Rynek walutowy i złoty miał w czwartek dwa oblicza. W godzinach porannych nasza waluta wyraźnie zyskiwała na wartości. Pomagał jej w tym słabszy dolar oraz dobre nastroje na rynkach po wczorajszych wynikach spółki Nvidia. Sielanka trwała jedynie jednak do godz. 10.00. Później atmosfera rynkowa zaczęła się zagęszczać i tak miło już nie było.

Przede wszystkim zwrot wykonał dolar, który zaczął znów umacniać się wobec euro i innych walut. Para EUR/USD znów zaczęła kierować się w kierunku okrągłego poziomu 1,08. Europejskiej walucie szkodził m.in. słaby odczyt przemysłowego indeksu PMI w Niemczech, a także słabsze od oczekiwań PMI w strefie euro. Po południu zejście pary EUR/USD poniżej 1,08 stało się bardzo realnym scenariuszem.

To spowodowało, że o 180 stopni zmieniła się także sytuacja złotego. Jeszcze rano za dolara płacono 3,96 zł, a po południu jego wycena skoczyła do 4 zł. Mniejsze ruchy widzieliśmy w przypadku notowań euro (te w drugiej części dnia zbliżało się do 4,33 zł), ale scenariusz rynkowy był bardzo podobny jak w przypadku dolara.

Co dalej z dolarem?

Dolar nie zamierza więc tanio sprzedawać skóry, chociaż niektórzy analitycy wskazują, że szybciej czy później dojdzie do jego osłabienia. - Zmiany postrzegania zamierzeń Fed nie mają potencjału, by przedłużyć tegoroczne odbicie dolara. Spadkowa korekta EUR/USD wyhamowała ostatnio przy poziomie 1,07, a trend umocnienia amerykańskiej waluty już teraz mocno chwieje się w posadach. Popytowi na dolara amerykańskiego, ale także defensywnego franka szwajcarskiego nie sprzyja sytuacja na światowych rynkach akcji, która potwierdza silny apetyt inwestorów na ryzyko - wskazuje Bartosz Sawicki, analityk firmy Cinkciarz.pl.