Kuisz: Pierwotniaki. Co zrobić z językiem

Etykietowanie faszyzmem to droga donikąd.

Aktualizacja: 21.10.2015 17:27 Publikacja: 20.10.2015 19:03

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Podczas poniedziałkowego telewizyjnego programu (trudno nazwać to debatą) Ewa Kopacz i Beata Szydło wymieniały zręczne, acz niemrawe ciosy. Polityczki nie usiłowały nawet wzajemnie postawić się w trudnej sytuacji. Co ciekawe, niemal wyparował najbardziej gorący temat ostatnich tygodni, czyli kryzys migracyjny. Jedynie przypomniane zostały ogólne zarysy stanowisk PO i PiS w tej sprawie.

Migracja w kampanii

Kopacz przypomniała, że rząd nie zgadza się na automatyczny mechanizm odgórnych kwot rozdzielających uchodźców pomiędzy kraje UE. Szydło ostrzegała, że kontyngenty uchodźców, na które już się zgodziliśmy, mają osobliwie płynne granice. Gdy dodatkowo próbowała ostrzegać przed wydatkami z publicznej kiesy, Kopacz skwitowała to informacjami o obfitym dofinansowaniu z UE oraz, jakżeby inaczej, o potrzebie solidarności. I tyle w sprawie wyzwania, które nie tylko najmocniej konfrontuje dziś Polaków z pytaniami o przyszłość Europy, ale także powróci ze zdwojoną siłą.

W 2016 r. przybędą do nas pierwsi uchodźcy. Można optymistycznie zakładać, iż nasi urzędnicy przygotowują się technicznie do ich przyjęcia. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej spraw, które przed nami wyrosły.

Debata publiczna bowiem zatrzymała się z jednej strony na wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o możliwościach przenoszenia chorób przez uchodźców, z drugiej zaś – na mało wyważonej próbie polemiki z tymi słowami. Przypomnijmy, że temperatura zaczęła się podnosić, gdy Kaczyński z sejmowej mównicy barwnie odmalował m.in. zislamizowane stolice kilku państw UE, najwyraźniej licząc na wzrost poparcia w sondażach. Bez powodzenia, skoro w ubiegły czwartek, 15 października, aż trzy sondaże wykazały spadki notowań PiS.

Czy dalsze straszenie Polaków uchodźcami z punktu widzenia chęci zdobycia bezwzględnej większości w przyszłym parlamencie ma zatem dla PiS polityczny sens? Na razie wydaje się, że nie. Niezależnie od tego nasza debata na temat kryzysu migracyjnego jednak zatrzymała się w zasadzie na słowach Kaczyńskiego wygłoszonych podczas spotkania z wyborcami w Makowie Mazowieckim.

Pasożyty z III Rzeszy

Wyrwane z kontekstu przemknęły przez wszystkie media, warto jednak przytoczyć je w całości: „Są już przecież objawy pojawienia się chorób bardzo niebezpiecznych i dawno niewidzianych w Europie. Cholera na wyspach greckich, dezynteria w Wiedniu. Różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki, które nie są groźne w organizmach tych ludzi, a mogą tutaj być groźne. To nie oznacza, żeby kogoś dyskryminować, ale sprawdzić trzeba".

Niestety, zamiast wykazać absurdalność twierdzeń Jarosława Kaczyńskiego w kontekście sytuacji w 2015 roku, część komentatorów postanowiła wykazywać wydumane paralele z III Rzeszą. „Straszenie pasożytami to jest język nazizmu" – powiedział na przykład Andrzej Celiński.

Podobnie jeden z publicystów, bynajmniej niesympatyzujących z PiS, posłużył się w ubiegłym tygodniu w trakcie audycji radiowej porównaniem naszej sytuacji do zagrożeń, które znamy z Niemiec lat 30. XX wieku. Pod wpływem krytyki profesora Janusza Czapińskiego publicysta wycofał się ze swoich porównań i ostatecznie stwierdził, że istotnie może niezbyt pasują one do Polski w XXI wieku.

Mało kto zwraca uwagę, że Kaczyńskiego i PiS określano w ten sposób wielokrotnie, a ciężkie „argumentum ad Hitlerum" wyciągano przy sytuacjach zgoła trywialnych.

Kilka lat temu Leszek Miller pozwolił sobie na porównanie PiS z NSDAP. W efekcie dziś te historyczne porównania i próby narzucenia dwuwartościowej skali ocen, nawet gdyby byłyby jakkolwiek uprawnione, w debacie publicznej są mocno zużyte. A gdy emocje wietrzeją, rodzi się potrzeba eskalacji epitetów.

Zbyt często słyszymy komunikowanie ocen zamiast objaśniania i wykazywania nieścisłości czy błędów w wywodach przeciwnika, który ma być tak niebezpieczny. Sięganie do metafor i alegorii, niestety, zbyt często prowadzi nas do unikania rzeczowej informacji, której w tym roku naprawdę przynajmniej część z wyborców oczekuje.

Wywody Kaczyńskiego na temat uchodźców istotnie mają prawo budzić zastrzeżenia. Na zachodzie Europy mamy, owszem, do czynienia z dyskursem antyimigranckim, ale sięga on zwykle do zupełnie innej argumentacji. Zamiast stygmatyzacji uchodźców wyimaginowanym niebezpieczeństwem chorób wskazuje się na porażki w polityce integracji i asymilacji czy też przyznaje wprost do niechęci dzielenia się zbyt małym tortem. Słowa o tym, że kraj nie może przyjąć na siebie całego nieszczęścia świata, były premier Francji Michel Rocard wypowiedział już... w czerwcu 1989 roku. Różnica w rejestrach wypowiedzi dwóch byłych premierów, polskiego i francuskiego, wydaje się jednak znacząca.

Rozładować złe słowa

Dalej wypowiedź Kaczyńskiego, niezależnie jak bardzo cyniczna, to w istocie jedna z tzw. technik etykietowania. Wskazywanie obcych – ze względu na inność rasową, kulturową itd. – jako zagrożenia, w tym zdrowotnego, zostało wielokrotnie opisane przez naukowców jako fenomen uniwersalny, a nie tylko zjawisko z czasów nazizmu. „Nieczystość i brud muszą zostać wykluczone, jeśli porządek ma być utrzymany" – pisała brytyjska antropolożka Mary Douglas. Czy Polacy tak bardzo pragną ładu w świecie, aby podążyć za taką właśnie retoryką?

Niekoniecznie. Albowiem to także przełamanie pewnych polskich kodów kulturowych. Zamiast walki „za wolność waszą i naszą" czy chrześcijańskiej solidarności z cierpiącymi ludźmi pojawia się bowiem retoryka całej palety zagrożeń: kulturowych, religijnych, wreszcie zdrowotnych. W tej sytuacji warto poświęcić więcej czasu na rozładowywanie słów niebezpiecznych, niż kwitować je równie emocjonalną retoryką antyfaszyzmu.

Autor jest redaktorem naczelnym „Kultury Liberalnej", adiunktem na Uniwersytecie Warszawskim

Podczas poniedziałkowego telewizyjnego programu (trudno nazwać to debatą) Ewa Kopacz i Beata Szydło wymieniały zręczne, acz niemrawe ciosy. Polityczki nie usiłowały nawet wzajemnie postawić się w trudnej sytuacji. Co ciekawe, niemal wyparował najbardziej gorący temat ostatnich tygodni, czyli kryzys migracyjny. Jedynie przypomniane zostały ogólne zarysy stanowisk PO i PiS w tej sprawie.

Migracja w kampanii

Pozostało 93% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać