Z Libii uciekają obcokrajowcy, wiele państw zamknęło swoje placówki dyplomatyczne (Polska uczyniła to 1 sierpnia jako jeden z ostatnich krajów zachodnich).
Trzy lata po obaleniu dyktatora Muammara Kaddafiego Libia jest w stanie chaosu, walczą ze sobą różnorodne milicje, bandy i oddziały armii, których powiązania i cele są niejasne. Niewątpliwie niektóre mogą budzić przerażenie w Europie, którą od Libii dzieli ledwie Morze Śródziemne. To skrajni islamscy fundamentaliści, część z nich powiązana z Al-Kaidą. I właśnie oni zdobyli kilka dni temu główne miasto na wschodzie – Bengazi.
Niewidoczni zdobywcy
Rozmawiałem przez telefon z rodziną z miejscowej elity. On – wysokiej rangi oficer armii, na początku 2011 roku jeden z dowódców oddziałów, które opowiedziały się przeciw Kaddafiemu; ona – Europejka. Planowali wyjechać z miasta opanowanego przez fundamentalistów z organizacji Ansar asz-Szaria.
– Próbują na siłę wprowadzać prawo koraniczne, a tu panował islam środka. Mówią o powrocie do początków islamu, ale używają nowoczesnej broni. Są wśród nich cudzoziemcy, międzynarodówka islamistów. Nie są zbyt widoczni na ulicach, poza posterunkami. Zdobyli miasto, bo zdobyli gmachy wojskowe. Gdy wojsko ich atakowało, to chowali się za skupiska ludzi, to taka taktyka. Opanowali nawet główny szpital Al-Dżala, w którym jest kostnica, i trupy trzeba było wozić do innych miast – opowiada kobieta.
Z zaopatrzeniem w Bengazi nie było problemów, w przeciwieństwie do stolicy – Trypolisu, gdzie brakuje też benzyny i gazu.