To pierwsza katastrofa w dziejach taniego przewoźnika Germanwings należącego do niemieckiej Lufthansy.
Ratownicy dotarli do wraku airbusa, który rozbił się na wysokości 2 tys. metrów, kilka godzin po katastrofie. Wydarzyła się ona we wtorek o godz. 10.41, kiedy utracono kontakt z maszyną lecącą z Barcelony do Düsseldorfu. Na pokładzie było 150 osób, w tym 144 pasażerów, a wśród nich prawdopodobnie 67 Niemców i 45 osób z hiszpańskobrzmiącymi nazwiskami. Nikt nie przeżył kolizji z granitowym masywem Trois-Eveches w południowych Alpach w pobliżu miejscowości Digne we Francji. Na pokładzie znajdowała się też kilkunastoosobowa wycieczka szkolna.
Maszyną kierował doświadczony pilot mający na koncie 6 tysięcy godzin lotu za sterami airbusa. Przyczyny katastrofy wyjaśni zapewne analiza zapisów czarnych skrzynek. Jak wynika z danych Flightradar24.com, serwisu monitorującego lotniczy ruch pasażerski, boeing A320 tracił w ostatniej fazie lotu kilometr wysokości na minutę. Wyglądało to jak przygotowanie do lądowania.
– Usłyszałem głośny hałas trwający ok. ośmiu sekund. Po 30 sekundach dało się słyszeć jeszcze jeden – powiedział agencji Associated Press Pierre Polizzi, którego dom znajduje się 5–8 kilometrów od miejsca tragedii. Pierwsze oceny ekspertów wskazywały na rozhermetyzowanie się kabiny pasażerów jako na przyczynę katastrofy.
Przeciętny wiek airbusów Germanwings wynosi 23,5 roku, Lufthansy –12,5 roku. Eksperci twierdzą, że tanie linie pod względem bezpieczeństwa nie różnią się od regularnych przewoźników.