Kaczyński burzy Polskę Michnika

Szef PiS otrzymał od losu – i wyborców – szansę realizacji swej życiowej misji

Aktualizacja: 06.01.2016 15:47 Publikacja: 04.01.2016 19:59

Dzisiejszy Jarosław Kaczyński ze swoją wizją państwa narodził się po tragedii smoleńskiej (na zdjęci

Dzisiejszy Jarosław Kaczyński ze swoją wizją państwa narodził się po tragedii smoleńskiej (na zdjęciu przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie w czwartą rocznicę katastrofy)

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

O tym, że Jarosław Kaczyński „pójdzie na ostro" – a więc będzie wprowadzać zmiany w państwie w sposób radykalny, a nawet brutalny – w środowisku PiS spekulowano już na kilka miesięcy przed wyborami. Powód był prosty: w gronie partyjnych wiarusów lider nie owijał w bawełnę. Sukcesem kampanii PiS było jednak to, że tym razem udało się polityczny temperament Kaczyńskiego maksymalnie ukryć, przez co po raz pierwszy od lat na partię zagłosował elektorat umiarkowany.

Dziś część tych umiarkowanych wyborców przeciera oczy ze zdumienia, obserwując działania PiS po dojściu do władzy: ograniczenie roli opozycji w Sejmie, wojnę z Trybunałem Konstytucyjnym, ekspresowe przejęcie mediów publicznych, likwidację służby cywilnej czy też plany inwigilacji internetu.

Lider PiS nie czuje potrzeby tłumaczenia swych działań, odzywa się rzadko, pochłonięty swą rolą surowej akuszerki „dobrej zmiany". Ale analiza jego publicznych wypowiedzi z ostatnich lat pokazuje, w jakim kierunku chce poprowadzić kraj. Ta wizja jest tym bardziej wiarygodna, że część deklaracji już została zrealizowana lub właśnie jest przez PiS wprowadzana w życie.

Linia smoleńska

Dzisiejszy Jarosław Kaczyński ze swą wizją państwa narodził się po katastrofie smoleńskiej i wywołanych przez nią przyspieszonych wyborach prezydenckich latem 2010 r. Oczywiście, część poglądów politycznych – choćby krytykę postkomunizmu – głosi od początku lat 90., gdy zaczął działalność polityczną. Zwiastunów dzisiejszych działań PiS można też szukać podczas nieudanej próby budowy IV RP w latach 2005–2007.

Ale dopiero po utracie brata i porażce w wyborach prezydenckich z Bronisławem Komorowskim Kaczyński wypowiedział prawdziwą wojnę III RP i jej instytucjom. Zaczął kilka tygodni po przegranej, udzielając poruszającego wywiadu „Gazecie Polskiej". Opowiadał w nim z drastycznymi szczegółami o swym wyjeździe na miejsce katastrofy i identyfikacji ciała brata.

Tym wywiadem nakreślił nową linię politycznego podziału i wskazał swemu elektoratowi kierunek na następne lata. – Uczynię wszystko, by wyjaśnić przyczyny katastrofy. To jest dziś dla mnie najważniejsze i osobiście, i politycznie – mówił. – Dla mnie rola premiera Tuska i premiera Putina była w tym wypadku niejasna. W mojej ocenie obaj nie potraktowali wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego z należytym szacunkiem i starannością. Na razie nie będę tego rozwijał.

Ale rozwijał już wkrótce na łamach „Newsweeka". We wrześniu 2010 r. mówił o przyczynach katastrofy w sposób, jaki do dziś jest linią PiS. – Piloci zostali ewidentnie wprowadzeni w błąd. Uderzenie skrzydłem w drzewo nie miało podstawowego znaczenia dla katastrofy. Albo nie zadziałał sprzęt, albo była to forma zamachu – stwierdził.

Od tego momentu wszystkie wypowiedzi Kaczyńskiego krążą wokół zamachu oraz zaniedbań ekipy Donalda Tuska w organizacji wizyty prezydenta. Takie też będą w najbliższym czasie działania PiS. Już wiadomo, że powstanie nowa komisja zajmująca się katastrofą, a w ramach nowego śledztwa pod lupą prokuratury znajdą się prominentni politycy Platformy, w tym jej były lider.

