Chłopiec spod „Parasola”

Piosenki powstańcze to fenomen nieznany w historii polskiej, a może i światowej kultury. Były ich dziesiątki, wiele przetrwało do dziś. Najpopularniejszą, „Pałacyk Michla", napisał Józef „Ziutek" Szczepański, który mógłby być powojennym Hemarem. Gdyby przeżył.

Publikacja: 02.10.2014 09:22

Plakat projektu „Wspomnij Ziutka” Fundacji Sztafeta (2012 r.)

Plakat projektu „Wspomnij Ziutka” Fundacji Sztafeta (2012 r.)

Foto: Rzeczpospolita

Nic nie wiemy o tym, że marzyła mu się poetycka kariera. Ani o tym, żeby miał ochotę pisać teksty piosenek. W ogóle nie wiemy, kim byłby: ten tryb warunkowy, przywołany w znanym wierszu Wisławy Szymborskiej o Baczyńskim („Do pensjonatu w górach jeździłby/ na obiad do jadalni schodziłby...") , którego powinniśmy używać wobec całego pokolenia Kolumbów, stosuje się w pełni i do Józefa Andrzeja Szczepańskiego. Na zawsze zapamiętanego pod swoim pseudonimem Ziutek, nosił go, kiedy umierał 10 września w szpitalu powstańczym na Marszałkowskiej w wieku 22 lat.

Skoro tak niewiele o nim wiemy, to skąd to skojarzenie z Hemarem? Może stąd, że miał tak niezwykłą łatwość rymowania, iż był w stanie napisać swój „Pałacyk Michla" i kilka innych piosenek pod niemieckim ostrzałem, w chwilach wolnych od żołnierskiej służby. A może wzięło się z podobieństwa temperamentu politycznego i artystycznego? Bo przecież pisał Hemar i śpiewane przez wszystkich piosenki, i zaangażowane antykomunistyczne wiersze. Tak jak „Ziutek", który jako testament zostawił nam antysowiecką „Czerwoną zarazę", a szerokiej publiczności znany jest ze skocznego „Pałacyku Michla". To wszystko jednak tylko mogłoby się wydarzyć w jego życiu, a co wydarzyło się w rzeczywistości?

Opis dzieciństwa – jeśli nie sielskiego, to w każdym razie spokojnego, pod skrzydłami rodziców i Marszałka – nawet w najbardziej rozbudowanych biografiach Józefa Szczepańskiego zajmuje kilka wersów: podstawówka w Jabłonnie, gimnazjum i liceum Władysława IV na warszawskiej Pradze, harcerstwo, wakacje w Jastarni, mała matura. We wrześniu 1939 ma 17 lat i wskakuje w dorosłość, najpierw wędrując z ojcem, radcą prawnym ministerstwa, na wschód, potem w pojedynkę przedzierając się do domu krewnych w Małopolsce.

Rodzina osiadła w majątku w Żurawiczkach, niedaleko Rzeszowa – i tam mijają Ziutkowi kolejne trzy lata. Rok szkoły handlowej, nieregularne tajne komplety, nuda chwilami sielankowa (na zachowanych zdjęciach białowłosy prawie blondyn stoi obok panny z dorodnym warkoczem), pchnęła go do czynów. Szczepański dezerteruje z robót przymusowych, aresztowany przez gestapo trafia do obozu pracy w Dębicy, skąd ucieka, ukrywając się pod podwoziem ciężarówki...

Z kolegą z liceum, Tadeuszem Zalewskim, jesienią 1943 roku wyjeżdża do Warszawy, za jego przyczyną trafia na tajne komplety, ale i – co znacznie ważniejsze – do Grup Szturmowych Szarych Szeregów. Stamtąd, za sprawą Antoniego Sakowskiego (czyli „Mietka w kółko golonego" z „Pałacyku Michla"), do oddziału dywersji „Agat", który stanie się zaczątkiem powstańczego „Parasola".

W ciągu paru miesięcy do momentu wybuchu powstania zdążył nie tylko ukończyć kurs Szkoły Podchorążych „Agrykola", ale też wziąć udział w kilku najgłośniejszych akcjach. Uczestniczy w zamachu na Kutscherę w lutym 1944 roku; w odbijaniu ze szpitala rannego Bronisława Pietraszewicza „Lota";  w kwietniu brawurowo ucieka przed gestapo z lokalu konspiracyjnego przy Długiej, ostrzeliwując się i skacząc przez okno; w lipcu uczestniczy w Krakowie w (nieudanej) akcji wykonania wyroku na dowódcy policji i SS Wilhelmie Koppe. W tzw. międzyczasie ostrzeliwuje kilka pociągów wojskowych i bierze udział w kilku potyczkach. I pisze.

W pierwszych wierszach widać, że pisał je licealista, który nasłuchał się piosenek legionowych, naśpiewał – harcerskich, naczytał na lekcjach polskiego Słowackiego. Może jeszcze Asnyka, może Staffa. Przy wszystkich ograniczeniach, jakie nakłada formuła „piosenki żołnierskiej", która musi być pełna optymizmu i prostoty – żal, że tak mało w tych utworach śladu doświadczeń czasu wojny i wszechobecnej śmierci, a bodaj i etosu Szarych Szeregów. Owszem, co kilka wersów przywoływany jest granat „Filipinka", „Gestapo" i „Krzyż Walecznych" – ale to tylko rekwizyty. Równie dobrze większość tych piosenek mogłaby powstać za czasów Legionów. Bo też cały był „Ziutek" z II RP.

Trudno o lepszy tego przykład niż „Pałacyk Michla", ułożony w piątym dniu powstania, w czasie walk, w których brał udział jako strzelec wyborowy najpierw na rogu Karolkowej i Żytniej, a potem – na Wolskiej, w tytułowym pałacyku Michlera. Zapis to sytuacji nader wierny, pojawia się w nim „najmorowszy przełożony" – „Mietek", intendentura, szafy i krowy, i panny, ze względu na które każdy chłopak chce być ranny. Piosenka ułożona została do melodii przewijającej się przez całe Dwudziestolecie. Podniosły wiersz Zygmunta Lubertowicza „Nie damy Popradowej fali" śpiewano po raz pierwszy w roku 1920, w dniach planowanego plebiscytu o sporne ziemie na granicy Polski i Czechosłowacji. A wróciła w 1938 po aneksji Zaolzia.

Tyle że z Dwudziestolecia byli wszyscy – i dlatego piosenki Ziutka „śpiewały się", natychmiast podchwytywane były przez kolegów z batalionu, ulicę i miasto. Potencjał „Pałacyku Michla" rozpoznał nieomylnie Mieczysław Fogg i natychmiast włączył do swoich „koncertów ulicznych i szpitalnych", które przeszły do legendy. Osmalone bibliografie powstańczych druków ulotnych wymieniają kilkanaście przedruków „Pałacyku..." jeszcze podczas niespełna 60 dni, jakie pozostały powstaniu – potem zaś nikt nie próbował już oszacować liczby publikacji, które idą w tysiące. A o pół kroku za „Pałacykiem Michla" idą przecież, jeśli chodzi o popularność, dwa inne wiersze-piosenki „Ziutka": „Chłopcy silni jak stal" oraz „Ma Warszawa". Wiadomo, jak bardzo potrzebne były takie utwory dla podniesienia ducha – jeszcze w 1942 roku „Biuletyn Informacyjny" ogłaszał konkurs „na Hymn Polski Podziemnej, marsz i piosenkę".

Mniejsza zresztą o bibliografie, bo przecież sposób funkcjonowania piosenki jest szczególny: żyje, gdy jest śpiewana czy nawet nucona, podawana z ust do ust i nie zawsze potrzebuje zapisu słów czy nut. Tak stało się i z „Pałacykiem...", i z „Warszawą..", i z dwoma tuzinami innych utworów, należących do powstańczego kanonu, które przetrwały zakaz publicznych wykonań w czasach stalinowskich i niechęć władzy przez cały okres PRL. Oczywiście, co wie każdy etnograf, ceną za popularyzację bywa często anonimowość i brak precyzji. „Pałacyk Michla" czy (już nie Szczepańskiego) „Marsz Mokotowa" śpiewał lub przedrukowywał w powielaczowym śpiewniku każdy, nie troszcząc się specjalnie ani o poprawność wersji, ani o nazwiska twórców.

Pamięć o autorach przyszła dopiero po kilkudziesięciu latach, zna ich wielu uczestników akcji w rodzaju „Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki", odbywających się od 2008 roku. W tym samym też czasie po pieśni powstania sięgnęła kultura wysoka i awangarda: zaczęło się od zespołu Lao Che i płyty „Powstanie Warszawskie" (2005), od dwóch z okładem lat święci triumfy projekt muzyczny „Morowe panny" i jego kontynuacja „Panny niezłomne". Szczepański też doczekał się solówki. W 2012 roku, w ramach projektu „Ziutkowi na urodziny", Tomasz Budzyński, Armia, De Press i kilkoro innych wykonawców nagrało swoje interpretacje dziesięciu jego wierszy. Ale poza „Pałacykiem Michla" najmocniej pamiętany wciąż jest ten jeden, najmroczniejszy.

Uderza, że w czasie walki twórczość Szczepańskiego dojrzewała już nie z miesiąca na miesiąc, jak zdarza się czasem młodym poetom, lecz z dnia na dzień. Dowódcy drużyny 1. kompanii „Parasola" udaje się wycofać swój oddział z Woli („chociaż chłopców zginęła połowa"). Na placu Krasińskich awansuje na stopień plutonowego podchorążego. Dwukrotnie – 18 i 21 sierpnia – odznaczony Krzyżem Walecznych („u nas nie ma okazji ni mówek"). 25 sierpnia powstaje wiersz epitafium dla dowódcy 1. kompanii Stanisława Leopolda, ps. Rafał. A cztery dni później, 29 sierpnia, wiedząc o oddziałach sowieckich stojących z bronią u nogi, pisze swój utwór jeśli nie najsłynniejszy, to najbardziej dojrzały i na pewno najbardziej tragiczny: „Czekamy ciebie, czerwona zarazo/ byś ocaliła nas od czarnej śmierci".

Jego nie ocaliła. Pierwszego września obejmuje po poległym Włodzimierzu Kalinowskim dowództwo tylnej straży Grupy Północ „Parasola", osłaniającej ewakuację kanałami do Śródmieścia – i jeszcze tego samego dnia dostaje ciężki postrzał w brzuch. Niesiony kanałami, wyszarpywany spod gruzów zbombardowanego szpitala na Czackiego, kona jeszcze dziesięć dni.

Cena za napisanie dobrego wiersza bywa naprawdę wysoka.

Nic nie wiemy o tym, że marzyła mu się poetycka kariera. Ani o tym, żeby miał ochotę pisać teksty piosenek. W ogóle nie wiemy, kim byłby: ten tryb warunkowy, przywołany w znanym wierszu Wisławy Szymborskiej o Baczyńskim („Do pensjonatu w górach jeździłby/ na obiad do jadalni schodziłby...") , którego powinniśmy używać wobec całego pokolenia Kolumbów, stosuje się w pełni i do Józefa Andrzeja Szczepańskiego. Na zawsze zapamiętanego pod swoim pseudonimem Ziutek, nosił go, kiedy umierał 10 września w szpitalu powstańczym na Marszałkowskiej w wieku 22 lat.

Pozostało 93% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką