Kiedy konfrontujemy nasze zachowania biznesowe z zachodnimi, uderzają powtarzające się różnice. Zwracają na nie uwagę nasi zagraniczni partnerzy, mówią o tym emigranci z Polski. Listę tych różnic otwiera mniejsza otwartość oraz skłonność do dzielenia się informacjami i pomysłami. Zaraz za nimi pojawia się obserwacja, że gramy krótkoterminowo, a nasze podejście do innych jest bardziej transakcyjne niż relacyjne.
Dobrą ilustracją tej sytuacji może być opowieść o polskim producencie malin, który miał uzgodnioną wieloletnią i wszechstronną współpracę z partnerem X. Zerwał ją, gdyż odbiorca Y zaoferował mu nieco lepszą cenę zakupu danego zbioru. Rok później nie było już oferty ani jednego, ani drugiego – były za to spore straty.
Syndrom Zosi Samosi
Głębsze spojrzenie na sposób funkcjonowania polskiej gospodarki czy nauki ujawnia wiele specyficznych zachowań, które owocują nieefektywnym tworzeniem i wykorzystaniem zasobów. Klasyką jest syndrom Zosi Samosi – najbardziej chyba widoczny w rolnictwie. Tam niemal każde gospodarstwo ma kompletny park maszynowy, którym można byłoby skutecznie obrobić ziemię kilku sąsiadów. Przeinwestowanie widoczne jest gołym okiem.
Co ciekawe, podobna przypadłość występuje też często w strukturach holdingowych należących do tego samego właściciela. Wszyscy na wszelki wypadek wolą mieć swoje i być niezależni, choć to kosztuje i odbija się na produktywności. Znacznie korzystniejszy byłby lepszy podział pracy i wspólne użytkowanie zasobów.
Osobną powieść można by napisać o dublowaniu laboratoriów w sferze nauki. Przejawy irracjonalnego inwestowania i niewykorzystywania potencjałów możemy znaleźć bez trudu w każdej dziedzinie naszego życia. Na szczególne wyróżnienie zasługuje informatyzacja – z autonomicznymi i „niewidzącymi się nawzajem" systemami. Przyczyna? Wszędzie ta sama: brak dobrej komunikacji i koordynacji, zaufania i lojalnej współpracy.