi, był dostosowany do poziomu Piotra Nisztora.
"Wprost": Uprzedzający atak Giertycha
Autorzy poniedziałkowego tekstu we "Wprost", Sylwester Latowski i Michał Majewski zaprzeczają wersji Giertycha.