A kiedy skończy się smoleńska żałoba i związane z nią miesięcznice? „Gdy w Warszawie stanie pomnik ofiar katastrofy, przede wszystkim prezydenta i jego małżonki" (2011 r.).

Sądy, służby, media

W myśli politycznej Kaczyńskiego jest triada instytucji kluczowych z punktu widzenia państwa: wymiar sprawiedliwości, media oraz organy ścigania, w tym służby specjalne. Nie ma się zatem co dziwić, że do przeprowadzenia „dobrej zmiany" w tych obszarach Kaczyński zabrał się w pierwszej kolejności.

Kaczyński o służbach: „W służbach umieszcza się ludzi establishmentu, często dawnego systemu. My chcemy, aby służby tworzyli ludzie, którzy służyli tylko wolnej Polsce" (2011 r.).

Kaczyński o prokuraturze: „Potrzebne są ogromne zmiany (...), musi wrócić do swojego poprzedniego kształtu. Trzeba zmienić niedawno wprowadzone przepisy, które umożliwiają zbrodniarzom negocjowanie kar" (2015 r.).

Kaczyński o mediach: „Należy podzielić telewizję na kanał oddający głos tym, którzy sprzyjają aktualnej władzy, i ten, w którym głos przeważający ma opozycja" (2012 r.); „Teraz większość mediów jest w jednym ręku. To powinno się jak najszybciej zmienić" (2014 r.).

Specsłużby zostały już kompletnie posprzątane i opanowane przez ludzi PiS. Media publiczne partia przejmie na podstawie ustawy, która czeka już tylko na podpis prezydenta – choć nie słychać, by Kaczyński chciał oddać jeden kanał opozycji.

Podobnie będzie z prokuraturą, która lada dzień zostanie podporządkowana rządowi, a owo „negocjowanie kar przez zbrodniarzy" – jak Kaczyński streszcza tzw. kontradyktoryjność, czyli zredukowanie sędziego do roli arbitra w sporze między adwokatem a prokuratorem – zostanie zarzucone.

Ale fundamentalną zmianą będzie przebudowa sądownictwa, której preludium jest wojna Kaczyńskiego z Trybunałem Konstytucyjnym („Uważam, że pozycja Trybunału musi się zmienić. Nie może być tak, że decyzja przyjęta w demokratyczny sposób przez parlament może być uchylona zwykła większością przez pięcioosobowy skład TK. Wówczas jeden sędzia decyduje o tym, czy decyzja organu wybranego przez miliony obywateli trafi do kosza. Tak być nie może" – 2013 r.).

Lider PiS umieszcza sądy na samym szczycie piramidy patologii państwa. Przekonuje wręcz, że dziś państwo nie działa w interesie społecznym, tylko jest zespołem korporacji, na których czele stoją sądy, które „nie liczą się z poczuciem sprawiedliwości". „Nie ma na świecie instytucji, która działałaby dobrze w sytuacji, gdy jest poza jakąkolwiek kontrolą. A tak działają obecnie polskie sądy. To chcemy zmienić" – deklarował w 2014 r.

Analiza wypowiedzi Kaczyńskiego wskazuje na to, że Smoleńsk umocnił w nim przekonanie, iż w Polsce instytucje państwa nie działają, działają źle lub też są obsadzone przez złych ludzi. „Tragedia smoleńska jest gorzkim finałem III RP" – mówił jesienią 2010 r.

Z tego punktu widzenia całkowicie naturalne jest to, że PiS chce przepędzić urzędników służby cywilnej na cztery wiatry i zastąpić ich swymi ludźmi. Podejście Kaczyńskiego jest proste i dobrze oddaje je cytat z wywiadu dla „Rzeczpospolitej" z 2013 r.: „Nie wszyscy będą geniuszami, nie wszyscy będą nadzwyczajnie zdolni, ale będą musieli być zdyscyplinowani, uczciwi i muszą wiedzieć, czego chcą" – mówił o swych typach ludzi do rządzenia.

Przystań ludzi dawnego systemu

Kaczyński jest politycznym ideologiem, nie zna się na gospodarce, służbie zdrowia czy edukacji. Ale to on odpowiada za ideologiczną bazę, na której branżowi ministrowie mają budować program rządu PiS.

