- Jeśli nie będę miał pewności, że zdobędziemy samodzielną większość, to w nowej kadencji wymienię pół klubu. Na listach będą tylko ci, którzy na pewno nie zdradzą - powiedział lider opozycji do najważniejszych polityków ugrupowania.
Wczorajsze posiedzenie klubu parlamentarnego PiS odbyło się w nietypowym miejscu. Zwykle posłowie i senatorowie spotykają się w budynku Sejmu. Tym razem Kaczyński zaprosił ich do siebie, czyli siedziby PiS na ul. Nowogrodzką. Na co dzień mogą się tam zjawiać tylko najbliżsi współpracownicy. Reszta pojawia się tylko przy tego typu specjalnych okazjach lub, gdy musi załatwić jakąś sprawę.
Kaczyńskiemu zależało na wywołaniu wrażenia szczególnej mobilizacji. Mówił, że "partia się rozpełzła" i trzeba z tym skończyć. Brak należytej pracy w kampanii i każdy wyskok, który jej zaszkodzi ma być surowo karany. - Nie przesunięciem w dół listy, ale usunięciem z niej na stałe. Nie będzie żadnych odwołań i nie pomogą żadne buziaczki - stwierdził Kaczyński.
Miała to być aluzja do posłanek, które znają prezesa od dawna i w ten sposób się z nim witają. Jeden z posłów, z którymi rozmawialiśmy uważa, że te słowa były skierowane do poseł Krystyny Pawłowicz, z której wypowiedzi PiS musiał tłumaczyć się w kampanii europejskiej.
Władzom ugrupowania zależy, by posłowie ściśle trzymali się nowych reguł medialnych, które weszły w życie pod koniec września. Na poprzednim posiedzeniu klubu Kaczyński zakomunikował, że w PiS powstanie lista osób, które mogą wypowiadać się w mediach na dany temat. Ma ją osobiście akceptować prezes PiS, a w kampanii szefowie sztabów wyborczych.