W województwie opolskim PO także wygrała i tam również PSL przesunął się z ostatniego na drugie miejsce, zwiększając liczbę mandatów aż czterokrotnie. Na początku poprzedniej kadencji PO miała 12 mandatów, sześć Mniejszość Niemiecka, po pięć PiS i SLD, a tylko dwa PSL. Teraz PO ledwo udało się utrzymać przewagę. Ma dziewięciu radnych, ludowcy tylko jednego mniej, a Mniejszość Niemiecka zwiększyła swój stan posiadania do siedmiu przedstawicieli. PiS przypadło tak jak w 2010 r. pięć miejsc, a SLD tylko jedno.
Ludowcy przekonują, że wynik wywalczyli ciężką pracą. – Różnimy się od innych ugrupowań tym, że jesteśmy cały czas z ludźmi. Nasi kandydaci byli wyborcom znani. To, co się stało w całym kraju, to przekroczenie pewnej masy krytycznej. Polacy mają dość sporu PO i PiS – przekonuje szef opolskiego PSL Stanisław Rakoczy. Tyle że partia od lat była w tym regionie w rozsypce, o czym świadczą nie tylko wybory sprzed czterech lat. W 2011 r. nie zdobyła w tym województwie mandatu posła, a w majowych eurowyborach ledwo przekroczyła próg wyborczy (teraz do sejmiku zebrała 22 proc. poparcia).
– Jeśli się porówna liczbę głosów, to nie ma dużego przyrostu. Teraz poparło nas 61 tys. osób – przekonuje Rakoczy. Trudno się jednak z tym zgodzić. W 2010 r. PSL poparło blisko 37 tys. głosujący na Opolszczyźnie. Mniejszość Niemiecka, która wtedy była druga, miała prawie 54 tys. głosów, a zwycięska PO 96 tys.
61 tysięcy głosów zdobył PSL na Opolszczyźnie. Cztery lata temu otrzymał ich ok. 37 tys.
Lokalni rywale wytykają PSL, że poziom list w regionie nie dawał im szans na taki wzrost poparcia. – W Kędzierzynie-Koźlu praktycznie nie mają struktur, a po raz pierwszy wzięli tam mandat. Podobnie w Opolu i okolicach – przekonuje Patryk Jaki, opolski poseł Solidarnej Polski. Jego zdaniem ludowców premiowała karta do głosowania w formie książeczki, w której jako pierwsza znajdowała się lista PSL. Nieoficjalnie przyznają to współpracownicy Piechocińskiego. – System, który wybrała PKW, ewidentnie nas premiował – ocenia jeden z prominentnych ludowców.
PO nie chce się dzielić
W PSL są też przekonani, że pomogli im liderzy lokalnych środowisk na listach oraz wystawienie wielu kandydatów na każdym szczeblu samorządowym (więcej miał jednak PiS). Nieoficjalne wyniki z innych regionów pokazują, że ludowcy mogą wyprzedzić PiS jeszcze w kilku miejscach, w których według Ipsos wygrała partia Jarosława Kaczyńskiego.