Późnym popołudniem kurs dolara powrócił powyżej poziomu 4,06 zł. Więcej płacono także za euro, które zwyżkowało do 4,32 zł i franka szwajcarskiego, który poszedł w górę, osiągając poziom 4,45 zł.

Dane z gospodarki nie pomogły złotemu

Mimo poprawy nastrojów na rynkach globalnych wynikającej z powrotu apetytu na ryzykowne aktywa wśród inwestorów, tym razem niezbyt łaskawym okiem spoglądano na  złotego. Głównym winowajcą były rozczarowujące dane z krajowej gospodarki. Dużym negatywnym zaskoczeniem okazały się dane produkcji przemysłowej, która zanotowała 6-proc. spadek rok do roku. Jeszcze gorzej wypadły dane o produkcji budowlanej, która tąpnęła o ponad 13 proc. Dane te mocno rozminęły się z prognozami ekonomistów. Częściowym wytłumaczeniem może być negatywny efekt dni roboczych.

Czytaj więcej

Najnowsze dane z produkcji. Jest gorzej niż marcu

- Marcowe odczyty obarczała jednak duża niepewnością ze względu na Wielkanoc i niekorzystną różnicę dni roboczych. Wychodzenie tempa wzrostu gospodarczego z zapaści nie jest procesem liniowym, a biorąc pod uwagę anemiczną koniunkturę w Niemczech oraz powolne rozpędzanie się krajowych inwestycji w infrastrukturę, duża chimeryczność kondycji przemysłu i budownictwa mogła być spodziewana – zauważa Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.

Z tego względu poniedziałkowe dane, choć wypadły bardzo słabo, jego zdaniem nie powinny zburzyć pozytywnego nastawienia do polskiego rynku, jak i gospodarki. - Mogą  być potraktowane jako anomalia, swoisty wypadek przy pracy i zapewne nie wystarczą, by zburzyć pozytywne spojrzenie inwestorów na perspektywy polskiej gospodarki. Nie będą stawać się też przyczynkiem do odżycia oczekiwań na obniżki stóp procentowych, które mogłoby uderzać w złotego – uważa specjalista.