Podatki? „Planujemy reformę podatkową, która powinna poprawić sytuację finansową kraju. Chcemy pozyskać środki z obszarów nieopodatkowanych, wprowadzimy choćby podatek bankowy i od supermarketów" (2011 r.). „Mamy cały system finansów publicznych opisany na nowo w gotowych projektach ustaw" (2013 r.).

Edukacja? Poza cofnięciem reformy sześciolatków i likwidacją gimnazjów powinien także zapanować „porządek, mundurki, wzmocnienie historii i polskiego" (2010 r.).

Budownictwo? „Chcemy wrócić do programu przygotowanego przez ministra budownictwa za naszych rządów. To program, który mocno uderza w lobby deweloperskie, ale da ludziom nadzieję na własne mieszkania" (2011 r.).

Służba zdrowia? „Poprawę sytuacji da już samo ograniczenie grabieży na niesłychaną skalę. Trzeba odrzucić system oparty na komercjalizacji szpitali; przekazać lekarzom pierwszego kontaktu prawa do kierowania na badania, przywrócić gabinety lekarskie w szkołach; przebudować system finansowy związany z NFZ" (2014 r.).

Biznes? „Mechanizm selekcji negatywnej, charakterystyczny dla komunizmu, przeniósł się do biznesu. To właśnie biznes stanowił i niestety w wielu przypadkach nadal stanowi przystań dla ludzi dawnego systemu. Ten proces musi zostać odwrócony" (2013 r.).

Płace? „Za pośrednictwem państwa należy wymusić podniesienie płac, bo są one zaniżone. W Polsce jest problem opisywany analogią do folwarku szlacheckiego: są przedsiębiorcy całkowicie nieinnowacyjni, którzy żyją z eksploatowania pracowników, niczym chłopów pańszczyźnianych" (2013 r.).

Czysty postkomunizm

Wszystkie te zmiany oznaczają całkowitą przebudowę państwa i mają jeden wspólny mianownik – to demontaż III RP, państwa, które Kaczyński uważa za Republikę Michnika.

Czy naczelny „Wyborczej" miał w III RP rzeczywiście rolę politycznego demiurga – to inna rzecz. W środowisku PiS Adam Michnik tak właśnie jest traktowany – jako kreator i nieformalny patron III RP z jej systemem politycznym, gospodarczym i społecznym. Tak, jak niegdyś polską polityką rządziły trumny Piłsudskiego i Dmowskiego, tak dziś Polska Kaczyńskiego zmaga się z Polską Michnika.

W 2013 r. Kaczyński powiedział w „Rzeczpospolitej" słowa, które bez wątpienia dziś, u władzy, stanowią jego najważniejsze motto. „Chcemy mieć większość konstytucyjną, aby móc przebudować państwo. Jeśli nasi partnerzy koalicyjni uznają, że warto podjąć się wspólnego wysiłku, to będziemy chcieli pójść bardzo daleko. Jeśli takiej woli nie będzie, to konstytucja tworzy pewne ramy, które są nie do przekroczenia. Ale jestem przekonany, że nawet drogą ustawową albo poprzez decyzje niższego szczebla można zrobić wiele dobrego. Obecna konstytucja jest naprawdę niedobra. Wchodząc w życie w 1997 r., spetryfikowała czysty postkomunizm. Polski aparat państwowy nie został zbudowany od nowa, jest mutacją aparatu komunistycznego".

Kaczyński zdaje sobie sprawę, że stoi przed ostatnią szansą, aby to zmienić. By obalić Polskę Michnika i zbudować państwo na nowo, wedle własnej receptury.

O tym, że Jarosław Kaczyński „pójdzie na ostro" – a więc będzie wprowadzać zmiany w państwie w sposób radykalny, a nawet brutalny – w środowisku PiS spekulowano już na kilka miesięcy przed wyborami. Powód był prosty: w gronie partyjnych wiarusów lider nie owijał w bawełnę. Sukcesem kampanii PiS było jednak to, że tym razem udało się polityczny temperament Kaczyńskiego maksymalnie ukryć, przez co po raz pierwszy od lat na partię zagłosował elektorat umiarkowany.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać