– Po zestrzeleniu rosyjskiego samolotu nad Turcją sprawa się komplikuje, ale nie ulega wątpliwości, że dążąc do przecięcia węzła syryjskiego, Zachód będzie musiał uznać interesy Rosji w tym regionie świata – tłumaczy „Rz" Hugh Lovatt, ekspert londyńskiego European Council on Foreign Affairs.
Nie jest to idea nowa, przynajmniej w Paryżu. Hubert Védrine, były socjalistyczny szef francuskiej dyplomacji, nie od dzisiaj przypomina, że Zachód był zmuszony zawrzeć pakt ze Stalinem, aby móc pokonać Hitlera. – I to w sytuacji, gdy Stalin zamordował więcej ludzi niż Hitler – nie waha się głosić Védrine, o którym mówi się w Paryżu, że może znów stanąć na czele dyplomacji, gdyż Laurent Fabius nie radzi sobie w obecnej sytuacji.
Przed wtorkowymi rozmowami francuskiego prezydenta z Barackiem Obamą amerykańskie media nie bez sarkazmu pisały, jak to czasy się zmieniają, przypominając, że po ataku Al-Kaidy na USA prezydent Jacques Chirac nie przyłączył się do amerykańskiej interwencji w Iraku.
Dzisiaj gość z Paryża nie ukrywa, że oczekuje od Waszyngtonu jeszcze większego zaangażowania w walce z dżihadystami, wiedząc doskonale, że 80 proc. nalotów na pozycje terrorystów dokonuje lotnictwo USA. Prezydent Obama nie wydaje się gotów do drastycznej zmiany taktyki, co dał wyraźnie do zrozumienia w ubiegłym tygodniu, mówiąc o zbyt pochopnych decyzjach, jakie podjął Waszyngton po ataku Al-Kaidy.
Dla Obamy wysłanie wojsk lądowych do Syrii nie wchodzi w grę. USA nie widzą także możliwości porozumienia z Moskwą, która upiera się, aby walka z dżihadystami odbywała się w warunkach sprawowania władzy przez prezydenta Baszara Asada. To on najbardziej korzysta na zaangażowaniu Rosji w Syrii.
– Zbudowanie koalicji do walki z dżihadystami z udziałem Rosji jest praktycznie niemożliwe ze względu na różnicę interesów. Nie wiadomo też, kto miałby takiej koalicji przewodzić – tłumaczy „Rz" Efraim Inbar z Uniwersytetu Bar-Ilan w Izraelu. Nie jest jasne, jaka miałaby być cena Moskwy za pełną współpracę z Zachodem w walce z dżihadystami. Dlatego przed czwartkową wizytą w Rosji prezydent Hollande będzie się starał wywnioskować w Berlinie, jakie są granice niemieckiej elastyczności.