W gronie eksporterów można znaleźć firmy, dla których ekspansja na zagranicznych rynkach była celem realizowanym od samego początku działalności. Dziś kluczowy jest dla nich nie rynek krajowy, ale globalny. W rezultacie niektóre polskie marki, odnosząc znaczący międzynarodowy sukces, stały się znacznie szybciej rozpoznawalne za granicą niż w Polsce.
Przykładem niestandardowego modelu ekspansji jest Inglot z branży kosmetycznej. Firma zaczynała rozwijać działalność nie na bliskich rynkach, ale dalekich. Pierwszy salon uruchomiła w Kanadzie. Dziś Inglot obecny jest w blisko 70 krajach, a na jego sukces złożyła się nie tylko biznesowa wizja, ale także duża odwaga założyciela firmy – Wojciecha Inglota.
– Naszym atutem jest szybkość, z jaką reagujemy na to, co dzieje się w świecie mody – tłumaczy Zbigniew Inglot, prezes firmy. Jak skutecznie firma potrafi się dopasować do regionalnego rynku, może świadczyć sukces sprzedażowy Inglotu w Libii.
Decyduje wiedza
Według ekspertów Banku Zachodniego WBK największą barierą w ekspansji zagranicznej jest dla każdej firmy rozpoznanie rynku docelowego. Zarazem ta wiedza jest najczęstszą przewagą konkurencyjną, którą dysponuje globalny start-up. – Zaletą takiej strategii jest możliwość lokowania produkcji w krajach o niskich kosztach pracy i surowców czy wysokim know-how przy jednoczesnym koncentrowaniu sprzedaży w regionach z silnym popytem i często mocną walutą – mówi Feliks Bentkowski, dyrektor kredytowy ds. sektorów w Banku Zachodnim WBK.
Firmy „od urodzenia globalne" powstają często w branży zaawansowanych technologii. Takie zjawisko obserwujemy także wśród firm handlowych, których przewagą konkurencyjną jest znajomość rynków zagranicznych. Tego typu podmioty działają m.in. w branży spożywczej. – Często są to firmy produkcyjne zakładane we współpracy z międzynarodowymi koncernami jako ich przyszli podwykonawcy – dodaje Bentkowski.